ZWL 2x04

Jul 27, 2008 20:31

Autor: miss_magrat i girlupnorth
Fandom: How I Met Your Mother
Spoilery: do 3x06, ale niezbyt poważne
Ilość słów: 1679 (731 autorstwa girlupnorth, reszta napisana przez miss_magrat)
Prompt: Porno
Ostrzeżenia: Porno. Oraz możliwa obraza uczuć religijnych.

Pomysł - miss_magrat. Nie wiemy, czy ZWL można pisać w tandemie, ale ponieważ w innym wypadku żadna z nas nic nie wrzuci, a tekst się nam podoba…


Od: Zajebisty Barney [awesome.barney@gmail.com]
Do: Lily [l.aldrin@yahoo.com], Robin [cherrybat@gmail.com], Marshall [marshall212@hotmail.com], Ted [ted.mosby@yahoo.com]
Temat: Gotowi na coś zupełnie zajebistego?

Moi drodzy przyjaciele! Wiem, że od wieków zadawaliście sobie to pytanie: „czy kiedykolwiek spłynie na mnie choć odrobina tego niezwykłego blasku i Barney pozwoli mi wypowiedzieć się na jego blogu?” Niech was to dłużej nie martwi. Ten dzień nareszcie nadszedł! W jednej z moich następnych notek planuję poruszyć temat przemysłu pornograficznego i jego odbioru przez niższe jednostki. Tak, to o was mowa! Macie okazję opisać (w szczegółach i ze zdjęciami) wasz ulubiony film pornograficzny. A jeśli to wam nie pasuje (już ja znam was i waszą niechęć do dzielenia się ważnymi doznaniami), usatysfakcjonuje mnie film pornograficzny, który odmienił wasze życie. Tak więc do piór, do klawiatur! Dajcie Barneyowi to, czego potrzebuje!

(Mam nadzieję, że wszyscy docenią moją przebiegłość przejawiającą się w wysłaniu tego maila z zupełnie nowego konta pocztowego, co pozwoli odebrać wiadomość nawet tym, którzy nieopatrznie mój adres zablokowali wieki temu i wciąż go nie odblokowali. Scherbatsky, na Ciebie patrzę.)

Od: Ted [ted.mosby@yahoo.com]
Do: Barney [awesome.barney@gmail.com]
Temat: Re: Gotowi na coś zupełnie zajebistego?

Nie.

Od: Lily [l.aldrin@yahoo.com]
Do: Barney [awesome.barney@gmail.com]
Temat: Re: Gotowi na coś zupełnie zajebistego?

Chyba Ci odbiło. Znowu.

Od: Marshall [marshall212@hotmail.com]
Do: Barney [awesome.barney@gmail.com]
Temat: Re: Gotowi na coś zupełnie zajebistego?

a) Nie.
b) Założyłem konto na facebooku, dodaj mnie.

Od: Robin [cherrybat@gmail.com]
Do: Barney [awesome.barney@gmail.com]
Temat: Re: Gotowi na coś zupełnie zajebistego?

Zasponsorujemy Ci odwyk, co Ty na to?

Od: Zajebisty Barney [awesome.barney@gmail.com]
Do: Robin [cherrybat@gmail.com]
Temat: Re: Re: Gotowi na coś zupełnie zajebistego?

Na wkład pozostałych nie liczę, ale Ty? DAJESZ, SCHERBATSKY. Wiem, że potrafisz.

Blog Barneya

Dwa tygodnie temu w tym właśnie miejscu obiecałem zdobyć i opublikować cztery historie, których wspólny tytuł miał brzmieć „Moi przyjaciele i ich porno”. Wszyscy z nich mieli z przemysłem pornograficznym jakieś doświadczenia, najmniejszy chociaż kontakt. Niektórzy chodzili z gwiazdą porno (Ted), innych mylono z takową (Ted), jeszcze inni usiłują wmawiać sobie/swoim partnerom, że nie oglądają pornosów bądź mają nieszczęście pochodzić z kraju, który nigdy nie załapał, o co w nich chodzi (Kanada). Żadne nie mogło powiedzieć, że nigdy się z tematem nie spotkało. Powinni nie mieć problemu z napisaniem kilku słów dla przyjaciela. A jednak. Nie chcieli. Musiałem ich przekonać, nawet zmusić. Musiałem nawet posunąć się nawet do obietnicy, że nic nie zedytuję.

