[fanfic] Aresztowanie cz. 1

Jul 01, 2009 18:57

Tytuł: Aresztowanie
Część: 1/2
Bohaterowie: Jin (Nega), Sono (Matenrou Opera), Yuu (Matenrou Opera)
Ostrzeżenia: przemoc, okrucieństwo
Krótkie streszczenie: Akcja dzieje się w kraju rządzonym przez bezwzględne wojsko. Jeden z bohaterów zostaje pojmany w celu przesłuchania.
Beta:
saku_ryo


- Powiedział już coś?
Postawny mężczyzna siedział za biurkiem, paląc cygaro, i patrzył pytająco na swojego podwładnego. Oczekiwał pozytywnej odpowiedzi oraz złożenia raportu na ten temat, lecz niestety nie otrzymał ani jednego, ani drugiego.
- Niestety, nic nie mówi o tych sprawach... Jest dość dyskretny i nie ufa mi na tyle, aby podzielić się czymkolwiek związanym z rebeliantami.
- Zastosuj bardziej radykalne metody, bo ta na pewno nie da żadnych rezultatów. Aresztuj go i przesłuchaj, natychmiast. Nie chce po dobroci, więc trzeba użyć siły. Udaj się tam natychmiast i wykonaj rozkaz.
- Tak jest!
Jin zasalutował i szybko wyszedł z biura oficera. Nie chciał tego robić, ponieważ człowiek, którego kazano mu przesłuchiwać, stał się jego przyjacielem przez te kilka tygodni. Na początku miał tylko udawać kogoś, kto chce nawiązać z nim znajomość tylko po to, aby zdobyć jego zaufanie i wyciągnąć z niego informacje na temat rebeliantów. Niestety, Sono był bardzo ostrożny i dyskretny w tych sprawach, więc Jin nie dowiedział się od niego dosłownie nic... Nie chciał wykonywać tego rozkazu. Każdy wiedział, jak wyglądają przesłuchania w jednostce. Zdecydowanie nie przestrzegano tam podstawowych praw człowieka. Jin sam miał okazję przesłuchiwać wielu aresztowanych i wcale nie wspominał tego zbyt miło. Nie miał jednak żadnego wyboru, po prostu tak mu kazano. Mógł albo torturować tych ludzi, albo skazać siebie na śmierć, ponieważ taka właśnie była kara za nieposłuszeństwo.

Nie miał odwagi, aby iść tam i zabrać Sono na posterunek. Rozkazał dwóm żołnierzom niższej rangi, aby go aresztowali i przyprowadzili do pokoju przesłuchań. Sam w tym czasie wyciągnął z szafki wysokoprocentowy trunek, aby doprowadzić się do stanu, w którym będzie czuł mniej i będzie mógł zrobić więcej.

