dzień pierwszy

Dec 26, 2006 23:06


Czyli fikatonu dzień pierwszy. Pierwszego, nawiasem mówiąc, fikatonu. Pociągające zajęcie, nie powiem.

Prompt: Poeta pragnie szaty niebios Williama Butlera Yeatsa.
Fandom: Veer-Zaara.
Tylko tyle...

I tak nie mógł jej nic dać. Tylko siebie.
Nie wiedział, że takie to trudne. Że bolesne. Że niemożliwe. Przestać kochać.
Zresztą, nawet gdyby wiedział, co by to zmieniło? To dla jej dobra. A to znaczyło dla niego więcej niż całe jego życie.
Całe to nędzne życie...

Jej rozmarzony wzrok uniesiony w górę. Co widziała? Obłoki i błękit nieba? Czy może ich przyszłość?

Wzrusza ramionami.
To wszystko należy do przeszłości. Teraz jego całym życiem musi być ciemna cela z kratami w oknach.

Przynajmniej widać niebo - myśli Veer, dla którego przestworza były drugim domem.

&~`
Zatłoczony autobus wlecze się wiejską drogą gdzieś w Indiach. Wzrok kilku pasażerów przyciąga dziewczyna w żółtej chuście na głowie. Mówi się, że to Pakistanka.
Nikt nie pyta.

Indie...
Tyle o nich mówił. Kochał je. Nigdy nie dojechał do swego kraju. Obiecała, że zrobi to za niego. Odtąd Indie staną się jej domem.

Autobus zatrzymuje się na skraju drogi. Zaraz poczuje na twarzy powiew tego ciepłego wiatru. I ten słodki zapach.
Na widok znajomych twarzy łzy stają jej w gardle. Za chwilę będzie musiała im powiedzieć, że...
- Zaara!
Ale to za chwilę.

Mówił, że nie może jej nic dać. Że wieś, że brak możliwości.
Zapomniał, że może dać jej siebie. A teraz wraz z nim umarł cały jej świat.

bollywood, fikaton

Previous post Next post
Up