Misja nie była prosta, ale chociaż czekało mnie wiele przeszkód, zakończyła się powodzeniem.

Czytelnicy, pozwólcie mi przedstawić cztery prawdziwe historie. Moi przyjaciele i ich porno.

Historia Teda

Chcę zaznaczyć, że nie piszę tego z własnej woli. Za moimi plecami stoi Barney. I nadzoruje. I próbuje dopisywać komentarze, ale w tym wypadku mógłby przestać udawać, że zależy mu na czymś ode mnie i całość sfałszować, co pewnie i tak się stanie, prawda?

O czym to ja miałem? Ach, pornosy. Barney zdaje się działać pod wpływem błędnego przekonania, że cała ludzkość jest tak niezaspokojona jak on. Niestety, nie da się go przekonać, że jest inaczej. Są za mną lata prób. Nie mam więc żadnego wyboru, muszę coś tutaj napisać.

Podstawowy problem z zadanym tematem jest taki, że od dłuższego czasu wszystkie moje kontakty z przemysłem pornograficznym związane są w jakiś sposób z Barneyem. Wszystkie drogi prowadzą do niego. Każdy obejrzany film pornograficzny był wypożyczony na jego konto. Wszystkie traumy, które w związku z tym przeszedłem - również.

Największą traumą był z całą pewnością znaleziony pewnego razu przez niego film, w którym główną rolę grał gość nazywający się Ted Mosby. Jest to początek dosyć zabawnej historii…

…która to historia ciągnie się jeszcze przez cztery strony A4 i uwierzcie mi, drodzy czytelnicy, w wykonaniu Teda nie jest taka znów zabawna. Ani zbyt ciekawa. W moim niezmierzonym miłosierdziu oszczędzę wam przedzierania się przez nią.

Od Mężczyzny Nudnego przejdziemy teraz do Mężczyzny Martwego (bądź - jak niektórzy wolą to ujmować - Mężczyzny Żonatego).

Historia Marshalla

Film pornograficzny, który najbardziej zapadł mi w pamięć był zatytułowany „Pięć dróg do krainy Zengazmu” i to, że właśnie o nim piszę nie ma najmniejszego związku z tym, że mam jutro oddać raport, który Barney mi zabrał i zagroził jego zniszczeniem w razie, gdybym nic nie napisał.

Film opowiadał historię pięciu uduchowionych sióstr, które były do tego stopnia uduchowione, że dobra doczesne nie były już dla nich ważne i jak mówię o „dobrach doczesnych”, to chodzi mi o ubrania. Bardzo nie lubiły ubrań. Ich poziom uduchowienia pozwalał im również na wykonywanie wielu niedostępnych zwyczajnym ludzkim istotom akrobacji, o czym wiem z opowieści Teda, ponieważ ja powiedziałem „Dość wykorzystywania kobiet, nie mogę na to patrzeć!” i czy mogę już dostać z powrotem mój raport?

W przypadku Marshalla możemy zaobserwować typową przypadłość Mężczyzny Żonatego: niechęć do przyznania się do oglądania pornosów. Mężczyzna taki ma świadomość, że za każdym rogiem może się na niego czaić Żona i cała jego egzystencja jest jednym ciągiem unikania akcji, które mogłyby Żonę zezłościć. W tym wypadku, czytając tekst można idealnie rozpoznać moment, w którym Żona weszła do mieszkania. Smutne, prawda?