Po kilkudziesięciu minutach do pomieszczenia wprowadzono go. Był wyższy od Jin'a, ale szczuplejszy. Spojrzenie miał obojętne, dopóki nie zauważył jego znajomej twarzy.
- Jin, co tu robisz? Czy możesz ich poprosić, aby mnie wypuścili? To chyba jakaś pomyłka...
Próbował grać spokojnego, jednak z tonu jego głosu można było wywnioskować, że wcale taki nie jest.
- Nie mogę ich poprosić, zostałeś aresztowany z mojego rozkazu i dopóki nie powiesz mi tego, co chcę wiedzieć, nie wyjdziesz stąd.
Te słowa były dla niego trudne do wypowiedzenia, lecz zdawał sobie sprawę, że jeśli Sono będzie uparty, będzie musiał zrobić coś o wiele gorszego.
- Nie rozumiem, o co chodzi?
Przesłuchiwany udawał zaskoczonego, jednak doskonale wiedział, że jest to najprawdopodobniej coś związanego z grupą rebeliantów. Nigdy do nich nie należał, lecz jego najlepszy przyjaciel byl jednym z nich i ciągle zachęcał go do pomocy w zorganizowaniu buntu, dzięki czemu miał trochę informacji na ten temat. Nie mógł jednak nic powiedzieć, ponieważ oznaczałoby to, że... schwytają Yuu i zabiją go.
- Przestań udawać, do cholery jasnej. Im szybciej zaczniesz gadać, tym prędzej będę mógł cię wypuścić... o ile sam nie jesteś z nimi związany. Wtedy oczywiście otrzymasz stosowną karę, lecz będzie ona złagodzona. Wszystko zależy od naszej współpracy.
Jin opierał się o biurko i z udawanym spokojem patrzył na Sono. W rzeczywistości miał ochotę wziąć karabin, zabrać stąd tego mężczyznę i uciec jak najdalej, jednak wiedział, że nie jest to wykonalne. Ten teren jest wręcz naszpikowany wojskiem. Ruszysz się kilka kroków, trafiasz na oddział uzbrojonych po zęby, niebezpiecznych typków.
- Nic nie powiem, ponieważ zostałem oszukany. Nienawidzę kłamców takich, jak ty. Rób co chcesz, nie usłyszysz ode mnie nawet jednego słowa.
- Czyli jednak coś wiesz... - Jin podszedł do niego, uśmiechając się złośliwie, a raczej fałszywie, ponieważ nie było mu do śmiechu. - Usiądź sobie i porozmawiamy. - Wskazał na stojące w centrum pomieszczenia krzesło.
Sono posłusznie zrobił, co mu kazano, po czym schylił głowę i wpatrywał się w dół, na niedomyte plamy zaschniętej krwi, która pokrywała podłogę.
- Wyglądają dość strasznie, prawda? - nic nie mogło umknąć uwadze Jin'a. - Jeśli tak bardzo cię intrygują, może chcesz przekonać się, jakim cudem na tej podłodze znalazło się tyle krwi?
- Nie interesuje mnie to. - Odparł przesłuchiwany.
- W takim razie podziel się tym, co wiesz na temat grupy rebeliantów ze wschodniej części miasta.
Jin nachylił się nad nim odrobinę, aby okazać przewagę, jednak nie zauważył, żeby wpłynęło to zbytnio na zachowanie Sono.
- Nawet gdybym wiedział, nie podzieliłbym się tym z tobą.
- Może chętniej porozmawiasz z moją pięścią?
Jin wymierzył silny cios w głowę Sono, który od razu chwycił dłonią uderzone miejsce, sycząc z bólu.
- Jeśli coś powiem, zabijecie mojego przyjaciela! Nie wydam go, nie ma mowy! Gdybyś chciał chronić kogoś ważnego dla ciebie, również siedziałbyś cicho! - Krzyknął ze złością. Miał ochotę wstać i oddać Jin'owi, lecz sytuacja zdecydowanie temu nie sprzyjała. Przy wejściu stało dwóch żołnierzy, którzy natychmiast rzuciliby się na niego, gdyby spróbował tknąć kogokolwiek.
Jin z kolei wiedział, że jest jeden sposób na to, żeby uwolnić Sono bez podejrzeń, jednocześnie nie narażając się na karę śmierci. Mógł nakłonić go to tego, aby pokazał mu siedzibę buntowników, w zamian pozwalając mu w jakiś sposób ostrzec ich przed wszystkim. Niestety, oficer nie wypuści ich, gdy zobaczy przesłuchiwanego w tak dobrym stanie, ponieważ wyda mu się podejrzane to, że poszło tak łatwo. Poza tym nie ma gwarancji, że Sono zgodzi się na to wszystko, ponieważ ludzie bywają różni...
"Przepraszam cię, muszę to zrobić..." - pomyślał, a potem chwycił przesłuchiwanego za ramiona i zrzucił go z krzesła, po czym z całej siły nadepnął na jego lewe ramię swoim ciężkim, wojskowym butem. Starał się być na tyle ostrożny, aby nie złamać mu żadnej kości, lecz na tyle brutalny, aby zadać mu jak najwięcej bólu. Przez cały czas próbował wyobrazić sobie, że to jego szef, ten cholerny oficer, który wydał mu tak popieprzone rozkazy.
- Czy teraz coś powiesz? - spytał Jin, zapalając papierosa i starając się jak najspokojniej wypuścić dym z płuc.
Gdyby ci cholerni żołnierze nie stali przy wyjściu, wszystko byłoby prostsze. Niestety, taka była procedura ze względu na bezpieczeństwo. Nie mógł ich wyprosić, to byłoby podejrzane.
Sono milczał. Jedynie z wyrazu jego twarzy można było odczytać, że cierpi...
- Skoro tak, będę musiał poczekać, aż zmiękniesz. - Jin chwycił jego dłoń, a następnie zgasił papierosa na jednym z opuszek jego palców. Następnie dźwignął przesłuchiwanego do góry i pchnął go w róg pomieszczenia, gdzie z sufitu zwisał gruby sznur. Ciasno związał nim ręce Sono tak, aby były uniesione pionowo do góry, uniemożliwiając mu siadanie.
- To ja sobie pójdę na przerwę, a ty pobawisz się z naszymi chłopakami... - spojrzał na strażników. - Życzę miłej zabawy. Róbcie z nim, co tylko chcecie, oprócz rozwiązywania rąk i uwalniania go, jasne?
Mężczyźni z zadowoleniem opuścili swoje stanowisko i podeszli do aresztowanego. Jin jak najszybciej wyszedł z pomieszczenia. Próbował wmówić sobie, że to tylko sen, nic takiego nie miało miejsca... Za chwilę obudzi się, patrząc na ściany swojego pokoju, w swoim domu, w kraju pełnym spokoju, bez dyktatorskich rządów i tortur. Dla pewności mocno uszczypnął się w dłoń, lecz ta odpowiedziała bólem. Postanowił, że spróbuje jakoś pomóc Sono. Mógł przecież opuścić jednostkę w każdej chwili. Może znajdzie jakieś informacje w jego mieszkaniu i spróbuje ostrzec jego przyjaciela i razem wymyślą, w jaki sposób mogliby uratować tego chłopaka...

