A/N: Część druga, bardziej klimatyczna niż pierwsza, bo o Blackach. Raczej Narcyzie i wspomnianym Syriuszu i Pani Black. Czas akcji można chyba zaliczyć jako powojenny. Osobiście uważam, że to jedno z dwóch lub trzech najlepszych tłumaczeń i tekstów z tej serii.
2.
Bez tytułu.by Pogrebin
Portret Pani Black krzyczy.
Narcyza przyciska chusteczkę do ust i nosa, ponieważ w jakiś sposób brud i kurz, który pokrywa całą powierzchnię domu przy Grimmauld Place 12, ma zapach. Ma wrażenie, że przy głębszym wdechu zamieni się w jedną z tych starożytnych pamiątek wciąż zagracających każdy kąt w tym domu. Farba na suficie jest popękana - białe, zaschłe fragmenty pokrywają jej ramiona i buty, a drobny pył osypuje się na jej włosy.
- Och - mówi Narcyza, z mieszaniną współczucia i obrzydzenia - ma tante. Wyglądasz doprawdy okropnie.
Pani Black milknie i wyjmuje palce z plątaniny włosów. Przeskakuje z portretu na portret, spychając na bok innych członków rodziny i potrącając kilku kugucharów* śpiących u stóp swoich panów i władczyń, wystarczająco związanych z rodziną, by zostać uwiecznionymi za pomocą farby i płótna. Zatrzymuje się dokładnie naprzeciw Narcyzy. Pochyla się nad nią - ma zaczerwienione oczy, czarna szata jest podarta i stara, jej palce zaciskają się i rozluźniają na zmianę.
- Narcyzo - jej głos jest szorstki i ochrypły - czy to ty?
Narcyza wspina się na palce i całuje usta portretu, które są tak samo zimne i szorstkie jak dawniej.
- Gdzie on jest? Gdzie jest mój niewdzięczny bachor?
Nastaje cisza. Stłumiony szelest przebiega przez portrety, kiedy ich właściciele poprawiają przekrzywione szaty oraz kapelusze i ustawiają na miejsce krzesła przewrócone przez Panią Black.
- Syriusz nie żyje.
***
Narcyza pamięta, kiedy w wieku osiemnastu, może dziewiętnastu lat, zobaczyła wuja Alpharda w holu, mniej więcej w tym samym miejscu, gdzie stoi teraz. Przez chwilę bawił się klapą od marynarki, zanim powiedział:
- Regulus nie żyje.
Następną rzeczą, jaką sobie przypomina, to ona sama z palcami wbitymi mocno w jego koszulę. Potrząsała nim bez końca, krzycząc:
- Co to ma znaczyć? Co to ma znaczyć, do cholery?
Alphard chwyta ją wtedy za nadgarstki. Jego głos jest zduszony kiedy mówi:
- On go zabił.
I to zdanie naprawdę zmienia wszystko.
Bellatrix obejmuje ją od tyłu - z daleka wygląda to tak, jakby pocieszała Narcyzę, ale tak naprawdę śmieje się z twarzą tuż przy jej uchu.
- Już go nie ma, siostrzyczko - szepcze, całując Narcyzę w policzek, trochę zbyt blisko ust. - Teraz jesteśmy tylko ty i ja.
Narcyza doskonale wie, co jej siostra ma na myśli.
Pani Black - sama skóra i kości - ściera łzy spływające jej po twarzy. Narcyza wpatruje się w Bellatrix ponad ramieniem ciotki. Potem kładzie brodę na jej ramieniu, a jej usta mówią bezgłośnie:
- Nigdy.
A kiedy siedzą przy kominku pyta tak cicho, że nikt inny tego nie słyszy:
- Czy ty mnie w ogóle kochasz?
- Ależ tak, oczywiście, że tak - odpowiada Bellatrix, wyciągając w jej stronę ręce; to samo mówi, kiedy Lord Voldemort składa im wizytę.
Narcyza stoi bez ruchu na szczycie schodów nie zamierzając zejść na dół - odwraca się i odchodzi, czując na sobie jego wzrok i czerwone oczy, które uważnie ją obserwują.
Lord Voldemort nigdy nie wybacza, ale Narcyza budzi się następnego ranka. Żyje - i może właśnie ten jedyny raz naprawdę wierzy słowom Bellatrix.
***
- Syriusz nie żyje - powtarza i przesuwa się nieznacznie w prawo, dokładnie tam, gdzie stał niegdyś wuj Alphard i mierzy ciotkę wzrokiem.
Pani Black uśmiecha się leciutko, patrząc wprost na nią.
- I właśnie tak umiera najstarszy i najznamienitszy z rodów.
Farba na rogach obrazu się łuszczy, zostawiając szare plamy, tak bardzo różniące się od całego luksusu i bogactwa wymalowanych na płótnie. Kiedy podchodzi bliżej, rama obrazu wygląda tak staro, tak strasznie staro. Kładzie swoją rękę na ręce ciotki, jakby chcąc poczuć gładkość złotego sygnetu z herbem rodu Blacków, który ma na palcu - zamiast tego magia zaklęta w obrazie skrzypi i trzeszczy.
- Ja wciąż żyję.
- To prawda, pani Malfoy - przytakuje portret.
Słysząc to, Narcyza się uśmiecha. Potem wzrusza ramionami, zaciskając palce wokół torebki.
- Wiesz, wygraliśmy wojnę - mówi jakby przy okazji, jak gdyby był to tylko dodatek do wielu wielkich wydarzeń i rzeczy, które wydarzyły się na świecie.
- Gratuluję.
Kolejne wzruszenie ramionami.
- Toujours pur, ma tante - i to naprawdę jest pożegnanie.
- Toujours pur, Narcyzo.
* Kuguchar (ang. Kneazle) - to magiczne zwierzę, wyglądem przypominające kota.