Fikaton 5, dzień trzeci

Oct 11, 2008 22:05

Autor: mlekopijca
Fandomy: Firefly i BtVS
Tytuł: Fik o jedzeniu
Ilosć słów: 626
Spojlery: W wypadku Firefly wystarczy pilot; powiedzmy że połowa siódmego sezonu Buffy



1.

- Co kryjesz w sobie, moja śliczna? - zapytał Jayne, pukając w wieko szczelnie zamkniętej skrzyni. Stojący za nim Simon przewrócił oczami.

- Jayne, nie molestuj zdobyczy - rzucił Mal, wyplątując się ze skafandra. Przez chwilę podskakiwał na jednej nodze, dopóki wreszcie nie zsunął opornej nogawki. Odrzucił skafander w kąt.

- Jeszcze się w sobie zamknie i nie otworzy - dodał Wash, przewieszając się przez barierkę. - A ja bardzo chciałbym wiedzieć, dla widoku czego musiałem zmusić autopilota do współpracy za pomocą młotka. Właśnie, Kaylee…

- Oj. Zabijacie całą przyjemność.

- To drewniana skrzynia, Jayne.

Tymczasem Zoe zdjęła łom ze ściany i wcisnęła go w ręce Mala.

- Otwórzmy, zanim Jayne wywoła u niej traumę.

- Hej!

- Przypominam, że molestowany towar traci na wartości - odwarknęła.

- Kapitanie? Mogę? - Oczy Kaylee były bardziej sarnie niż u rasowej sarenki, więc Mal po prostu wręczył jej łom.

- Czyń honory, Kaylee.

Kaylee uczyniła z radością, wpychając końcówkę łomu między szparę w deskach. Pełną wyczekiwania ciszę przerwał trzask pękającego drewna i huk spadającego na metalową podłogę wieka. A potem pełen radości okrzyk Kaylee.

- Mój Boże, prawdziwe jedzenie!

- Czy mówiąc: prawdziwe jedzenie, masz na myśli prawdziwe jedzenie, a nie, powiedzmy, syntetyczne wyroby udające jedzenie, jakie jemy zazwyczaj? - upewnił się Wash, podchodząc do skrzyni. - Bo jeśli… miłosierny Buddo, czy to szynka?

- Czy to wódka? - Jayne upadł na kolana obok skrzyni. - Wiedziałem, że jesteś wiele warta, moja piękna...

- Nie całuj szynki! - zaprotestował Wash. - Mamy to jeść!

- Bo będziemy to jeść, kapitanie? Prawda? Nie sprzedamy?

Mal chciał zaprotestować, słowo „długi” cisnęło mu się na język, ale jego załoga nie zwracała już na niego najmniejszej uwagi, zajęta klęczeniem obok skrzyni i wyciąganiem z niej coraz to nowych produktów.

- Zróbmy przyjęcie! - pisnęła Kaylee. - Kapitanie, możemy zrobić przyjęcie?

Mal wiedział, że odmówienie teraz spowodowałoby utratę szacunku całej załogi, jeśli nawet nie bunt. Ostatecznie, nie chciał być kapitanem, który upadnie, pokonany przez przetworzoną wieprzowinę.

- Zezwalam - odparł i chwilę później tonął w uścisku Kaylee.

2.

- Problem żywieniowy wciąż pozostaje nierozwiązany - powiedział Xander, wyłaniając się zza futryny, dźwigając dwie torby pełne zakupów. Przeszedł jeszcze kilka kroków, postawił torby na szafce i złapał się za krzyż.

- Zeusie miłosierny, dlaczego wy macie super moce, a to ja noszę zakupy?

- Jesteś mężczyzną - odpowiedziała Dawn, podnosząc wzrok znad książki pełnej grafik, których Xander nawet nie chciał oglądać. Odbierały apetyt.

- Halo, równouprawnienie. Zresztą, Spike też jest mężczyzną, pomijając fakt, że jest martwy i jest wampirem, a jakoś nie widzę go, żeby zasuwał po supermarkecie.

Dawn wymruczała coś, co brzmiało jak „słońce” i „południe”.

- Okej. - Xander klasnął w dłonie. - To kto gotuje i co gotuje?

- W grafiku jest kolej Kennedy.

- Żartujesz? Jej ostatnie dzieło mogłoby zabić nieumarłego, chcę żyć, na Zeusa, wszyscy chcemy. Wiem, dlaczego wcześniej nie wpadliśmy na to, żeby mordować naszych wrogów jedzeniem? Rozwiązałoby to tyle problemów…

- Ktoś wspominał problem żywieniowy? - Kubek herbaty i towarzyszący mu Giles przestąpili kuchenne progi.

- Dokładnie! Mamy do wyżywienia trzydzieści zdrowych, silnych, młodych, nie myśl o tym, Xander, dziewcząt, co daje mniej więcej sześć opakowań płatków dziennie, kilka litrów mleka, cztery worki frytek, jakieś dwa kilo pomidorów, bo połowa ma hopla na punkcie zdrowego odżywiania, i wiesz, że to wszystko twoja wina?

Giles wykonał strategiczne dwa kroki w tył i napotkał plecami futrynę.

- Potrzebujemy też krwi dla Spike’a, papieru toaletowego, najlepiej na tony, i tak, twojej herbaty - wyliczał dalej Xander. - A poza tym mamy debet.

- Debet?

- Czy ty w ogóle widziałeś rachunki? Powinniśmy pobierać opłatę od metra podłogi do spania. Niedługo powieszą list gończy z moją twarzą na drzwiach wszystkich spożywczych w Sunnydale.

Giles zrobił krok w bok i wycofał się z kuchni.

- Głód zabije nas wcześniej niż apokalipsa - obwieścił optymistycznie Xander i zajął się upychaniem kartonów mleka w lodówce.

autor: skye, fikaton 5: dzień trzeci, fandom: buffy the vampire slayer, fikaton 5, fandom: firefly

Previous post Next post
Up