- Idę po zapas piwa dla oddziału, bo mi trują dupę i spada im morale... - mruknął do wartownika, mijając bramę.
- To przynieś mi butelkę czegoś mocniejszego... Zostało mi jeszcze sześć godzin, a strasznie mnie suszy... - poprosił mężczyzna.
- Jasne, nie ma sprawy.
Jin zamiast do sklepu, pojechał do wschodniej części miasta. Tam, gdzie mieszkał Sono. Była to dość obskurna dzielnica, pełna biedoty i pijaków. Przestępczość nie występowała, ponieważ została wytępiona. Nawet za kradzież rzeczy o niewielkiej wartości, można było dostać surową karę, więc ludzie woleli nie ryzykować.
Ostrożnie wszedł po sypiących się schodach, nie dotykając ścian, które pokryte były warstwą brudu, kurzu, przeróżnych napisów i innych paskudztw. Na szczęście nie musiał włamywać się do kawalerki Sono, ponieważ zamki były wyłamane. Najprawdopodobniej żołnierze podczas aresztowania działali aż nazbyt zdecydowanie, co raczej było normą. Musieli wywoływać strach, aby ludzie byli posłuszni.
Wewnątrz mieszkanka panował artystyczny nieład, jednak były to tylko porozrzucane rzeczy, nic więcej... Jin zawsze widział je w takim stanie. Sono po prostu nie chciało się sprzątać. zawsze powtarzał, że po pięciu minutach i tak znów będzie bałagan, więc nie ma to sensu. Niestety, Jin'owi bardzo utrudniało to poszukiwania. Nie chciał zostawiać tych dwóch żołnierzy sam na sam z mężczyzną na zbyt długo, ponieważ nie byli oni wyszkoleni i mogli mu zrobić zbyt wielką krzywdę. Musiał jednak im pozwolić zająć się więźniem, jeśli chciał opuścić jednostkę, a także wypaść bardziej wiarygodnie przed oficerem. Bez tego jego plan nie udałby się z pewnością.
- Sono, jesteś tu? Co tu się... KIM TY JESTEŚ?!
Do mieszkania wszedł ktoś obcy. Mężczyzna miał część włosów zaplecionych w warkoczyki, a reszta swobodnie opadała mu ja jedno z ramion i plecy. Na twarzy miał dziwny makijaż... a może tatuaż?
- Kim TY jesteś? - Zadał pytanie Jin.
- Ja? Przyszedłem do So... - Mężczyzna zauważył mundur, który miał na sobie Jin. Od razu wyjął z kieszeni broń i wycelował w jego pierś. - Pieprzony żołnierzyku, GDZIE ON JEST?! Zabiję cię, jeśli coś mu zrobiliście!!!
- Spokojnie. - Jin podniósł ręce do góry. - Sono został aresztowany i chciałbym jakoś mu pomóc.
- Kłamiesz. Tak samo załatwili mojego ojca. Będziesz chciał wyciągnąć ode mnie informacje, udając, że jesteś taki dobry! Niby co mógłbyś zrobić?! Nie rozśmieszaj mnie! Całe to wasze wojsko to jedno, wielkie gówno! Nie ufam wam!
- Wysłuchaj mnie, proszę... Jeśli mnie zabijesz, nie wiadomo co się z nim stanie... Jedyne, co mogę zrobić, to nakłonić go do pokazania oddziałowi żołnierzy, gdzie znajduje się baza rebeliantów. Może być nawet fałszywa, a oddział mógłby zostać wybity, nie obchodzą mnie... Masz rację, to jest jedno, wielkie gówno.
Twarz nieznajomego nieco złagodniała, lecz nie opuścił on broni.
- Twój plan ma sens, ale nie znaczy to, że ci ufam. Jeśli Sono spadnie chociaż włos z głowy...
- Jeśli będzie nietknięty, oficer będzie coś podejrzewał. Przykro mi, ale musiałem go zostawić z dwoma żołnierzami i...
Mężczyzna wystrzelił z pistoletu. Kula na szczęście tylko drasnęła skórę w okolicy brzucha Jin'a.
- To tylko ostrzeżenie. Jeśli obiecasz przekazać wiadomość Sono, pozostawię cię przy życiu. - Nieznajomy wygrzebał spod stosu przedmiotów notes i długopis, bezbłędnie zgadując gdzie znajdowały się te przedmioty. Następnie napisał coś na kartce i wręczył ją Jin'owi. - Błagam cię, przekaż mu tą informację... Jeśli mówisz prawdę, będę ci wdzięczny.
- Zrobię wszystko, co tylko w mojej mocy, obiecuję.
Jin szybko zbiegł po schodach i wsiadł do auta. Na tylnym siedzeniu znalazł jakieś szmaty, którymi spróbował chociaż odrobię zatamować krwawienie. Wyglądałoby to podejrzanie, gdyby wrócił z plamą krwi na koszuli, bez osobnika lub martwego ciała tego osobnika, który mu to zrobił. Po drodze wstąpił do sklepu po alkohol i wrócił do jednostki. Wartownikowi dał wódkę, a resztę zostawił w samochodzie. Potem poszedł na górę, do sali przesłuchań. Przed wejściem do środka, wyjął z kieszeni otrzymany wcześniej skrawek papieru i przeczytał co było tam napisane...

