harry potter fic: sześć opowieści [T] (2/6)

Oct 15, 2009 08:31

A/N: Część druga, bardziej klimatyczna niż pierwsza, bo o Blackach. Raczej Narcyzie i wspomnianym Syriuszu i Pani Black. Czas akcji można chyba zaliczyć jako powojenny. Osobiście uważam, że to jedno z dwóch lub trzech najlepszych tłumaczeń i tekstów z tej serii.

2. Bez tytułu.
by Pogrebin

Portret Pani Black krzyczy.

Narcyza przyciska chusteczkę do ust i nosa, ponieważ w jakiś sposób brud i kurz, który pokrywa całą powierzchnię domu przy Grimmauld Place 12, ma zapach. Ma wrażenie, że przy głębszym wdechu zamieni się w jedną z tych starożytnych pamiątek wciąż zagracających każdy kąt w tym domu. Farba na suficie jest popękana - białe, zaschłe fragmenty pokrywają jej ramiona i buty, a drobny pył osypuje się na jej włosy.

- Och - mówi Narcyza, z mieszaniną współczucia i obrzydzenia - ma tante. Wyglądasz doprawdy okropnie.

Pani Black milknie i wyjmuje palce z plątaniny włosów. Przeskakuje z portretu na portret, spychając na bok innych członków rodziny i potrącając kilku kugucharów* śpiących u stóp swoich panów i władczyń, wystarczająco związanych z rodziną, by zostać uwiecznionymi za pomocą farby i płótna. Zatrzymuje się dokładnie naprzeciw Narcyzy. Pochyla się nad nią - ma zaczerwienione oczy, czarna szata jest podarta i stara, jej palce zaciskają się i rozluźniają na zmianę.

- Narcyzo - jej głos jest szorstki i ochrypły - czy to ty?

Narcyza wspina się na palce i całuje usta portretu, które są tak samo zimne i szorstkie jak dawniej.

- Gdzie on jest? Gdzie jest mój niewdzięczny bachor?

Nastaje cisza. Stłumiony szelest przebiega przez portrety, kiedy ich właściciele poprawiają przekrzywione szaty oraz kapelusze i ustawiają na miejsce krzesła przewrócone przez Panią Black.

- Syriusz nie żyje.

***

Narcyza pamięta, kiedy w wieku osiemnastu, może dziewiętnastu lat, zobaczyła wuja Alpharda w holu, mniej więcej w tym samym miejscu, gdzie stoi teraz. Przez chwilę bawił się klapą od marynarki, zanim powiedział:

- Regulus nie żyje.

Następną rzeczą, jaką sobie przypomina, to ona sama z palcami wbitymi mocno w jego koszulę. Potrząsała nim bez końca, krzycząc:

- Co to ma znaczyć? Co to ma znaczyć, do cholery?

Alphard chwyta ją wtedy za nadgarstki. Jego głos jest zduszony kiedy mówi:

- On go zabił.

I to zdanie naprawdę zmienia wszystko.

Bellatrix obejmuje ją od tyłu - z daleka wygląda to tak, jakby pocieszała Narcyzę, ale tak naprawdę śmieje się z twarzą tuż przy jej uchu.

- Już go nie ma, siostrzyczko - szepcze, całując Narcyzę w policzek, trochę zbyt blisko ust. - Teraz jesteśmy tylko ty i ja.

Narcyza doskonale wie, co jej siostra ma na myśli.

Pani Black - sama skóra i kości - ściera łzy spływające jej po twarzy. Narcyza wpatruje się w Bellatrix ponad ramieniem ciotki. Potem kładzie brodę na jej ramieniu, a jej usta mówią bezgłośnie:

- Nigdy.

A kiedy siedzą przy kominku pyta tak cicho, że nikt inny tego nie słyszy:

- Czy ty mnie w ogóle kochasz?

- Ależ tak, oczywiście, że tak - odpowiada Bellatrix, wyciągając w jej stronę ręce; to samo mówi, kiedy Lord Voldemort składa im wizytę.

Narcyza stoi bez ruchu na szczycie schodów nie zamierzając zejść na dół - odwraca się i odchodzi, czując na sobie jego wzrok i czerwone oczy, które uważnie ją obserwują.

Lord Voldemort nigdy nie wybacza, ale Narcyza budzi się następnego ranka. Żyje - i może właśnie ten jedyny raz naprawdę wierzy słowom Bellatrix.

***

- Syriusz nie żyje - powtarza i przesuwa się nieznacznie w prawo, dokładnie tam, gdzie stał niegdyś wuj Alphard i mierzy ciotkę wzrokiem.

Pani Black uśmiecha się leciutko, patrząc wprost na nią.

- I właśnie tak umiera najstarszy i najznamienitszy z rodów.

Farba na rogach obrazu się łuszczy, zostawiając szare plamy, tak bardzo różniące się od całego luksusu i bogactwa wymalowanych na płótnie. Kiedy podchodzi bliżej, rama obrazu wygląda tak staro, tak strasznie staro. Kładzie swoją rękę na ręce ciotki, jakby chcąc poczuć gładkość złotego sygnetu z herbem rodu Blacków, który ma na palcu - zamiast tego magia zaklęta w obrazie skrzypi i trzeszczy.

- Ja wciąż żyję.

- To prawda, pani Malfoy - przytakuje portret.

Słysząc to, Narcyza się uśmiecha. Potem wzrusza ramionami, zaciskając palce wokół torebki.

- Wiesz, wygraliśmy wojnę - mówi jakby przy okazji, jak gdyby był to tylko dodatek do wielu wielkich wydarzeń i rzeczy, które wydarzyły się na świecie.

- Gratuluję.

Kolejne wzruszenie ramionami.

- Toujours pur, ma tante - i to naprawdę jest pożegnanie.

- Toujours pur, Narcyzo.

* Kuguchar (ang. Kneazle) - to magiczne zwierzę, wyglądem przypominające kota.

fanfiction: tłumaczenie, fanfiction: harry potter, fanfiction

Previous post Next post
Up