Fikaton, dzień siódmy

Sep 07, 2006 21:14

Dzisiejszy prompt mnie rozbawił, więc wyszło nie na poważnie;)

Dedykowane (moim tematem przewodnim jest chyba "zadedykuj komuś"XD) wszystkim obłąkanym, które piszą ten fikaton dzielnie i tak im świetnie idzie:)


- To naprawdę idealne miejsce na jakiś kurort dla bogaczy - mruknął Sawyer przeciągając się. Razem z Kate siedzieli nad oceanem i (tak dla odmiany) nie robili nic. Kobieta spojrzała na niego sceptycznie.
- Chodzi ci o ten urok ciągłego niebezpieczeństwa ze strony Innych, niedźwiedzie polarne w środku dżungli czy szczyptę prostej cywilizacji bunkra?
Sawyer przewrócił oczami.
- Trochę wyobraźni, kobieto. Spójrz na nasz obóz i wyobraź sobie, że stoi tu luksusowy hotel…
- Zejdź ze słońca, szkodzi ci - uśmiechnęła się kpiąco Kate.
- Nie przerywaj, daj się porwać wizji. Mamy nawet personel - wskazał na rozmawiających niedaleko Eko, Charlie’ego i Sayida. - Ksiądz do sakramentów lub szybkich spowiedzi po zdradzie męża z przygodnym współwczasowiczem lub seksownym właścicielem hotelu, czyli mną. Muzyk od siedmiu boleści, który fałszowałby do kotleta z dzika. Złota rączka do wszystkiego, akupunktura za dodatkową opłatą.
- To nie było śmieszne - odparła Kate, ale mimo woli wyobraziła sobie Sayida w dżinsowych ogrodniczkach, z pasem narzędzi na biodrach i zagryzła wargę.
- Było - odparł Sawyer i rozejrzał się po plaży. - O proszę, doktorek, pocieszyciel strapionych, on ma fuchę od ręki, po paru latach mógłby założyć szpital pod palmami albo salon SPA czy jak to nazywacie, wy, kobiety.
- My, kobiety, nazywamy to salonem SPA, ale też się nieźle orientujesz, ty, mężczyzno.
- Wiedza środowiskowa, skarbie. Ale lecimy dalej: Claire opiekowałaby małymi potworami - skoro ma własnego, kilka cudzych jej nie zaszkodzi, czyż nie? Grubasek byłby szefem kuchni, ale ktoś musiałby pilnować przed nim zapasów, powiedzmy, że Ana Lulu.
Kate nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Wizja Any jako strażnika żywności była powalająca.
- Koreańce mogą na potrzeby naszej wizji odgrywać rolę japońskich turystów, są wszędzie, to czemu nie na naszej wyspie.
- A co my byśmy robili?
- Ty byś trzymała kasę i pilnowała sejfu, jako specjalistka w tej dziedzinie. A ja? Ja bym rozłożył leżaczek, wpatrywał się w ocean i liczył dochody - wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Edit: po drodze popełniłam jeszcze drabble do prompta dla Skye:
Co Jack widzi, czyli jak wsadzić ciało Christiana Sheparda do prompta numer siedem

fikaton, lost

Previous post Next post
Up