"Sono, spróbuj zaprowadzić ich do tego starego bunkra, wiesz gdzie... Tam, gdzie bawiliśmy się, gdy byliśmy dziećmi. Nie martw się o nas, uratujemy cię! Mam nadzieję, że mogę zaufać żołnierzowi, któremu dałem tą wiadomość... Yuu"

Jin złożył kartkę i schował do kieszeni. Następnie wziął głęboki wdech i wszedł do środka... Miał nadzieję, że ci dwaj szeregowi nie byli zbyt okrutni w stosunku do Sono...

Najpierw spojrzał w stronę biurka. Jeden z nich siedział na krześle i pił alkohol. Drugi siedział pod ścianą i z głupim uśmiechem gapił się w róg pomieszczenia. Tam właśnie powędrował wzrok Jin'a. Nie spodziewał się, że to wszystko będzie wyglądało aż tak źle... Sono nadal miał skrępowane ręce, ale z braku siły, cały ciężar jego ciała opierał się na sznurze i nadgarstkach... Miał poszarpane ubranie, a spory kawałek ściany i jego ciało zaplamione było krwią...
- Nieźle go załatwiliście... - Mruknął Jin, udając obojętnego wobec zaistniałej sytuacji. - Co mu zrobiliście?
- Na początku robił za worek treningowy, potem go pieprzyliśmy, a na koniec pobawiłem się tym. - Siedzący za biurkiem żołnierz wyjął z kieszeni scyzoryk sporego rozmiaru.
- Żyje chociaż?
- Ta, żyje. Przecież ma gadać, nie? To zostawiliśmy go jeszcze tobie...
- Na razie niech posiedzi w celi, bo nie chcę go za szybko załatwić. - Jin odwiązał sznur z nadgarstków Sono. Musiał chwycić jego bezwładne ciało, ponieważ mężczyzna był nieprzytomny i niewiele brakowało, a upadłby na ziemię. Jin chwycił go mocno i wyszedł z pomieszczenia, kierując się ku celom...

