Fikaton 7x2

Sep 12, 2009 16:22

Do wczorajszego prompta. Dopiero dzisiaj wpadłam na pomysł, który nie wydawał mi się całkowicie beznadziejny.

Jeśli wpadniesz do Fangtasii...
akzseinga
True Blood/Angel
do True Blood spoilerów raczej brak, jeżeli chodzi o Angela to spoilery aż do finału.
1110 słów
ostrzeżenia: kilka przekleństw, chyba crack


JEŚLI WPADNIESZ DO FANGTASII...

Wparował do Fangtasii, jakby miejsce należało do niego. Nonszalancko wypuścił dym nosem i zanim drzwi zdążyły się za nim zamknąć, wyrzucił niedopałek papierosa na zewnątrz. Zabębnił ciężkimi wysłużonymi glanami o parkiet i bez zbędnego rozglądania się na boki podszedł prosto do baru. Kiwnął głową na Ginger.

Eric i Pam wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Zapowiada się interesująco.

~*~

- Daj mi coś mocnego, skarbie.

- Jaka grupa?

- Co? - strapił się. - Nie, nie chcę krwi. Daj mi coś wysokoprocentowego. Whisky. Tylko nie mów mi, że nie macie.

- Mamy - uspokoiła go malowniczo pogryziona barmanka i sięgnęła na półkę za sobą. Butelka, którą wybrała, była jeszcze nie otwarta. - Rzadko kto u nas to pije.

- Nigdy bym nie zgadł.

Spike uśmiechnął się niewyraźnie i sięgnął ręką do wewnętrznej kieszeni płaszcza, skąd wyciągnął wymiętoloną paczkę papierosów. Z niejakim smutkiem odkrył, że zostały mu tylko cztery fajki, z których aż jedna była niepołamana. Musi pamiętać, żeby przy następnym laniu po mordach zdjąć płaszcz.

- Tu nie wolno palić - zwróciła mu uwagę barmanka, stawiając przed nim napełnioną szklankę.

- A co tu, kurwa, można robić? Nie palicie, nie pijecie. Orgii też nie uprawiacie?

- Uprawiamy, ale tylko w poniedziałki. - Usłyszał za sobą znudzony męski głos pozbawiony tego irytującego przeciągającego głoski południowego akcentu.

Rzucił okiem przez ramię na cholernie wysokiego mężczyznę, który patrzył na niego z lekkim pobłażaniem. Spike zmiął w ustach przekleństwo. Nienawidził, gdy ktoś patrzył na niego z pobłażaniem. Zwłaszcza lekkim.

- Czyżby nasz nowy gość zgłaszał pretensje do sposobu, w jaki prowadzony jest mój lokal? - Gigant zwrócił się do barmanki.

- Żebyś wiedział, że zgłaszam pretensje - wtrącił Spike, przezornie nie wstając z krzesła. Miał nieodpartą pewność, że wówczas boleśnie odczułby swoje zaledwie metr siedemdziesiąt pięć. - Nawet muzyka jest pożałowania godna. Co to za pieprzone disco?

- Ach, Brytyjczyk. - Uśmiechnął się Gigant wszechwiedząco. - Słuchasz tylko punku z lat osiemdziesiątych?

- Z siedemdziesiątych. Ty?

- Jestem Szwedem. Słucham tylko szwedzkiego metalu.

Spike i Gigant przez krótką chwilę lustrowali się spojrzeniem, Spike mnąc papierosa w dłoni, Gigant nieruchomy jak góra, a potem:

- Kolejka na firmę, Punkowcu.

I ot tak, wszelka wrogość zniknęła.

- Dzięki, Metalowcu.

~*~

- No więc wracam z tego piekielnego wymiaru i co się okazuje? Że wampiry mają prawa wyborcze! Czasem zastanawiam się, czy trafiłem do dobrego świata, a nie jakiegoś alternatywnego, wiesz?

- Piekielnego wymiaru? - Eric po raz pierwszy od dawna odczuwał prawdziwe zainteresowanie. Na tyle duże, że nawet pochylił się nieco do przodu na swoim krześle. - I jak udało ci się stamtąd wydostać?

Tleniony odchrząknął i wyglądał, jakby szykował się do powiedzenia czegoś, co sprawia mu autentyczny fizyczny ból.

- To byłaby zasługa Sir Fałdy - przyznał w końcu. Eric nic nie odpowiedział, czekał z cierpliwością na wytłumaczenie. - Bardzo denerwujący wampir. Myśli, że jest lepszy, bo nie pija ludzi. Ma słabość do tych niewinnych blond dziewcząt, które sprawiają, że czuje się na powrót jak człowiek.

Eric przytaknął ze zrozumieniem.

- Tak. I ona widzi go takim, jakim jest teraz, i wybacza mu grzechy jego przeszłości.

- Ale on nigdy do końca nie może sobie wybaczyć. Więc zaszywa się w ciemnym pokoju i pogłębia fałdę na czole.

- Mimo że jest teraz prawdziwym bohaterem.

- Który zakłada agencję detektywistyczną.

