To przez Nasię! Aaaaa, ja przepraszam!
Słów: 562
Fandom: Lost
Ostrzeżenia: Crackfick. Deathfick. Jawyer.
Dedykowane: Wiadomo komu.
Przepraszaaaam!
Kręciła się już od rana.
Właściwie to wczesnym świtem cały obóz został postawiony na nogi donośnym okrzykiem Jina:
- Inna!
... I natychmiastową odpowiedzią.
- Czy ja wyglądam na UFO?
Na to jednak Jin już nie potrafił odpowiedzieć.
Starano się ją ignorować, jednak teraz, gdy jej nogi wystawały z namiotu Sawyera, stało się to niemożliwe. Nogi zamerdały radośnie, lecz po chwili uniemożliwiono im tę czynność, gdy Wściekły Sawyer i Sayid Jak Zawsze Oaza Spokoju wspólnymi siłami wyciągnęli ją na zewnątrz.
Dziewoja tuliła do piersi coś, co wyglądało na spodnie Sawyera. I kosę.
Sayid przyklęknął, ukrywając rozbawienie w otchłani wąsa.
- Odpowie nam panna na kilka pytań.
Natychmiast porzuciła spodnie.
- Będą tortury? - zapytała podekscytowana. - I krew? Dużo krwi?
- Raczej nie.
Ku ogólnej konsternacji wyglądała na śmiertelnie obrażoną. Wstała, otrzepała spodnie z piasku i westchnęła nostalgicznie.
- Kim pani jest?
- Wieszczką - odparła. Brwi Irakijczyka powoli powędrowały do góry.
- A co wieszczy?
- Głównie rychły zgon.
- Można wiedzieć czyj? - ciągnął niezrażony.
Wzruszyła ramionami.
- Najlepiej wszystkich.
- A imię?
Gwałtownie uścisnęła dłoń Irakijczyka.
- Pellamerethiel Deathfick, niezmiernie mi miło.
Lubiła poznawać bliżej swoje przyszłe ofiary.
*
Ułożyła kosę wygodniej na kolanach. Obciągnęła na biuście mroczną koszulkę z białym napisem Sama jesteś Deathfick i rozejrzała się po zgromadzonych. Zebrali się wokół niej ciasnym kołem.
Jak ćmy do ognia - przemknęło jej przez myśl.
Ana Lucia prychnęła pogardliwie i oddaliła się od kręgu. Pelle zanotowała, by zabić ją za pierwszym podejściem.
- Jestem nowym scenarzystą - wyjaśniła wesoło. W panującej ciszy można było usłyszeć trzepot skrzydeł przelatującej ćmy.
- A... co się stało z poprzednimi?
- Umarli. Bywa - dodała po chwili.
- W każdym razie - ciągnęła weselej - wprowadziłam w scenariuszu niezbędne zmiany. Następny odcinek będzie obfitował w krew, krew, jeszcze raz krew i krew. I seks - dodała po namyśle. - Tak, Charlie?
- Czyją krew?
Przekartkowała scenariusz.
- Nie martw się, giniesz dopiero w dwunastej minucie.
- Aha. - Brytyjczyk poczuł się nieswojo.
- Sawyer zamorduje cię żelazkiem. Tak Sawyer?
- Czyj seks?
- Twoja kandydatura została uwzględniona. - Położyła na to zdanie szczególnie duży nacisk. - Rozwiążemy wreszcie ten nieszczęsny trójkąt, Jack, Sawyer, Kate...
- I z kto wreszcie będzie z Kate?
Podniosła głowę znad kajecika.
- Z Kate...? Jack z Sawyerem. Kate spadnie z klifu.
Poprawiła kosę.
- Ale zacznijmy od początku. I proszę, ocućcie Jacka. Ma przeżyć do samego końca.
Zabrzmiało to szczególnie złowrogo.
*
- W zwiastunie z poprzedniego odcinka widz dowiaduje się, że przypadkiem zginęła Ana Lucia. A teraz przejdźmy do tego, co jest po napisach. Na początku jak zawsze niczego nieświadomy Charlie, cieszący się widokiem Claire ubranej skąpo i w ogóle... zwłaszcza w ogóle, ujrzy przelatującą ćmę. Nomen omen zmierzchnicę trupią główkę. Postanowi więc porzucić Claire i udać się za owadem. Ćma doprowadza go pod namiot Sawyera.
Charlie uchyla poły namiotu i zagląda w jego czeluść. Po chwili pada martwy.
Parę godzin później przysypanego naręczem bambusa znajduje go Sayid. Czoło Charliego zdobi szczególnie ładny ślad żelazka. Niestety Sayid nie dzieli się swoim odkryciem z nikim innym. Potyka się o korzeń i nadziewa na naostrzony bambus. Jakieś pytania? Nie? - Wyrysowała kosą zgrabne kółko w piasku. - To wróćmy na plażę. Jin, odkrywasz, że twoje dziecko nie jest twoje, podrzucasz więc Michaelowi kawałki fugu do zupy rybnej...
*
- ... I kiedy wszyscy już zginą, Sawyer i Jack będą mogli w zupełnym spokoju cieszyć się sobą i tylko sobą. Pytania?
Locke chrząknął znacząco.
- Przycisk.
Pelle podrapała się ostrzem kosy po głowie, przeanalizowała rozwiązania, przeklęła się w myślach dziesięć razy i wzruszyła ramionami.
- To będzie urocze i namiętne sto osiem minut przed końcem świata.