Do celi, w której umieścił więźnia, przyniósł tam wiadro z wodą i jakąś szmatę, oraz czyste ubranie. Mężczyzna nadal byl nieprzytomny, więc Jin zdjął z niego poszarpane łachy i rzucił je gdzieś w kąt. Następnie zmył zaschniętą krew i nasienie tych dwóch żołnierzy z jego ciała. Wolał nie wiedzieć, co robili. Dwóch, niewyszkolonych wariatów... Nie pierwszy raz widział coś takiego, ale wcześniej w ogóle go to nie obchodziło. Teraz miał ochotę udusić ich własnymi rękoma, a potem ukarać siebie w jakiś brutalny sposób za to, że posłuchał oficera i przyprowadził Sono w to miejsce.

- Obudź się, do cholery jasnej! - Najpierw delikatnie nim potrząsnął, a potem mocniej, ponieważ nie dało to rezultatu.
Więzień powoli otworzył oczy i od razu chciał uciec od Jina jak najdalej, lecz nie miał na to siły.
- Masz wiadomość od Yuu. - Wyszeptał żołnierz do jego ucha, jak najciszej, aby żaden człowiek nie był w stanie tego usłyszeć. - Idę do oficera i spróbuję go namówić, żebyś zaprowadził go w miejsce, o którym wspomniał twój znajomy. Przepraszam cię za wszystko, to moja wina... Wyciągnę cię stąd, obiecuję. - Po tych słowach złożył delikatny pocałunek na czole Sono. Sam nie wiedział, czemu to zrobił. Po prostu nie mógł się powstrzymać. Po chwili został jednak odepchnięty.
- Trzymaj się z daleka. Mam nadzieję, że to nie żadna pułapka. Na pewno rozmawiałeś z Yuu? - Powiedział cicho Sono.
- Na pewno. Zresztą przeczytaj to... i tak nie masz nic do stracenia, prawda? Ja naprawdę nie miałem wyjścia, takie otrzymałem rozkazy... Zaprzyjaźnić się z tobą i wyciągnąć od ciebie informacje. Chciałbym jednak pomóc ci stąd uciec. Trzymaj się planu, nic nie ryzykujesz, za to ja bardzo wiele. Zniszcz tą kartkę jak najszybciej i czekaj na mnie.
Sono pokiwał głową i zamknął oczy. Był bardzo słaby i chciał znów zasnąć, aby nie pamiętać tego, co robili z nim żołnierze...

- Zostawiłem aresztowanego z dwoma żołnierzami i nieco zmiękł... Powiedział, że może nas zaprowadzić do bazy. Nie zna jej adresu, bo to jakiś bunkier. Mówił, że wszystkich buntowników jest niewielu, chyba czterech dokładnie, to tylko część grupy. Można by ich złapać i przesłuchać, a wtedy dotarlibyśmy do większej grupy.
- Tak, słyszałem, że Iwao chwalił się jak we dwóch z Hirokim zabawiali się z tym człowiekiem... Nie dziwi mnie to, że zmiękł. Mogę was tam wysłać. Wystarczy ci pięcioosobowy oddział? Niestety, większość wojska jest w terenie, a reszta to niedorobione ofermy, wolałbym ich jeszcze nie puszczać na akcje, bo dadzą się zastrzelić.
- Dam sobie radę! Przecież jestem jednym z pańskich najlepszych ludzi!
- Musisz sobie poradzić, inaczej wiesz co cię czeka... Nawet jeśli jesteś dobry, porządek być musi. - Roześmiał się oficer. - Idź już, załatw to od razu i zmień mundur, bo masz cały we krwi, chyba trochę przesadziliście z tym przesłuchaniem... Dobrze, że ten człowiek jeszcze żyje.
Jin zasalutował i wyszedł z biura. Nie miał zamiaru brać ze sobą żadnego oddziału, ponieważ i tak nie miał gdzie wracać. Na pewno po chwili zorientowano by się, że jest zdrajcą i zaczęto by go ścigać.

