Prompt:
jeden i
drugiFandom: poterrolandia.
Występują: Remus Lupin, Maggie Gray, Syriusz Black i inni w większej ilości, ale mniejszym znaczeniu
Spoilery: nie.
Słów: 1 137
Początek
Maggie siedziała w pustym przedziale. Nie miała przy sobie kufra ani nawet plecaka. Wyszła z przedziału, w którym Lily, James i Syriusz świetnie się bawili, mało przejmując się otaczającym ich światem, a już zwłaszcza towarzyszami podróży. Świadomość opuszczenia Hogwartu dotarła do nich już kilka wieczorów wcześniej, teraz do szczęścia wystarczyła im wizja jasnej przyszłości, jaka rysowała się przed całą trójką. James i Syriusz będą aurorami, Lily dostała się na uczelnię magomedyczną, o czym od dawna marzyła. Ich przyszłość rzeczywiście mogła rysować się tylko w jasnych barwach.
Maggie była pełna obaw, że jej życie nie potoczy się prostą ścieżką. Przede wszystkim, sama nie wiedziała, co chciałaby właściwie robić. Przez ostatnie lata żyła w otoczeniu przyjaciół, w bezpiecznym zamku, pod opieką dorosłych ludzi. Jak teraz, w kilka dni, sama miała stać się dorosła? Wydawało jej się to niemożliwe.
- Można?
Dopiero teraz zauważyła Remusa, stojącego w drzwiach.
- Jeśli musisz - wzruszyła ramionami. - Ciebie też wykurzyli?
Twarz Remusa przybrała dziwny wyraz, wyglądał na zdenerwowanego. Maggie uśmiechnęła się ze zrozumieniem, obecność Lily mogła działać na niego toksycznie.
Krajobraz za oknem zmieniał się powoli. Z gór otaczających Hogsmeade wjechali w las. Teraz pociąg mknął przez pola, pokryte zieloną jeszcze pszenicą. Niebo przybrało ciemno granatowy kolor.
- Słychać grzmoty.
Maggie nie dziwiła się już wyostrzonym zmysłom Remusa. Uznała, że widocznie niektórzy rodzą się z taką wrażliwością i wolała nie zgłębiać tego tematu.
- Nadchodzi burza - mruknęła dziewczyna, przyglądając się towarzyszowi. Remus patrzył na niebo, a na jego czole rysowała się pionowa zmarszczka, wyglądał na zaniepokojonego. - Remus, chyba się jej nie boisz? - zapytała z niedowierzaniem.
Chłopak parsknął, lecz nie odwrócił wzroku od nieba.
- Tej nie.
Zapanowała cisza. Maggie czekała, aż on coś powie, jednak żadne wyjaśnienie nie padło, więc musiała zapytać.
W odpowiedzi chłopak wyciągnął z kieszeni jakąś gazetę.
- Wzmianka, na dziewiątej stronie - powiedział, podając jej papier.
Maggie przebiegła kilka wersów wzrokiem. Pełne niedowierzania oczy podniosła na chłopaka.
- Myślisz, że kilku zaginionych mugoli i jeden czarodziej mogą być niebezpieczni?
Remus pokręcił przecząco głową.
- W zeszłym roku krążyły po Walii opowieści o niejakim Voldemorcie, który, delikatnie mówiąc, nie prz... - zaczął, ale Maggie mu przerwała.
- Ty chyba nie wierzysz w te bzdury! To plotki, historyjki wymyślone przez jakieś znudzone babcie!
Dziewczyna zaczęła monologować. Remus uśmiechnął się z przekąsem - znał już tę dość interesującą cechę jej osobowości. Jednak szybko spoważniał.
Maggie przerwała.
- Wierzysz... - szepnęła po długiej chwili ciszy.
Ton jej głosu i dziwny blask oczu potwierdziły domysły chłopaka. Maggie też słyszała te opowieści i wierzyła w nie, tak jak on. Tylko ona wciąż bała się o tym myśleć. Miała nadzieję, że jeśli zapomni, problem zniknie. Remus dobrze wiedział, co Maggie czuła, sam też przez to przechodził. Tyko on bardzo szybko pozbył się złudzeń.
Nagle drzwi ponownie się rozsunęły i do przedziału wpadł Syriusz. Zatrzymał się na chwilę, obiegł wzrokiem całe pomieszczenie, rzucił okiem za okno, w końcu usiadł obok Maggie.
Już otwierał usta, zapewne by powiedzieć coś o Lily, kiedy dostrzegł gazetę. Nie odezwał się.
Maggie patrzyła niepewnie na obu. Remus nadal był spokojny, nad wyraz opanowany. Oparł głowę o wytarte siedzenie i czekał. Kiedy Maggie spojrzała na Syriusza domyśliła się, że Remus czekał na wybuch. Sądząc po wyrazie twarzy Blacka, nie dzieliło ich od tego wiele czasu.
Nie myliła się.
- Lupin, znów zaczynasz? - Black wydawał się spokojny, lecz były to tylko pozory. Jego oczy rzucały niebezpieczne iskry.
Remus tylko wzruszył ramionami.
- Za dobrze ci?! Kończymy szkołę, życie się zaczyna, a ty szukasz problemów na siłę!
