Fikaton 6, dzień 4

Mar 16, 2009 23:50

Starałam się, naprawdę.

Tytuł: Non, je ne regrette rien.
Autor: upupa_epops
Fandom: Lost
Spoilery: Do 5x08, La Fleur
Ilość słów: 5x100
Ostrzeżenia: Piosenka - prompt skojarzyła mi się z inną piosenką. Wydaje mi się, że obie są z grubsza o tym samym. Skojarzenie z promptem dość odległe i pokrętne, ale nie mogłam się oprzeć.


Non, je ne regrette rien.
Oh I'd rather walk a winding road
Rather know the things I know
See the world with my own eyes
No regrets, no looking back, no goodbyes
No goodbyes
Kim Richey, A Place Called Home

1.
Płytę z przebojami Edith Piaf Desmond odnalazł w bunkrze dopiero po śmierci Kelvina. Słuchał jej nieustannie podczas kilku pierwszych nocy. Tak było łatwiej nie przespać alarmu.

Nie rozumiał ani słowa, pociągała go sama melodia. Była dziwnie znajoma. Możliwe, że Penny puszczała te piosenki w ciągu tych niewielu krótkich dni, kiedy mieszkali razem.

Jego życie mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Mógł oświadczyć się Penny, mógł nie wstępować do armii, mógł nie wsiadać na łódź. Wtedy wszystko byłoby inne.

Mocny głos Edith Piaf brzmiał z adaptera, a Desmond siedział na kanapie i ze wszystkich sił powstrzymywał łzy. Non, je ne regrette rien.

2.
Charlie zawsze gustował w rockowych klimatach, ale pamiętał, że jego mama miała kiedyś kilka płyt Edith Piaf i słuchała ich z upodobaniem. Kilka piosenek utkwiło mu w głowie na dobre, zupełnie jak zapach świątecznego puddingu.

Zawsze starał się nie oglądać za siebie, nie rozpamiętywać. Zbyt wiele błędów popełnił, żeby mieć skłonności do retrospekcji. Wolał patrzeć w przyszłość. Na kołyskę w namiocie Claire, nie na obrazy w swojej głowie. Rozczarowana twarz Lucy, zaćpana Liama, zszokowana matki. Woreczki z heroiną.

Charlie nucił Aaronowi piosenkę Edith Piaf wyuczoną w dzieciństwie i bardzo się starał nie pamiętać niczego więcej. Non, je ne regrette rien.

3.
Gdy Sawyer i Juliet przychodzili na kolację do Amy, z adaptera brzmiały zawsze piosenki Edith Piaf. Paryski wróbelek, mała kobietka o potężnym głosie.

Dawno temu (lub za wiele lat - nie było to zbyt istotne) miał dyżurną płytę z tymi przebojami. Wrzucał ją do odtwarzacza zawsze, gdy kobieta, którą oszukiwał, wyglądała na sentymentalną romantyczkę. Francuskie piosenki zawsze działały. Zresztą nie tylko piosenki.

Teraz miał nowy dom i nowe życie. Kolejna skóra po wielu poprzednich. Nowe kłamstwa i wciąż stare melodie.

Sawyer pił wino i wybuchał śmiechem, a w tle ciągle słyszał przejmujący głos Edith Piaf. Non, je ne regrette rien.

4.
Claire poznała Edith Piaf, kiedy była już w ciąży. Dostała płytę w prezencie od koleżanki. Przesłuchała ją wtedy raz i rzuciła w kąt. Thomas lubił ciszę, gdy malował.

Przypomniała sobie, gdy usłyszała kołysanki nucone Aaronowi przez Charliego. Wtedy, w Australii, była przez chwilę bardzo szczęśliwa. Gdy Thomas odszedł, Edith Piaf czasem zagłuszała jej ciszę i strach po nim.

Na wyspie każdy dostawał nowe życie, czy tego chciał, czy nie. Trudno powiedzieć, na ile różniło się ono od starego.

Dlatego Claire odchodziła w stronę morza zawsze wtedy, gdy słyszała, że Charlie śpiewa nad kołyską Edith Piaf. Non, je ne regrette rien.

5.
- Edith Piaf?
- Tak.
- O czym śpiewa?
- Śpiewa, że niczego nie żałuje.

Od kilku dni próbowali sklecić nowe życie ze starych przyzwyczajeń. Sayid zdążył już nawet dostrzec, że Nadia zawsze śpiewa przy pracy.

- Musiała być szczęśliwa.
- Właściwie nie była. Ale chyba naprawdę nie żałowała.

On żałował wielu rzeczy, chociaż - wiedział to doskonale - nie zmieniłby nic, gdyby miał żyć ponownie. Nie chciał drugiej szansy. Z perspektywy czasu nie ma dobrych i złych decyzji, są tylko decyzje podjęte.

Sayid zamknął oczy, by lepiej wsłuchać się w szorstki głos Edith Piaf. Non, je ne regrette rien.

fikaton 6: dzień czwarty, autor: upupa_epops, fandom: lost, fikaton 6

Previous post Next post
Up