Wrócił do celi i obudził Sono.
- Chodź, idziemy stąd... Już niedługo będziesz wolny.
Zakuł mężczyznę w kajdanki i zaprowadził go do samochodu, zachowując pozory kogoś, kto prowadzi więźnia, a nie ratuje człowieka. Podjechali do budki wartownika, który był za bardzo wstawiony i nawet nie zwrócił uwagi kto to, tylko otworzył szlaban. Jakie to szczęście, że został wcześniej obdarowany wysokoprocentowym trunkiem.

Tuż za bramą Jin zdjął Sono kajdanki i poprosił, aby wskazywał mu drogę. Przez cały czas miał wyrzuty sumienia, że zostawił go z tymi żołnierzami. Dlaczego w ogóle kazał go aresztować?! Mógł jechać do jego mieszkania i po prostu powiedzieć o wszystkim, a następnie pozwolić mu uciec. Bał się jednak oficera, a spotkanie z Yuu dodało mu pewności siebie. Nie wiedział, co ze sobą zrobi, gdy odda Sono w ręce rebeliantów. Nie będzie miał gdzie iść, a wojsko na pewno zacznie go ścigać za zdradę...
- Zatrzymajmy samochód pod moim domem, a pod bunkier idźmy pieszo. To bardzo daleko, prawie cały dzień drogi, ale nie będą wiedzieli, gdzie mają mnie szukać. Nie chcę narażać przyjaciół Yuu. - Zaproponował Sono.
- Dziwię ci się, że w tym stanie nadal możesz myśleć... Twoja sugestia jest dobra, jednak nie dojdziesz tam o własnych siłach. Ukradnijmy jakiś motor, sporo tego stoi pod pubem, a ja umiem uruchamiać je bez użycia kluczyka. Kiedyś, na samym początku, konfiskowałem takie rzeczy, kiedy tylko ktoś wyższy rangą miał zachciankę... W końcu wojsko może zrobić wszystko, co tylko chce.
- Kradzież? Nie będziesz miał przez to problemów?
- Nie wracam tam, nie mam już po co...
Sono nic nie odpowiedział. Zatrzymali się pod jego domem, a potem zakradli się pod niedaleki pub, w którym dość często bywali motocykliści. Niepostrzeżenie ukradli motor, którym wyruszyli w dalszą drogę.

Jechali kilka godzin bez przerwy. Sono co chwilę musiał walczyć z sennością. Trzymał Jin'a z całej siły, ponieważ bał się, że spadnie, o co nie było trudno w tym stanie.
- Tutaj wysiądziemy. Schowaj motor w krzakach. Musimy wejść do tego lasu, to około godzinę drogi stąd.
- Skoro to tak daleko, czy twoi przyjaciele zdążyli dotrzeć na czas?
Sono uklęknął na ziemi i zaczął ją oglądać.
- Tak. Byli tu całkiem niedawno. Pół godziny temu, maksymalnie godzinę. - Mężczyzna wstał i spojrzał na Jin'a bardzo poważnym wzrokiem. - Musisz wiedzieć jeszcze jedno. Yuu potrafi być nieobliczalny, więc zastanów się, czy chcesz tam iść. On... może cię nawet zabić, uwierz mi.
- W tym stanie sam nie znajdziesz zbyt daleko. Poza tym wolę zginąć z ręki twojego przyjaciela, niż mojego oficera. Sam wiesz, jacy oni potrafią być okrutni... - Westchnął Jin i pomógł Sono iść do przodu.

Przez cały czas zastanawiał się nad tym, jak to jest umrzeć... W swoim życiu zabił tylu ludzi i nie zastanawiał się nad tym, że nagle przestawali istnieć. Zostawało tylko martwe, bezużyteczne ciało. Od dziecka wychowywano go na żołnierza i przyzwyczajano do widoku śmierci. Nie było to wyjątkowo przyjemne, ale nie wywoływało w nim również skrajnych emocji. Sam był traktowany dość brutalnie. Gdy skończył pięć lat, zabrano go od matki i rozpoczął się okrutny trening. Każdy z chłopców w obozie poddawany był tzw. "treningowi", który polegał na zwiększeniu odporności na ból zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Nietrudno domyśleć się, że polegało to na biciu oraz wykańczających organizm ćwiczeniom. Ci, który to przetrwali, nie mieli litości dla innych ludzi. Jin również. Dość rzadko miał okazję kontaktować się z cywilami, więc cały jego świat przewrócił się do góry nogami, gdy poznał Sono. Mężczyzna pokazał mu, czym jest dobroć.
Każdego dnia o siódmej rano wychodził na podwórko, żeby nakarmić bezdomne koty, mimo że sam prawie nie miał co jeść. Czasem sąsiedzi coś mu przynosili... Wtedy Jin przekonał się również, czym jest bieda. W jednostce raz w tygodniu dostawali dość dużą sumę pieniędzy, którą mogli przeznaczyć na własne zachcianki. Nie wolno było pomagać cywilom, jednak Jin złamał tą zasadę i przyniósł coś Sono od czasu do czasu w takich ilościach, aby nie wyglądało to zbyt podejrzanie. Fascynował go ten świat normalnych ludzi i w momencie, w którym zaczął odkrywać czym jest przyjaźń, kazano mu dokonać tego aresztowania...