- Mój segreguje śmieci.

- Mój czyta tego od rozkładającej się padliny.

- Mój gra na fortepianie. W jego grze możesz usłyszeć przejmujący ból istnienia.

- Mój ma na imię Angel i jego ulubioną piosenką jest Mandy Bary’ego Manilowa - wypalił Tleniony w sposób, który zazwyczaj kończy dyskusję. Rzeczywiście, Eric musiał przyznać, że Mandy była ciężkim do przebicia argumentem. Mimo to nie zamierzał się poddawać, chodziło w końcu o honor Billa.

- Mój… Czekaj. - Eric spojrzał na niego ostro. - Angel? Angelus? Irlandczyk z okropnymi włosami?

Punkowiec podniósł szklankę do ust, opróżniając jednym łykiem resztkę whisky. Odstawił naczynie z głośnym stukiem i westchnął zrezygnowany.

- Nie mów mi, że o nim słyszałeś. Pieprzony kurwa Angel. Wielka gwiazda wampirzego świata.

Tleniony wyglądał, jakby się obraził. W przypływie gniewu chyba nieco się zapomniał i oparł obute w glany stopy o stół. Eric przywołał go do porządku chrząknięciem i kiedy ten w końcu zrozumiał, o co chodzi, kontynuował:

- Kiedyś go nawet spotkałem, gdzieś w Polsce. Był wtedy bardzo młody i z tego co pamiętam zupełnie inny niż z twoich opowieści. W niczym nie przypominał mojego lokalnego Sir Fałdy.

- To dlatego, że wtedy jeszcze był bezduszny. Potraktuj to stwierdzenie jak najbardziej dosłownie, Kerry King - dodał znacząco.

Eric uniósł brew i odchylił się w swoim krześle do tyłu.

- Na pewno spodziewałeś się innej reakcji, Johnny Rotten, ale słyszałem już o dziwniejszych rzeczach niż wampir z duszą.

- Mówisz, jak stary dziad. Czekaj. - Poderwał głowę do góry i utkwił w nim zaciekawione spojrzenie. - Był wtedy bardzo młody... Ile ty właściwie masz lat?

- Tysiąc.

- Tysiąc?!

- Tysiąc.

I nagle rozmowa stała się bardzo lakoniczna. Eric miał nadzieję, że nie potrwa to długo. Tleniony nie prezentował się najlepiej z tak szeroko otwartymi oczami.

- Ale ty… nie wyglądasz źle.

- Dziękuję. Wiem - Eric poprawił włosy.

Tleniony warknął zabawnie, najwidoczniej lekko zirytowany.

- Chodzi mi o to, że jedyny tysiącletni wampir jakiego znałem był cały… pomarszczony. I w ogóle. - Wykonał bliżej niezidentyfikowany gest, machając rękoma w okolicach swojej twarzy.

- Też mam trochę zmarszczek. Osobiście uważam, że są bardzo seksowne.

Eric spodziewał się, że ta uwaga wywoła w Tlenionym wybuch gniewu, ale zamiast tego spotkał się jedynie z jego nieco zafrasowanym obliczem.

- To nie pasuje. Zupełnie nie pasuje - mamrotał pod nosem Punkowiec.

- Co ci nie pasuje?

- To wszystko! - Machnął ręką w bliżej niesprecyzowanym kierunku. - Ten świat. Masz swojego Angela, ale... To wszystko zupełnie nie pasuje. Współczesność. Czy wy tu macie Pogromczynię? - zapytał w końcu.

- Pogromczynię?

- Wampirów.

Eric zaśmiał się szczerze.

- Nie, nikt nas tutaj nie gromi.

Tleniony wstał od stołu, prawie go przewracając. Kilka razy przeszedł się w tą i z powrotem, emanując na cały bar niewyobrażalnym wkurwieniem, a potem wskazał palcem na Erica.

- Widzisz, kurwa. Wygrywam. Twój Sir Fałda przynajmniej nie wysyła cię do alternatywnego świata. Zjebaniec.

~*~

Wyszedł z Fangtasii, jakby wiedział, dokąd iść dalej, chociaż sytuacja przedstawiała się zupełnie odwrotnie. Jeszcze zanim drzwi zdążyły się zamknąć, Eric dostrzegł, jak Punkowiec z błogim wyrazem twarzy zapala złamanego w pół papierosa. Eric szczerze go polubił. Nic tak nie łączy jak muzyka i wspólne wrzucanie na znajomych.

- Pam.

Pojawiła się przy nim w przeciągu ułamka sekundy, jakby nieco mniej zblazowana niż zwykle.

- Słyszałaś wszystko?

- Tak.

- Zadzwoń do Buffy i daj jej znać, że Spike się znalazł.

Polubił go, owszem, co nie znaczy, że w zapomnienie poszły negatywne uwagi na temat Fangtasii. Pewnych rzeczy nie puszcza się płazem.

fikaton 7: dzień drugi, fandom: angel, autor: akzseinga, fikaton 7, fandom: true blood

Previous post Next post
Up