Опубликованы статья и несколько рисунков разных авторов проекта Виктории Ломаско и Златы Понировской "
Рисуем суд", в том числе - несколько моих работ о процессе 6 мая.
ПУБЛИКАЦИЯ
Ilmira Bolotian, proces "Więźniów 6 maja" (2013)
Текст на польском.
DZIAŁ WSCHODNI. Rysujemy sąd
Treść wystąpienia Wiktorii Łomasko − moskiewskiej rysowniczki dokumentującej przebieg rozpraw sądowych, aktywistki ruchu Rysujemy Sąd − wygłoszonego podczas seminarium naukowego „Gdzie jest dzisiaj rosyjskie społeczeństwo obywatelskie”, zorganizowanego przez Instytut Europy Środkowo-Wschodniej (22−23 października 2015).
WIKTORIA ŁOMASKO:
Reprezentuję Rysujemy Sąd, choć nie wiem, czy można to nazwać organizacją. Wymyśliłyśmy to ja i Zlata Ponirovskaya jako długi projekt artystyczny, który składa się z dwóch części. Pierwszą jest strona internetowa Rysujemy Sąd, na którą każdy, kto rysował przebieg procesu sądowego, może wrzucić pracę. A drugi obszar działalności to wystawy tych rysunków w przestrzeni.
Grafika sądowa to właściwie gatunek reportażu rysunkowego. W XIX wieku mieliśmy w Rosji sporą grupę rysowników reportażystów, którzy dokumentowali wyprawy podróżnicze, wojny i inne zdarzenia. Teraz pozostał rysunek sądowy, a to dlatego, że na ogół nie wolno fotografować rozpraw sądowych, a my z doświadczenia wiemy, że relacje rysunkowe wrzucone do sieci powodują wzrost zainteresowania samymi procesami. Ludzie oglądają najpierw rysunki, ale potem śledzą przebieg procesów. Dlatego w swoich pracach zawsze zamieszczam krótkie autentyczne wypowiedzi z sali sądowej, żeby obraz tego co się działo był pełniejszy.
Kilka słów o historii projektu Rysujemy Sąd. Jako pierwszy poszedł rysować do sądu Paweł Szewelew. W 2005 roku seria jego prac z pierwszego procesu Michaiła Chodorkowskiego była pokazywana na prestiżowej wystawie ART-Moskwa
[i] i okazało się, że jego szkice przyciągnęły publiczność do samego procesu. Kiedy doszło do drugiego procesu Chodorkowskiego, sądzonego wówczas z drugim szefem Jukosu Płatonem Liebiediewem, na sali sądowej pracowały już dziesiątki rysowników. Jeden z nich, Aleksander Kotliarow, rysował codziennie komiks dla strony internetowej Codzienna Gazeta. W efekcie wszystkie prace zebrały się w olbrzymią wystawę rysunków i duży komiks o tym procesie, a szkice artysty Borysa Żutowskiego weszły do książki o sprawie Chodorkowskiego. Grupa zwolenników Chodorkowskiego założyła wtedy stronę internetową, na którą rysownicy mogli wrzucać szkice z sądu, a potem ogłoszono konkurs Rysujemy sąd. Nagrodą był wyjazd do Nowego Jorku, a o zwycięstwie miało zadecydować głosowanie internautów.
W tym czasie zaczęłam rysować procesy sądowe. Kiedy wybrałam się po raz pierwszy na rozprawę, okazało się, że sala była tak nabita, że nie dało się wejść. Wypełniali ją przede wszystkim rysownicy. Niewiele pojmowałam z tego „mojego” pierwszego procesu. Wiedziałam, że jest sfabrykowany, widziałam, jak stronniczy byli prokurator i sędziowie, jak po chamsku zachowywali się wobec oskarżonych ochroniarze, ale kontekstu politycznego nie rozumiałam.
Potem ogłoszono wyniki konkursu Rysujmy sąd. Zostałam jednym z laureatów i w nagrodę, razem z pozostałymi nagrodzonymi, pojechałam do Nowego Jorku. Tam oczywiście zorganizowano nam spotkanie z amerykańskimi rysownikami sądowymi. Wówczas zorientowałam się, że ich podejście do rysunku sądowego jest mi obce. W Stanach Zjednoczonych rysunek jest zamiast fotografii i wideo, więc musi być hiperrealistyczny. Rysownikom nie wolno ujawniać swoich poglądów a ich rysunki to czyste rzemiosło. Natomiast mnie interesuje rysunek sądowy jako narzędzie obrony praw człowieka.