- Jesteśmy prawie na miejscu. Lepiej wracaj, dopóki nie zauważyli cię razem ze mną. - Sono zatrzymał się i oparł o drzewo, oddychając z trudem. Gdyby nie Jin, dałby za wygraną w połowie drogi, lecz z pomocą żołnierza był w stanie dość bardzo daleko. Miał jednak wrażenie, że zaraz zemdleje i nie trafi na do bunkra.
Jinowi w ostatnim momencie udało się go złapać i ochronić przed upadkiem na ziemię.
- Mam iść przed siebie?
- Tak... - Wyszeptał Sono i zamknął oczy, czując, że mężczyzna bierze go na ręce.
- Nie martw się o mnie, ty na pewno tam dotrzesz. Najwyżej umrę, co w tym takiego strasznego? Zostanie wam tylko moje ciało, z którym możecie zrobić wszystko...
- Jin, ty chyba nie wiesz, czym tak naprawdę jest śmierć... Nie chcę, żebyś umierał...
Żołnierz przez chwilę zastanawiał się nad tym wszystkim. Czy chodziło o to uczucie, które towarzyszyło mu, jak chciał uratować Sono i ochronić go przez innymi, kiedy nie chciał go skrzywdzić i zadać mu cierpienia? Być może... jednak czemu ktoś miałby martwić się o człowieka, który zabijał innych?
- STÓJ TUTAJ! ODDAJ NAM SONO I RZUĆ BROŃ! - Usłyszał za sobą. Delikatnie położył ciało słabego mężczyzny na ziemi, a potem pozbył się wszystkich pistoletów i noży, które miał przy sobie. Poczuł, że ktoś go chwyta z całej siły i przywiązuje do drzewa. Ten sam człowiek podszedł do Sono i zaczął szeptać coś do jego ucha. Jin rozpoznał go od razu. To ten, którego spotkał w mieszkaniu i napisał wiadomość dla swojego przyjaciela. Przez chwilę bardzo cicho rozmawiali, a potem przyszło kilku innych mężczyzn i zabrali Sono. Jin i Yuu zostali sami.
- Ciesz się, że nie przyprowadziłeś za sobą żadnego ogona, bo inaczej już byłbyś martwy. W takiej sytuacji pozwolę ci żyć, jednak najpierw odwdzięczę się za to, co przeżył Sono! - Yuu podniósł jeden z noży leżących na ziemi, pozostawionych tam przez Jina.
- Rób co chcesz... Wątpię, żebyś wiedział, na czym polega trening w jednostce. Nie będziesz bardziej brutalny od nich, ale jak chcesz wyżyć się na mnie, nie zabraniam ci. - Odparł spokojnie Jin, nie czując strachu. Przyjaciel Sono zareagował na te słowa z obojętnością.
- Sam byłem jednym z nich, więc doskonale wiem, na czym to polega. Wiem również, jak wyglądają przesłuchania. Rzadko widywałem ludzi doprowadzonych do takiego stanu, lecz pozostawionych przy życiu. Nie wiem, co przeżył Sono, ale uwierz mi, będziesz cierpiał jeszcze gorzej, niż podczas treningu na żołnierza. Opowiedzieć ci, co chcę zrobić, czy wolałbyś nie wiedzieć?
- Przesłuchiwałeś ludzi? Jeśli tak, nie próbuj na mnie tych sztuczek, znam je. - Odpowiedział Jin.
- YUU, CHODŹ TUTAJ!!! - Krzyknął ktoś z niedaleka. Mężczyzna spojrzał ostrzegawczo na żołnierza i wbił nóż w pień drzewa, tuż obok szyi Jin'a.