Czytelnicy moi, czas jednak poznać drugą stronę medalu: Żonę i jej hipokryzję.

Historia Lily

Barney za żadne skarby nie chciał uwierzyć, kiedy tłumaczyłam mu, że nie oglądam pornosów. Zazwyczaj. Znaczy, zdarzyło się parę razy, ale ten etap mam już za sobą. Zostawiłam go tam w momencie otrzymania dyplomu. Wszystko, co później w tajemniczy sposób wiąże się z Barneyem właśnie. Z Barneyem i jego profesjonalnie oświetloną kolekcją filmów pornograficznych. (Nie, Barney, NIE byłam „szczególnie zainteresowana” półką z Twoją „specjalną kolekcją” filmów z lesbijkami, nie masz co się cieszyć. W psychologii takie coś nazywa się „projekcją”, a po ludzku powiem Ci po prostu „CHCIAŁBYŚ”.)

Nie zamierzam nic opisywać ani wklejać żadnych zdjęć. Nie zamierzam nawet robić aluzji. Barney nie ma w tym momencie mnie czym szantażować, co bardzo mnie cieszy. Chciałabym natomiast poinformować, że pewien znany mi skądinąd student prawa twierdzi, iż co najmniej pięć filmów z kolekcji Barneya traktuje o praktykach zakazanych w stanie Nowy Jork pod karą więzienia i/lub wysokiej grzywny i/lub pracy społecznej. (Tenże znajomy mi student prawa wykazał godną pożałowania chęć bliższego zapoznania się z wyżej wymienionymi filmami, co szybko wybiłam mu z głowy. Tym niemniej jednak: strzeż się, Barney, bo nie znasz dnia ani godziny.)

Bardzo proszę: oto Żona w pełnej krasie. Nie pozwoli Mężowi na chwile radości, podle odbierze szansę na wzbogacenie jego poczucia estetyki - i nie da nic w zamian. Strzeżcie się, moi czytelnicy, strzeżcie. Niebezpieczeństwo czeka na każdego. Kiedy przyjdzie po was, musicie znaleźć w sobie siłę, aby z nim walczyć.

Przyszedł teraz czas na ostatnią odsłonę, autorstwa kobiety, która nie jest Żoną. Co ona na to wszystko?

Historia Robin

Tytułem wstępu chciałabym poinformować, że Barney używał prośby, rozsądnej argumentacji (w formie listy wyprodukowanych w Kanadzie filmów pornograficznych, wydruk której miał rozmiar książki telefonicznej miasta Nowy Jork), groźby (coś o centrach handlowych i teledyskach, nie słuchałam), szantażu (mój sobowtór, cygara, profesjonalna ekipa filmowa), ale tak naprawdę przekonał mnie dopiero (usunięto na mocy paragrafu 7, artykułu 36 Kodeksu Brachów - nie spodziewałem się po Tobie, Scherbatsky!).

Prawda jest taka, że nie chciałam psuć Barneyowi wyobrażeń na temat a) kanadyjskiego przemysłu pornograficznego, a przede wszystkim b) mojej skromnej osoby. Niestety (dla Barneya) nie robi się tu uwielbianych przez niego filmów, których akcja rozgrywałaby się nad brzegiem lazurowego morza, a obsada składała się z grupki młodych obozowiczek o wielkich piersiach i proporcjonalnie skąpych kostiumach kąpielowych, wybawianych z nudy wakacji w Kanadzie przez przystojnych ratowników (lub ratowniczki!). Porno biurowe także pozostawiamy tej złej, złej i zepsutej Ameryce.

Kanada to kraj jezior, rzek i pustkowi, kraj, w którym od miasta do miasta jedzie się poprzez połacie wiecznie zielonych lasów. Akcja moich ulubionych filmów pornograficznych (mam ich trzy) rozgrywa się właśnie w kanadyjskich lasach. I nie, nie występują tam wcale zagubione w puszczy uczennice wielkomiejskiej szkoły. (Spójrzmy prawdzie w oczy. Ja mam piersi. I to zupełnie niezłe. Widuję je codziennie. Nie czuję potrzeby patrzeć jeszcze na cudze.)