Jednocześnie z procesem Chodorkowskiego odbywała się inna rozprawa, której przebieg dokumentowałam. Prawosławni aktywiści religijni wystąpili przeciwko kuratorom wystawy Sztuka zabronionaz pozwem o obrazę uczuć religijnych. Ten proces byłby wspaniałym prezentem dla każdego rysownika, ponieważ tam się pojawili bardzo oryginalni, czasem charakterystycznie ubrani, ludzie. W rysunkach zawarłam ich radykalne wypowiedzi, na przykład: „To diabły, one są do wszystkiego zdolne” - tak komentowano performance, który artyści urządzili przed wejściem do sądu. Rysując tę rozprawę, jako jedyna, bo akurat innych rysowników nie było, pomyślałam, że konkurs Rysujemy sąd powinien mieć ciąg dalszy, że potrzebna jest strona internetowa nie tylko o procesie Chodorkowskiego, ale o wszystkich innych też. I postanowiłam poszukać kontaktu z innymi rysownikami. Z tymi, którzy dokumentują rozprawy sądowe nie dla konkursu, ale dlatego że czują potrzebę aktywności obywatelskiej. Wtedy zrozumiałam też, że jeśli zbierze się rysunki ze wszystkich procesów, to od razu widać, że nie chodzi o jednorazowe naruszenie przepisów, ale tak wygląda cały system sądowy. Oczywiście wiele z tych procesów było powiązanych jeden z drugim. Na przykład tuż przed rozprawą kuratorów wystawy Sztuka zabroniona, sądzono kuratorów wystawyOstrożnie, religia. Wielka szkoda, że na tamtym procesie nikt nie rysował. Potem sądzono Pussy Riot, które z kolei podczas procesuSztuki zabronionej urządziły performance z wypuszczeniem przed gmachem sądu karaluchów. (Dostałam zamówienie na rysunki z ich procesu, mimo że rozprawę można było nagrywać). We wszystkich trzech procesach wyroki wydawała ta sama sędzia. Właśnie wtedy zaproponowałam organizatorom konkursu Rysujemy sąd przedłużenie istnienia strony internetowej. Zainteresowała się tym Zlata Ponirovskaya, która z własnych pieniędzy opłaciła przekształcenie strony internetowej konkursu w stały projekt.
Oczywiście nie miałyśmy dużego budżetu i nie było nas stać na wiele, ale wypuszczałyśmy plakaty i serie pocztówek promujących całe przedsięwzięcie oraz poszczególne wystawy i wydarzenia. Ja, zgodnie z moim wykształceniem, zajmuję się kwestiami wydawniczymi, projektowaniem wystaw, designem. Wzięłam także na siebie kontakty ze środowiskiem rysowników, to ja ich szukam i nie tylko w Rosji. Nawiązaliśmy współpracę z grupą ukraińskich rysowników, którzy rysowali procesy w Kijowie, podobne zresztą do naszych. Bardzo ważną pracę wykonuje Marina Napruszkina, artystka białoruska, zmuszona do wyemigrowania z Mińska. Maria mieszka obecnie w Berlinie, ale przez swoje dawne kontakty, przez znajomych i media cały czas obserwuje, co się dzieje na Białorusi, i wydaje taki rodzaj samizdatu. Dotarłam do Olgi Ławrientiewy, która rysowała proces działaczy partii Inna Rosja i za własne pieniądze wydała zbiór rysunków z tej rozprawy oraz do samotnego rysownika w Jekaterynburgu. W Moskwie rysują dwie bardzo ciekawe siostry, Lubow i Tamara Krutenko. Obie były wielokrotnie zatrzymywane podczas demonstracji i to też dokumentowały w rysunkach. To najaktywniejsi rysownicy. Skontaktowałam się z nimi i zaproponowałam, żebyśmy razem publikowali prace, żeby rysunki z procesów były dostępne powszechnie. W efekcie dzisiaj na stronie internetowej zebraliśmy dokumentację rysunkową z około 30 procesów. Możemy urządzać