Przez bardzo długi czas, może dwa dni dobę, może dłużej, nikt nie interesował się żołnierzem przywiązanym do drzewa. Jin znał ten sposób, szczególnie, że cały czas znajdował się w pozycji stojącej i nie miał jak usiąść. Gorsze było to, że cały czas padało. Dlaczego deszcz zawsze musi wybrać sobie najmniej odpowiednią porę? Jin przez cały czas trząsł się z zimna, ponieważ pogoda do zbyt ładnej nie należała. Na dodatek nie był w stanie rozwiązać sznura. Węzeł był specjalnie stworzony do tego, aby nie móc go rozsupłać bez przecinania sznura. Niestety, wszystkie noże leżały na ziemi, zbyt daleko od niego... Żołnierz postanowił po prostu zamknąć oczy i czekać, aż w końcu ktoś przypomni sobie o nim. Bardziej martwił się o Sono. Nie chciał być przez niego znienawidzony, lecz najprawdopodobniej tak się stało, skoro nie przyszedł tutaj ani razu.

Nie wiedział, ile minęło czasu, lecz w pewnym momencie usłyszał jakieś kroki. Nie miał siły otworzyć oczy, wszystko mu było obojętne, czy przyszli go zabić, czy uwolnić. Nagle ktoś stanął przed nim, nic nie mówiąc. Uchylił powieki i zobaczył zmartwioną twarz Sono. Gdy mężczyzna zauważył, że Jin poruszył się, zasłonił dłonią usta, próbując nie krzyczeć.
- Nic ci nie zrobię, przecież jestem związany... - Mruknął pod nosem Jin.
- Nie o to chodzi, ale... ty żyjesz! Yuu mówił, że zabił cię zaraz po tym, kiedy wrócił do bunkra.
- Gdyby ci powiedział, przyszedłbyś tutaj i mnie odwiązał, więc nie dziwię się mu.
- Oczywiście! Zrobię to natychmiast! - Sono chwycił jeden z noży leżących na trawie i przeciął sznur. - Jesteś wolny. Niestety, obawiam się, że oni nie pozwolą ci tam wejść. Nawet nie wiesz, z jaką nienawiścią wypowiadali się na twój temat, szczególnie Yuu. On nienawidzi żołnierzy.
- Pieprzony hipokryta. - Jin usiadł na ziemi, żeby odpocząć i zaczął rozcierać obolałe nadgarstki. - Wiesz, że on też nim był? Zastanów się, czy nie mieliście jakiejś długiej przerwy w kontaktach? Na przykład zniknął, kiedy miał pięć lat, a potem pojawił się znikąd, po kilkunastu latach?
- Skąd ty to wszystko wiesz? On naprawdę...?
- Tak. Teraz wybacz, będę musiał opuścić to miejsce. Chciałbym tylko, żebyś przyniósł mi trochę wody i coś do jedzenia. Poradzę sobie jakoś.
- Poczekaj chwilę.
Sono zniknął za drzewami na kilkanaście minut, a potem wrócił z dużym zapasem jedzenia i kilkoma butelkami wody.
- Nie potrzeba mi aż tyle. - Jin spojrzał na pokaźny zapas wszystkiego.
- To nie dla ciebie, tylko dla nas. Chodź szybko, zanim wszyscy się obudzą, bo zaczną nas szukać.
- Słucham?! Czemu chcesz ze mną iść? Tu będziesz bezpieczny, lepiej zostań.
- Nie chcę... Wolę iść z tobą. Nawet nie wiesz, co czułem, gdy myślałem, że nie żyjesz. Teraz, gdy wiem, że jednak nie jesteś martwy, nie opuszczę cię, nawet na chwilę. - Sono pozbierał z trawy broń oraz noże, a następnie wyruszył przed siebie. - No rusz się, pokażę ci takie fajne miejsce. Lubiłem tam kiedyś chodzić, spodoba ci się.
Jin podążył za nim i po raz pierwszy w życiu poczuł, że nie jest na tym świecie sam.
_______________
Miał być oneshot, ale po konsultacji z moją betą doszłam do wniosku, że napiszę drugą część. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i skomentuje ^^

jin/sono, aresztowanie

Next post
Up