Oct 21, 2008 23:56
I o czym tak myślisz? Nie powinnaś, zwykle nie wychodzi ci to na dobre.
Mogłam zignorować Istotę. Takich pytań-zaczepek zadawała setki w ciągu dnia. Coś jednak, może kaszka manna z cynamonem pachnąca śniadaniami u babci, może ciche pomrukiwanie śpiącego psa, a może po prostu mój kaprys spowodowało, że odpowiedziałam.
- Myślę o studiach. Dziwnie jest słyszeć, jak wszyscy „zaliczają” przedmioty i zrywają się, jeśli tylko wiedzą, że nie będzie sprawdzana obecność. Ja rozumiem, czasem trzeba, czasem naprawdę ma się dość…
Jak ty, kiedy na trzeciej godzinie socjologii darłaś kartkę na strzępy i przygotowywałaś się do mistrzostw Polski w obracaniu długopisu między palcami?
- Niekiedy może nawet bardziej - przyznałam łaskawie. - Ale przecież nie w trzecim tygodniu roku. W liceum nie wszystko było interesujące. Nie wybieraliśmy sobie przedmiotów, więc na takiej fizyce na przykład, nie wiem, kto patrzył na kogo z większym wyrazem rozpaczy i niezrozumienia w oczach - psor Fox na bandę humanistów, czy odwrotnie. Jednak teraz, ludzie sami wybrali sobie kierunki kształcenia i nawet pomijając drobną weryfikację marzeń przez proces rekrutacji, wciąż trafili na coś, co leży w kręgu ich zainteresowań, prawda?
Istota przepłynęła przede mnie, czego zasadniczo nie robiła zbyt często. Zwykle była cichym głosem wiszącym to nad moim lewym, to prawym ramieniem.
Pewnie i prawda. Większość osób z twojego kierunku deklaruje, że był to ten wymarzony.
- A jeśli nawet nie, to nie znalazłam osoby, której byłby zupełnie obojętny. Bo on JEST ciekawy. Może przemawia tu przeze mnie entuzjastka, ale chcę chodzić na wykłady nie dla bezsensownego zaliczenia, ale dla wiedzy. Jestem jej głodna w tym stopniu, co spragniona zabawy. Potrzebuję obydwu i żadne się nie wyklucza, jeśli tylko zachowa się równowagę. Dlatego tak bardzo dziwią mnie ci wszyscy studenci. I profesorowie też, żeby nie było. Bo po co marnować kilka godzin swojego i naszego czasu, na dyktowanie z kartki regułek? Albo na pierwszym wykładzie powiedzieć, że się takowych prowadzić nie lubi i nie będzie, więc mamy nauczyć się sami? Obiecuję, że dam z siebie ile tylko mi się uda, ale nie jestem geniuszem i nie wszystko mogę. Potrzebuję nakierowania, naprostowania, jakichś drogowskazów zawartych na szczęście w większości moich wykładów. Inaczej równie dobrze mogłabym raz na pół roku przychodzić na egzaminy, nie oglądając twarzy żadnego z wykładowców.
Oj, zebrało ci się na wieczorne wynurzenia.
- Zebrało - potwierdziłam. - I tak, wiem, że marudzę. Czasem trzeba.
Byle nie za często.
Istota była wyjątkowo nieprzekorna tego dnia. Może po prostu było zbyt późno, jak na puchate Stworzenie i chciała iść spać. Ja też powinnam. Jutro kolejny dzień zmagań. Jeszcze tylko zerknięcie na kilka stron Tatarkiewicza… Mam tyle książek na wykłady do przeczytania, a ja zaczytuję się w Historii filozofii. Chyba też nie jest ze mnie taki wzorowy student.
cynamon,
istota,
studia,
jamnik