bogate wystawy. Oczywiście mamy problem z miejscem. Najpierw zwróciliśmy się do Marka Gelmana, kuratora sztuki, jednego z niewielu zainteresowanych współczesną sztuką polityczną. To mistrz public relations. Zgodził się zostać naszym producentem i zaproponował, żeby wernisaż pierwszej wystawy zbiegł się w czasie z rozprawą sądową Aleksieja Nawalnego, jednego z aktywniejszych krytyków Putina. Rzeczywiście, zwrócono na nas uwagę, ale w prasie pisano, że Gelman otworzył wystawę popierającą Nawalnego. W tle pozostały wszystkie inne procesy, którym wystawa była poświęcona. Podobnie jak podczas procesu Chodorkowskiego cała uwaga mediów skupiła się na najbardziej znanym nazwisku. Dlatego zadecydowaliśmy, że kolejna wystawa będzie wyraźnie poświęcona prawom człowieka. Szukaliśmy innego miejsca wystawowego i znaleźliśmy siedzibę stowarzyszenia Memoriał. Memoriał dał nam pieniądze na wydrukowanie prac i, co ważne, pracownicy Memoriału sprawdzili i zweryfikowali wszystkie cytaty, wszystkie sądowe wypowiedzi, które pojawiają się w rysunkach. Osią tej wystawy były prace z tzw. procesu 6 maja. Na wernisaż przyszli byli więźniowie polityczni oraz rodziny wciąż uwięzionych. Każdy z rysunków był opatrzony szczegółowymi informacjami: czyj to proces, o co oskarżano, jak się zakończył i jak sprawa wygląda dzisiaj. Przyjęliśmy zasadę, że interesują nas różne procesy polityczne, nawet jeśli nie podzielamy poglądów oskarżonych. Jednego dnia rysowaliśmy więc proces anarchistów a następnego − nacjonalistów. I rysunki z tych procesów pokazaliśmy na wystawie.
Całość składała się z dwóch części, które nazwaliśmy, ale tylko dla siebie, agitacyjną i historyczną. W części agitacyjnej znalazły rysunki z trwających procesów. Chodziło o to, żeby przyciągnąć uwagę mediów i społeczeństwa. Część historyczna poświęcona była procesom zakończonym. Wystawialiśmy oryginały prac, nie wydruki. Niestety, zabrakło pieniędzy, żeby wydać folder z tej wystawy. Jedynym śladem pozostała skromna gazetka. Przy okazji wystawy odbyła się duża dyskusja artystów zajmujących się sztuką społeczną. Zasadnicze pytanie brzmiało: jak za pomocą rysunku i działań artystycznych zainteresować ludzi niesprawiedliwością, która dzieje się w sądach.
W tych skromnych warunkach wystawa przyciągnęła sporą uwagę, co uważamy za sukces. Niestety, nie mogliśmy pokazać wystawy podczas festiwalu książki, który odbywa się zawsze w czerwcu w Moskwie. Tam można by liczyć na szerszą publiczność, ale zadziałała cenzura. Fragment wystawy pokazaliśmy za to w centrum Sacharowa w Moskwie. Mieliśmy nadzieję, że znajdą się aktywiści zainteresowani pokazaniem wystawy w mniejszych miastach. Technicznie nie byłoby to trudne, wydruki prac można powiesić w bardzo prosty sposób, ale jak zawsze w regionach zderzyliśmy się z problemem znalezienia miejsca. Znowu chodzi o cenzurę. W Jekaterynburgu nikt nie chciał wynająć nam pomieszczenia. W Omsku moja znajoma dostała zgodę na pokazanie rysunków w salach uniwersytetu, ale bardzo szybko pomieszczenia zostały zamknięte bez podania powodów, a organizatorzy z Omska poprosili nas, żeby tego faktu nie nagłaśniać w mediach. Fragmenty wystawy pokazano na wystawie sztuki anarchistycznej w Helsinkach. Nie wątpię, że gdybyśmy tylko mieli nieograniczone możliwości jej prezentowania, spotkałaby się z o wiele szerszym odzewem.
