Чеслав МИЛОШ
ЖИВЧИК
Лёгок он был на подъём, тот парень,
время убийц и утрат переживший -
знал он, что кто-то ему подарит
новую речь и заботу свыше.
С ним в подкидного судьба играла,
пряча тузы в рукаве до срока,
и в комплиментах под звон бокалов
он никакого не видел проку.
Набожный юноша, робкий мальчик,
был он таким - и таким же будет,
пусть даже это совсем не значит,
что простодушию верят люди.
Был он поляк, но поляк литовский -
там, где за сказкой полжизни скрыто,
песни былого почти по-свойски
в детстве учили его санскриту.
Дымилась от пролитой крови планета,
болтали, что боль очищает души.
Он молча завидовал вере этой
и тем, кто тогда уже знал, как лучше.
Страдал, и считал, что страдает мало,
шёл коридором стоящих смирно.
Солнце с упрёком над ним пылало.
Стыдно, что жив. И что умный - стыдно.
Нет у любви ни границ, ни правил -
чтоб над строкой не краснеть от злости,
ради читателя он оставил
свой бастион из слоновой кости.
Путаясь в мыслях, но не робея,
он разговаривал с целым миром.
Право, без эдаких чародеев
глохнут сердца и ржавеет лира.
Строился храм - из вчерашних песен,
завтрашних вздохов, молитв и плача,
дом, что вовеки не будет тесен
и не окажется вдруг утрачен.
И шелестело его устами
это предчувствие непростое -
мол, на последнем суде узнаем,
кто мы, зачем и чего мы стоим.
Пусть его зрение, слух и почерк
старость упрямо брала в кавычки,
смысла взыскующий днём и ночью
не научился жить по привычке.
Когда ж на границе вселенской стужи
сознание тлело и гасла память,
он только вымолвил «Почему же?» -
и ничего не успел прибавить.
Перевод с польского Игоря Белова
Czesław MIŁOSZ
ŻYWOTNIK
1.
Niezbyt rozumny ale wyznaczony,
Żeby swoj język rodzinny uświetnił.
Pewnie za sprawą specjalnej ochrony
Wiek zatracenia i zagłady przeżył.
2.
Igraszka losu, ktory się otwiera
Tylko stopniowo, jak gdyby gra w karty,
Nie oczekiwał rozgłosu ni berła,
Ani że dotknie strun krolewskiej harfy.
3.
Pobożne dziecię, zabobonny chłopek,
I prostoduszny miał zostać do końca.
Jego naiwność czytali na opak,
Choć była śmieszna i zawstydzająca.
4.
W rejestrze plemion był Polak litewski,
Mieszkaniec baśni pogańskich i mitu.
W dzieciństwie słyszał starodawne pieśni,
Nie wiedząc o tym uczył się sanskrytu.
5.
Dymiła wojną porażona ziemia.
Mowiono wtedy, że bol nas oczyści.
Zazdrościł innym czystego sumienia
I wiary w triumf narodowej misji.
6.
Cierpiał i myślał, że cierpi za mało.
Szedł korytarzem w nieruchomym tłumie.
Wielu z nich jego pamięci żądało.
Czuł wstyd, że żyje i więcej rozumie.
7.
Można rzec o nim, że podziwiał ludzi
Albo ich kochał, co pewnie jest jedno.
Bo ostatecznie dla kogo się trudził
Skoro odrzucał abstrakcyjne piękno?
8.
W swoim myśleniu nieco pogmatwany,
Zgłaszał swoj udział w rozmowie pokoleń.
Bardzo potrzebni są tacy szamani.
Bez ich mamrotań co począłby człowiek?
9.
Trwało wznoszenie ogromnej katedry
Z westchnień, okrzykow, hymnow i lamentow
Na dom dla wszystkich, wiernych i niewiernych
Na poskromienie prymitywnych lękow.
10.
Inaczej mowiąc, wierzył, że są wagi
Albo i miary ostatniego sądu,
Kiedy ukaże się nareszcie nagi,
Bez udawania i światopoglądu.
11.
Bawił się poźniej nadzieją kompensat
Za to, że stary, głuchy i kulawy
Poszukiwania sensu nie zaprzestał
I nie chciał żyć z samej tylko wprawy.
12.
A dużo było niezrozumiałego.
Choćby dwoistość żądz i aspiracji.
Ostatnim słowem stało się „Dlaczego?”
Zanim świadomość i pamięć utraci.