I udało się wyrobić. (:
Dzień piąty.
Prompt:
Mrrrrau!Fandom: LOST
Występują: Sawyer, Charlie i no...
Spojlery: nieznaczne, niedostrzegalne i nawet nie jestem pewna, czy w ogóle.
Słów: 516
Na problemy - Sawyer!
- Powiedz mi, jak ty to robisz?
Sawyer chciał się zdrzemnąć. Choć na chwilkę, ostatnio miał dla siebie tak mało czasu, że zaczynało go to irytować. A poirytowany i w dodatku - zmęczony Sawyer, to bardzo zły kompan do rozmowy. W tym właśnie momencie dopadł go Charlie.
- Ludzie! Dajcie wy mi choć trochę spokoju! Jak nie wrzucają mnie do dołu, nie zamykają w klatce ani ciągną przez pół dżungli, żeby pokazać mi kogoś, kto już dawno nie żyje, to nawet odpocząć nie pozwolą. Czy tu nawet prawie nieboszczyk nie może mieć chwili dla siebie? Też pytanie, jasne że nie może, przecież nawet tym zakopanym się na to nie pozwala. No to ja...
- Eee... Sawyer? O czym ty mówisz?
Machnął ręką. Nie będzie tłumaczył się temu statusiałemu narkomanowi.
- Że masz się wynosić z mojej samotni, tatuśku.
Charlie pokręcił się chwilę w miejscu, najwyraźniej nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu musiał uznać, że jego problem przerasta niedyspozycję Sawyera, bo usiadł przy nim i spojrzał na morze. Sawyer przeklął - chyba czas poważnie zastanowić się nad nowym świństwem, bo tylko jako wykluczonemu ze społeczności nikt nie zawraca mu d... No, ma spokój.
Uśmiechnął się z ponurą satysfakcją. Właśnie nadarzała się okazja - czy pozostali uznają morderstwo za wystarczający powód na czasową izolację?
- Bo widzisz, mam problemy z Claire...
- A co ja jestem, seksuolog?
Charlie zaczerwienił się i splótł nerwowo ręce.
- Nie... no, seksu to my... Nie, nie...
Sawyer jęknął. Nie, tylko nie psychoanaliza... I czemu on? Czemu to zawsze trafia na niego? Co on takiego zrobił tej wyspie, że tak mu się odwdzięcza?
Stary, uspokój się, bo zaczynasz myśleć jak Locke. A to już jest chore.
- Bo widzisz - ciągnął niestrudzenie Charlie. - Claire... Ona zachowuje się, jakby jej na mnie nie zależało...
- Słuchaj, ja nie mam zamiaru wzbudzać w niej zazdrości.
Charlie spojrzał na niego przerażony.
- Nie, no Sawyer, ja bym w życiu... Serio, stary, ale nie z tobą...
Sawyer posłał mu mordercze spojrzenie, tylko tyle był w stanie zrobić, nie wybuchając śmiechem.
- Znaczy, nie tak to miało zabrzmieć... No wiesz przecież... Ale ty jesteś taki jakby, eee... obeznany w te klocki i w ogóle...
- Obeznany?
- No doświadczenie masz! Wiesz ludzie gadają o tobie i Kate, i Anie. Chodzą ploty, że z Jackiem...
- Charlie - Sawyer z trudem nad sobą panował. - Idź stąd!
- Ale ja, ja...
- Wynoś się, jeśli nie nie chcesz zostać klientem domu pogrzebowego Al Dżaziry!
Charlie wstał pośpiesznie, otrzepując piasek ze spodni.
- No dobrze, już się tak nie unoś... I tak nie wierzę w te plotki...
*
Było już ciemno, kiedy Sawyer usłyszał szelest. Usiadł i wpatrzył się w wejście do namiotu. Uśmiechnął się.
- To ty - odetchnął z ulgą. - Już myślałem, że to znów Charlie.
Poczuł dłoń na swojej piersi.
- Wiesz, napastował mnie dziś na plaży.
- Napastował? To ciekawe...
- Nie? Chyba ma jakieś problemy z Claire... Nie, no nie po szyi.
Zanurzył dłoń w ciemnobrązowych włosach.
- Nie obcinaj ich, co?
- Nie zamierzam.
- No. A, wiesz, co mi powiedział?
- No co?
- Mówiłem, że nie po szyi, bo nie mogę się skupić... Że ludzie gadają. O nas.
- Niech gadają.
- No tak, tylko wiesz, może byśmy tak bardziej oficjalnie, nie sądzisz doktorku?
Mój pierwszy slaszyk... ^^