Bohaterowie pierwszego z moich ulubionych filmów to spędzający całe lato przy wyrębie drzew drwal i amerykański turysta, którego źle zaprogramowany GPS wyprowadził na manowce kanadyjskich lasów.

Wyobraźcie sobie: skwar lipcowego południa. Błyszczące od potu mięśnie ramion. Drwal wyciera czoło, zostawiając na nim smugę kurzu. Tymczasem na polanę wchodzi turysta, którego upał skłonił do zdjęcia podkoszulka. Mężczyźni mierzą się wzrokiem. Wymieniają zdawkowe powitania, ale obaj wiedzą już w tej chwili, że za kilka minut drwal będzie przypierał turystę do pnia najbliższego drzewa. Zanim jednak do tego dojdzie…

…nigdy już nie uwierzę w opowieści o dziewiczej Kanadzie. Mail naszej przyjaciółki zza północnej granicy ciągnie się jeszcze na ładnych kilka tysięcy słów, ale myślę, że nikt specjalnie nie jest zainteresowany czytaniem o seksie w kanadyjskiej głuszy - wystarczy, że mnie spotkało to szczęście. Morał z tej historii jest taki, że cicha woda brzegi rwie, a Twoje porno mówi o Tobie więcej, niż chciałbyś zdradzić.

I tym miłym akcentem żegnam Was, drodzy czytelnicy.

W następnym poście: wszystko, co chcieliście wiedzieć o mojej kolekcji filmów.

Barney

Od: Robin [cherrybat@gmail.com]
Do: Lily [l.aldrin@yahoo.com], Marshall [marshall212@hotmail.com], Ted [ted.mosby@yahoo.com]
Temat: Ważne

Mam hasło na bloga Barneya. Jakieś propozycje?

Blog Barneya

Drodzy przyjaciele! Najdrożsi Wyznawcy!

Ukażesz mi ścieżkę życia, pełnię radości u Ciebie (Ps. 16,11)

Wczorajszej nocy, kiedy po kolejnym udanym podboju (szczegóły dostępne na życzenie) powracałem do mojego kawałka raju, ogarnęła mnie światłość wielka i ukazał mi się anioł. Nie - tym razem nie było to moje odbicie w lustrze, tylko prawdziwy wysłannik Boga, mojego najwyższego Ojca.

Tak, drodzy przyjaciele. To prawda. Sądzę, że wielu z Was mogło zgadnąć wcześniej - w końcu przesłanki i znaki mnożyły się jak ślimaki po deszczu.

Przybyłem, by zamieszkać właśnie wśród Was i ku Wam kierować moje nauki, gdyż wiedziałam, że Nowy Jork jest siedliskiem zła straszliwszego niż Sodoma i Gomora. Niestety, ludzka natura jest słaba i sam wielokrotnie ulegałem pokusie. Na szczęście moi przyjaciele stali na straży mojej nieśmiertelnej duszy i interweniowali, zanim popełniłem naprawdę ciężki grzech. Z tego miejsca pragnę serdecznie Wam podziękować: Ted, zawsze byłeś dla mnie opoką; Lily, Marshall - Wasze małżeństwo i trwająca tyle lat miłość napawają mnie otuchą co do przyszłości ludzkości; Robin - każdy potrzebuje tak trzeźwo stąpającej po ziemi przyjaciółki, jak Ty.

Kolejne posty na blogu zaczną się ukazywać, kiedy tylko skonsultuję się z moim Ojcem co do mojej przyszłości na tej planecie.

Idźcie w pokoju

- Barney

zabójcze wyzwanie literackie 2, fandom: how i met your mother, zwl 2: runda czwarta, autor: miss_magrat, autor: girlupnorth

Previous post Next post
Up