Jednym z najważniejszych celów projektu Rysujemy Sąd jest stworzenie w przyszłości archiwum rysunku sądowego w Rosji. Przecież te rysunki mają historyczne znaczenie. Próbowałam zbadać, czy przed rewolucją i potem w Związku Radzieckim mieliśmy przykłady rysunku sądowego. Chodziłam do archiwów, bibliotek, rozmawiałam z historykami sztuki. Okazało się, że takie dokumenty się nie zachowały. Z okresu do rewolucji znalazłam rysunki z dwóch procesów, a z czasów radzieckich znalazłam jedną publikację w gazecie „Prawda”. Wydaje się to związane z tym, że rysunek sądowy nie może się rozwijać w sytuacji silnej cenzury. Cenzurowanie tekstu jest prostsze, a w rysunku zawsze coś niepoprawnego może się prześlizgnąć.
Dwa słowa o problemach i perspektywach. Poważnym problemem rysowników sądowych jest to, że w Rosji właściwie nie ma mediów, które byłyby gotowe publikować rysunki sądowe. Żeby mogła się rozwijać grafika sądowa, potrzebne są stałe zamówienie. Dokumentowanie rozpraw jest bardzo czasochłonne, to praca na cały etat. A w Rosji czujemy efekty kryzysu gospodarczego. Ja ostatni raz rysowałam na procesie Bojowej Organizacji Rosyjskich Nacjonalistów (BORN) i tylko dlatego, że zabroniono rozprawę fotografować. Zajęło mi to całe 5 miesięcy. Jako aktywistka społeczna nie mogę sobie na to więcej pozwolić. Najważniejsze, że strona internetowa wciąż działa i że pojawiają się nowe dokumenty. Jeśli ruszy fala nowych procesów, znowu sama pójdę do sądu i namówię kolegów. Trzeba powiedzieć, że sztuka społeczna w Rosji to nadal dziewicze pole. Nie ma chętnych do wspierania takiej działalności. Coś wiem na ten temat. Przez pięć lat realizowałam działania artystyczne z dziećmi. Wypracowałam program dla grup dziecięcych, ale zbioru dziecięcych rysunków dokumentalnych nie udało się wydać. Potem razem z koleżanką, historykiem sztuki, realizowałyśmy projekt Ołówek Feministyczny. Były to jedne z pierwszych w Rosji feministycznych działań z elementami obrony praw człowieka. Bez przynajmniej minimalnej pomocy z zewnątrz sztuka społecznie zaangażowana nie jest możliwa.
PYTANIA Z SALI (wybór)
Czy łatwo jest wejść na rozprawę sądową?
Oficjalnie sądy są otwarte dla wszystkich. Problem w tym, że rozprawy odbywają się, specjalnie zresztą, w bardzo małych pomieszczeniach. Na te spektakularne procesy wpuszczani są tylko dziennikarze z największych mediów, tylko dla nich są akredytacje, inni nie mają szans wejść. Ponadto, zgodnie z prawem, sąd nie może zabronić mi rysowania w trakcie procesu, ale czasem musiałam wyjść, bo mnie wypraszano. I co mogłam zrobić? Nic.
Czy obecność artystów wpływa pozytywnie na werdykt sądowy, jak zdarzało się na procesach opozycjonistów w czasach Polski Ludowej?
Na sam werdykt nie, ale na atmosferę podczas posiedzenia, na to, jak sąd odnosi się do oskarżonych - tak. Był też taki proces sądowy, na który jako rysownicy mieliśmy niewielki wpływ. Na mojej macierzystej uczelni zwolniono niezgodnie z prawem wykładowców. Rysowałam ten proces i poprosiłam innych absolwentów tej samej uczelni, żeby też przyszli i rysowali. I tak się stało. Było to bardzo przykrym zaskoczeniem dla rektora, dziekana i uniwersyteckich władz, że na sali sądowej siedzieli rysownicy, a ich prace po kilku minutach były widoczne w internecie. I sąd tych zwolnionych wykładowców do pracy przywrócił.
Na ile jest Pani obiektywna jako rysownik?
W dymkach i opisie nie pozwalam sobie na żadne zmiany. Wszystkie scenki mają wartość dokumentu. Ale w samym stylu, w tym, jak przedstawiam poszczególne postaci, widać moje uczucia, nastawienie do konkretnej osoby. Nie chcę zamienić rysunku w obiektywny aparat fotograficzny. Staram się być raczej zaangażowanym świadkiem.
[i] ART-Moskwa 2005 to duże i głośne międzynarodowe targi sztuki, które odbyły się w dniach 24−29 maja 2005 roku w Centralnym Dom Artysty w Moskwie.