Wiesz, następne części bardziej mi się podobały od pierwszej. Zwłaszcza druga, bo odkąd to mnie dotyczy, nie lubię komentować fików o śmierci. Drugi akapit drugiej części świetny, i podobało mi się to sfrmułowanie o możliwości i niebyciu.
Podoba mi się konstrukcja całości - bo każda z części opowiada o utracie - czegoś (kogoś) innego przez kogo innego. To fajny pomysł. Nie podoba mi sięnatomiest styl, cały czas mi coś zgrzytało, a drugie zdanie tekstu brzmi mi bardzo niedobrze. Bardzo natomiast spodobały mi się dwa fragmenty: Radzi sobie całkiem dobrze, musi zatrzymać się i wysiąść tylko raz. (sniffnęłam) oraz: (na pierwszej wspólnej parze hot-dogów, konkretnie) (kwiknęłam).
Mnie natomiast nic nie zgrzytało, ale może dlatego, że jestem ostatnio superkrytycznie nastawiona do własnych tekstów i w cudzych dostrzegam tylko same plusy. :P Pierwszy akapit całkiem mi się podobał, natomiast drugi i trzeci po prostu wgniotły mnie w ziemię. Zwłaszcza słowa o jeździe Impalą bez Sama, strachu Johna i tym, że Dean chciałby się zamienić słowami, to naprawdę daje do myślenia. I choć wysłuchałby go, to i tak nie mógłby zrozumieć, bo nie siedział tam wiosną, kiedy suche przez większą część roku jezioro napełnia się wodą i nie widział tego, co oni, Sam, Jess i ta bohaterka, Sylvia. Ale ten fragment naprawdę chwycił mnie za serce; to czytanie książki i chęć, by odczytać Jess fragment, który szczególnie Sammy'm poruszył, to takie ludzkie, no i chyba pasuje do bohatera. ;)(chyba nie w sensie, że coś jest z tekstem nie tak, tylko w sensie, że oglądałam tylko 7 odcinków XD Wiadomo, o co chodzi.) Świetne, brawo. :)
Eeej, wpadłaś na podobny pomysł! W sensie z częścią pierwszą :) Więc nie martw się, jeśli czujesz, że Ci nie wyszło, jakby co jest jeszcze alternatywna wersja, skoro ja się na Johna też zamachnęłam... ;)
Moja ulubiona to część druga, z Deanem. Jest po prostu świetna, bardzo obrazowa i bardzo prawdziwa.
I to jest ten moment, kiedy w westernach zwycięski bohater chowa colta do kabury, podnosi, otrzepuje i wkłada na głowę swój kowbojski kapelusz, a potem chwyta za siodło, jednym płynnym ruchem wskakuje na konia i odjeżdża w stronę zachodzącego słońca. Więc Dean podnosi się, zgina i prostuje zdrętwiałe palce, zakłada na nos ciemne okulary i wsiada do Impali, po czym uruchamia silnik i, mocno dociskając pedał gazu, odjeżdża spod dworca z piskiem opon, odprowadzany kilkoma zniesmaczonymi spojrzeniami osób czekających na swój autobus.♥ za ten akapit, bowiem absolutnie wymiata. Tyle trzeba: przestajesz patrzeć, wsiadasz do samochodu, mechanicznie zapalasz silnik, odjeżdżasz, ktoś inny jedzie w drugą stronę. Z tego kawałka emanuje właśnie
( ... )
Comments 8
SPN XD
Reply
:P *przewraca oczami w myślach" XD
Dzięki.
Reply
Nie podoba mi sięnatomiest styl, cały czas mi coś zgrzytało, a drugie zdanie tekstu brzmi mi bardzo niedobrze.
Bardzo natomiast spodobały mi się dwa fragmenty:
Radzi sobie całkiem dobrze, musi zatrzymać się i wysiąść tylko raz.
(sniffnęłam)
oraz:
(na pierwszej wspólnej parze hot-dogów, konkretnie)
(kwiknęłam).
Reply
Reply
No, ale przecież Szał nie mógł wiecznie trwać, ech. ;)
Dzięki za komentarz :)
Reply
Pierwszy akapit całkiem mi się podobał, natomiast drugi i trzeci po prostu wgniotły mnie w ziemię. Zwłaszcza słowa o jeździe Impalą bez Sama, strachu Johna i tym, że Dean chciałby się zamienić słowami, to naprawdę daje do myślenia.
I choć wysłuchałby go, to i tak nie mógłby zrozumieć, bo nie siedział tam wiosną, kiedy suche przez większą część roku jezioro napełnia się wodą i nie widział tego, co oni, Sam, Jess i ta bohaterka, Sylvia.
Ale ten fragment naprawdę chwycił mnie za serce; to czytanie książki i chęć, by odczytać Jess fragment, który szczególnie Sammy'm poruszył, to takie ludzkie, no i chyba pasuje do bohatera. ;)(chyba nie w sensie, że coś jest z tekstem nie tak, tylko w sensie, że oglądałam tylko 7 odcinków XD Wiadomo, o co chodzi.)
Świetne, brawo. :)
Reply
Reply
Moja ulubiona to część druga, z Deanem. Jest po prostu świetna, bardzo obrazowa i bardzo prawdziwa.
I to jest ten moment, kiedy w westernach zwycięski bohater chowa colta do kabury, podnosi, otrzepuje i wkłada na głowę swój kowbojski kapelusz, a potem chwyta za siodło, jednym płynnym ruchem wskakuje na konia i odjeżdża w stronę zachodzącego słońca.
Więc Dean podnosi się, zgina i prostuje zdrętwiałe palce, zakłada na nos ciemne okulary i wsiada do Impali, po czym uruchamia silnik i, mocno dociskając pedał gazu, odjeżdża spod dworca z piskiem opon, odprowadzany kilkoma zniesmaczonymi spojrzeniami osób czekających na swój autobus.♥ za ten akapit, bowiem absolutnie wymiata. Tyle trzeba: przestajesz patrzeć, wsiadasz do samochodu, mechanicznie zapalasz silnik, odjeżdżasz, ktoś inny jedzie w drugą stronę. Z tego kawałka emanuje właśnie ( ... )
Reply
Leave a comment