Wyrwał Maggie gazetę i wstał. Właściwie - wystrzelił z miejsca, wyglądał niczym bóg wojny, który przypadkiem zstąpił na ten ziemski padół. Remus też wstał, twarz miał spokojną, ale Maggie zauważyła, że zacisnął pięści.
Syriusz rzucał ostre słowa, według dziewczyny - zbyt ostre, ale Remus nie zareagował. Czekał, aż Black się uspokoi. Jednak kiedy ten wspomniał o jakimś Greybacku, w Remusa coś wstąpiło. Chwycił Blacka za kołnierz i z impetem wcisnął w zamknięte drzwi.
- Przestańcie! - krzyknęła Maggie, skulona z przerażenia na swoim miejscu pod oknem.
Nigdy dotąd nie widziała Remusa Lupina w takim stanie. Nigdy nawet nie widziała go zdenerwowanego, a teraz...
Zwolnił uścisk. Podziałał na niego nie tylko krzyk Maggie, ale też czarne oczy Syriusza. Chłopak się przestraszył. Remus zamknął oczy, skulił się w sobie. Opuścił bezradnie dłonie i osunął się na siedzenie.
Syriusz nie wyszedł.
- Zobaczymy za kilka miesięcy, kto ma rację - powiedział spokojnie, próbując się uśmiechnąć. - I zobaczysz, że to będę ja!
- Nawet nie wiesz, jakbym tego chciał.
Maggie poczuła się niepotrzebna. Do tej pory była pewna, że cała ta trójka, Huncwoci - Petera nigdy do nich nie zaliczała - że wszyscy oni są jak bracia. We wszystkim zgodni, jednomyślni. Staną obok siebie w najtrudniejszych momentach.
- Ja... Ja muszę... - powiedziała cicho i wyszła odprowadzana wzrokiem Syriusza. Remus nie podnosił głowy.
Stanęła przy oknie i otworzyła je na całą szerokość. Chłodny wiatr owiał jej rozpalone policzki i spocone czoło. Zamknęła oczy, wspominając słowa Remusa.
Lord Voldemort... Tak, też słyszała to imię. Już od dawna powtarzała je matka, korespondentka "Proroka". To przez niego straciła tą pracę, jej też nikt nie wierzył. Maggie wierzyła matce i Remusowi. Wierzyła w doniesienia o Lordzie Voldemorcie i, co gorsza, obawiała się, że cały świat też im w końcu uwierzy. I ten jeden, jedyny raz wolałaby, żeby było inaczej.
Wracając do przedziału, zderzyła się z Syriuszem. Nie wymienili ani słowa, każde poszło w swoją stronę jakby się nie znali. Remus siedział już koło okna. Nie spojrzał na nią.
- Wierzę. Wiesz, jak wszystko się zmieni?
Remus tylko skinął głową.
Musiała spytać o coś jeszcze. Wiedziała, że nie powinna, wiedziała też, nie będzie mogła o tym szczególe zapomnieć.
- Kim jest ten Greyback?
Twarz chłopaka nie zmieniła się. Cały czas patrzył w okno, nieodgadnionym spojrzeniem obserwując niebo.
- Nikim.
*
Miesiąc później, na zaręczynach Lily i Jamesa, Remus Lupin - zaproszony wbrew dąsom Lily - rozglądał się za znajomą burzą czarnych loków. Maggie jednak nie było.
Podczas przyjęcia Syriusz odciągnął Remusa na bok.
- Stary, przepraszam - wyznał ze skruchą.
- Za co?
- Wtedy, w pociągu... Ty - Syriusz podniósł na niego przestraszone czarne oczy - ty miałeś rację.
Lupin skinął głową. Nawet nie miał ochoty z niego drwić. Doniesienia o tajemniczym ruchu stawały się coraz głośniejsze. Nazywali siebie śmierciożercami, a ich przywódca - niejaki Lord Voldemort - propagował hasła czystości krwi.
- Mugole też mieli kogoś takiego - powiedział Remus, obserwując Lily i Jamesa wywijających w tańcu. - W czasie drugiej wojny światowej. Adolfa Hitlera.
Syriusz pokiwał głową.
- Słyszałem, kiedy ojciec o nim wspominał. - Jego oczy zaszły mgłą, Syriusz przeniósł się myślami w miejsce, które już dawno wykluczył ze swojej pamięci. - "Mugol, a jakie ciekawe rzeczy głosił..." Ojcu bardzo to imponowało. Wiesz, czystość krwi i takie tam.
Obserwowali swoich przyjaciół, uśmiechniętych, tańczących, pełnych życia.
- Wyobrażasz sobie, jak to się zmieni? - zapytał Remus.
Syriuszowi wrócił dobry humor.
- Zmieni? - Uśmiechnął się. - Remus, walka ze złem, nasze przyszłe zwycięstwa...
- I porażki.
- Przestań! Wreszcie coś się będzie działo! Coś, w czym my wszyscy weźmiemy udział!
Syriusz roześmiał się, poklepał przyjaciela po ramieniu i ruszył w wir zabawy.
- Właśnie, wszyscy. Ciekawe ilu z nas dożyje końca?