Fikaton 5, dzień piąty

Oct 13, 2008 22:04

Autor: mlekopijca
Fandom: Battlestar Galactica
Tytuł: Krzesła, karty, stół
Ilość słów: 536
Spojlery: Chyba żadnych.

Fik dedykuję krzesłu z Torchwood Poznań

Seria karciana, stan chronologiczny na dzień dzisiejszy:
1. Szampon, karty, TMI
2. Spodnie, karty, whiskey
3. Krzesło, karty, stół



- Co się dzieje, co straciłam? - rzuciła Kara, przepychając się przez tłum przy pomocy łokci. Helo już otwierał usta, by powiedzieć dokładnie, co się dzieje, ale łokieć Starbuck wbił mu się w okolice przepony i zamiast tego zgiął się w pół, gwałtownie wypuszczając powietrze. Odpowiedziała jej Seelix, która wcześniej strategicznie skryła się za Karlem.

- Hot Dog rozjebał krzesło.

- Nie nazywaj tego krzesłem, to hańba dla krzeseł! - rzucił Hot Dog, przenosząc się z pozycji horyzontalnej do względnie stojącej. U jego stóp leżały karty i szczątki czegoś, co kiedyś rzeczywiście mogło być meblem.

- To było bardzo dobre krzesło! - zaprotestowała Racetrack. - Co najważniejsze, to było moje szczęśliwe krzesło!

- Chyba pół wieku temu, bo w tej chwili to bardzo dobre drewno na opał. - Hot Dog podniósł z podłogi to, co jeszcze niedawno było nogą nieszczęsnego mebla. - Widzisz? Nawet przywalić tym komuś nie można, złamie się od oporu powietrza. Znajdź inne.

- Jesteśmy w kosmosie. Skąd niby wytrzasnę nowe krzesło?

- Skąd mam wiedzieć? Zrób? Bogowie, mam w tyłku drzazgę wielkości Raptora.

- Idź do Cottle’a - zasugerował Skulls. - To będzie dla niego miła odmiana po pijanych członkach załogi i pijanych członkach załogi pobitych przez innych pijanych członków załogi.

- Nie będę świecił gołym tyłkiem przed Cottle’em! Mam swoją dumę.

- I drzazgę wielkości Raptora w tyłku. Duma albo lewatywa za pomocą nogi od krzesła, wybieraj.

- Zero litości dla poszkodowanego - mruknął Hot Dog, przekopując resztki nieszczęsnego krzesła pod stół. - Ja tu cierpię.

- Rozjebałeś krzesło, Hot Dog. Nie ma litości.

- Za to grozi śluza - rzuciła Seelix. - No co? - Wzruszyła ramionami, gdy spoczął na niej wzrok większości zgromadzonych. - A nie?

*

- Co to, kurwa? - spytała Kara, kiedy tydzień później przekroczyła drzwi kantyny, wymachując butelką szamponu przeznaczoną do puli.

- Krzesło pokoju - odparł Skulls, sącząc piwo z nadtłuczonej szklanki.

- Że hę?

- Hot Dog okazał się mężczyzną z honorem. Taka w każdym razie jest oficjalna wersja, bo wszyscy wiemy, że miał dosyć grania na stojąco.

- Ale skąd wygrzebał to?

- Od szefa. Wyjęli z vipera, który ostatnio rozwaliłaś.

- Co za to zrobił? Mył w nocy cały pokład, czy co?

- I vipery. To oficjalna wersja.

- A nieoficja… nie, czekaj, nie chcę wiedzieć.

Przy stole, rozparta w fotelu pilota, siedziała Racetrack i tasowała karty. Obok niej, przycupnięty na samym brzegu krzesełka, siedział względnie przywrócony do łask Hot Dog. Na środku stołu prezentowała się całkiem wysoka górka. Starbuck zdążyła zauważyć szczoteczkę do zębów, krem do rąk i względnie nowe majtki. Gra warta świeczki.

- Niesprawiedliwe! - burknęła, zabierając Skullsowi piwo. - Czemu ja nie dostaję nowego vipera za rozjebanie starego?

- Dostajesz - mruknął Skulls, nawet nie próbując odzyskać swojej własności. Nie było czego, bo Kara już wypiła do dna.

- To nie to samo. Dostaję, bo beze mnie dawno bylibyśmy tostami. Czemu nikt mi nie da vipera na własność?

- Widać Staruszek nie kocha cię aż tak bardzo.

Ale Kara już nie słuchała. Biegła w stronę stołu, szaleńczo wymachując szamponem.

- Racetrack! Tylko ty i ja, gramy o twój tron! Zjeżdżaj, kiełbasko.

Zepchnięty z krzesła Hot Dog z hukiem wylądował na stole, a stół i cała jego zawartość na podłodze. Zapadła poprzedzona soczystą kurwą cisza, którą przerwała wreszcie Racetrack.

- Hot Dog! Rozjebałeś stół!

fandom: battlestar galactica, autor: skye, fikaton 5: dzień piąty, fikaton 5

Previous post Next post
Up