Dzień trzeci.

Dec 28, 2006 21:02


Dzień pod znakiem czerwonego cadillaca.
Prompt: Pierwsza miłość z wiatrem gna,
z niepokoju drży,
druga miłość życie zna
i z tej pierwszej drwi,
a ta trzecia jak tchórz
w drzwiach przekręca klucz
i walizkę ma spakowaną już Bułat Okudżawa
Fandom: LOST
Ilość słów: 284

Czerwony cadillac
- Wierzysz w miłość, Sawyer?
Fale uderzały w skalisty brzeg, zbliżał się przypływ. Sawyer korzystał właśnie
z wieczornych promieni słońca, kiedy na ziemię padł sporych rozmiarów cień.
- Spadaj, gruby - mruknął, nie otwierając oczu.
- Ja się serio pytam.
Sawyer otworzył jedno oko.
- A ja ci serio mówię, żebyś spadał.
Gruby wzruszył ramionami i odwrócił się na pięcie. Sawyer wstał powoli.
- A czemu pytasz akurat mnie, co?
Hurley machnął ręką, nie spoglądając na niego. I odszedł w stronę lasu.
- Idź się wypchaj masłem orzechowym! - mruknął za nim Sawyer.
I nie wyszło opalanko.

- Jesteś nienormalny!
Uśmiecha się tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem. Doskonale wie, jak
działa on na kobiety. Tą konkretną zwłaszcza.
Stoją przed czerwonym modelem cadillaca z lat sześćdziesiątych.
Otworzył przed nią drzwi, gestem zapraszając do środka.
- Witaj Ameryko!

Znalazła to cholerne zdjęcie. Oczywiście, zapomniał wyjąć je ze schowka.
- To z nią zjeździłeś Stany?
Wydaje mu się, czy w jej głosie słyszy ironię?
- Co, złotko, zazdrosna jesteś?
Nie odpowiada. Czyli trafił. Niezły kawał skurczybyka z niego, tak dopiec
swojej dziewczynie.
- Zrobić ci obiad, Sawyer?
Uda, że tego nie usłyszał. I wyjdzie.
Zostaje.

Widzi walizkę. Słyszy jej słowa. Ale nie wierzy.
- Co to za szopka, do jasnej cholery?!
Ona milknie. Zaraz odwróci się, wyjdzie. Więcej się nie spotkają. Powinien ją
zatrzymać.
Za oknem, na podjeździe stoi czerwony cadillac.
Wyszła.

Na ziemi walały się puste butelki. Pod drzewem, oparty o gruby pień, siedział
Sawyer.
- Tylko widzisz, stary... To nie był ten sam cadillac. - Sięgnął do
plecaka, jednak nic już nie znalazł. - W jakimś barze w Minnesocie... Ukradła
mi go, ździra!
Sąsiednie drzewo wydawało się niespecjalnie zainteresowane jego zwierzeniami.
Gdzieś za jego plecami rozległy się kroki.
- Tu jest! Kompletnie zalany...
Ktoś uniósł mu powieki.
- Doktorek! - ucieszył się. - I jak tu wierzyć w miłość, co?

lost, fikaton

Previous post Next post
Up