Fandom: Battlestar Galactica
Spoilery: Do 4x09 włącznie. Także do naszych mózgów.
AU od 4x10.
Ostrzeżenia: Do wszystkiego, co do tej pory, dodajcie fakt, że ktoś tu jest w zaawansowanej ciąży, a my nie wiemy, co to tabu.
Autorstwo:
girlupnorth i
novin_haW tym rozdziale występują: Laura Roslin i Trójka, Lee i Sam, Gaius i Gaeta, Rodzina Agathonów, Saul Tigh i takie tam.
Słów: ~1600.
Sequel do Wystarczy miłość, a prequel do Kochajmy się!11!.
W poprzednich odcinkach: Działo się - niemal wyłącznie homoseksualnie i dziko.
2.
Helo z dnia na dzień czuł, jak rośnie jego miłość do Atheny. Była kobietą idealną w każdym calu, do głębi swej istoty. Wcześniej podejrzewał to może podświadomie, ale teraz był pewien.
Nie pamiętał, by ona podczas swojej ciąży urządzała cokolwiek choćby zbliżonego do huśtawki, której zaznawał za pośrednictwem Kary Thrace. Starbuck postanowiła bowiem z niego, Karla Agathona, zrobić swojego osobistego powiernika, wsparcie i źródło mądrości. Helo był święcie przekonany, że Szóstka nawet w połowie nie przejmuje się swoją ciążą tak bardzo, jak Kara, ale kiedy raz ośmielił się o tym wspomnieć, Kara spojrzała na niego w taki sposób, że odechciało mu się komentarzy.
Nie było zatem radośnie, ale jakoś dawało się przeżyć, kiedy od czasu do czasu wpadała do niego z pytaniami dotyczącymi ciąży - jakby jakimś cudem jednokrotne i bardzo nieortodoksyjne ojcostwo czyniło z niego eksperta w dziedzinie Cylońskiej fizjologii. Potrafiła zasięgać jego rady na temat modyfikowanych ziemniaków i ich wpływu na komfort ciężarnej kobiety, odwiedzić go tylko po to, by pochwalić się, że dziecko kopnęło, a raz nawet została na obiedzie, kolacji i długo później, by poużalać się na to, że Szóstka podczas ciąży zaczęła gorzej chrapać i nic jej nie smakuje.
Potem zainstalowano telefony i Helo każdy dźwięk dzwonka witał szczerą paniką. Zawsze gdy sądził, że odbył już z Karą możliwie najbardziej krępującą rozmowę o kobiecych sprawach, ta dzwoniła i poszerzała jego horyzonty. Tak jak na przykład teraz.
Była trzecia w nocy i Kara dzwoniła do niego zapytać się, czy to prawda, że seks w dziewiątym miesiącu może przyspieszyć poród.
Helo podniósł się na łóżku i jęknął głucho. Athena słodko spała - lub może udawała. Nie winił jej. Żałował tylko, że nie wpadł na pomysł, by odłączyć telefon z gniazdka nim udał się do łoża.
- Nie mam zielonego pojęcia - oznajmił wreszcie do słuchawki. - Kiedy Sharon była w zaawansowanej ciąży trzymano ją w celi, więc specjalnie się nad tym nie zastanawiałem.
- Aha… - odpowiedziała Kara, nieco tracąc entuzjazm. - Bogowie, sorry, zupełnie zapomniałam.
- Nie ma sprawy. - Helo spojrzał tęsknie na łóżko. Pobudka czekała go już niedługo; przedszkole pracowało od szóstej rano.
- I pewnie cię jeszcze obudziłam! - Głos Kary był przepraszający, jakby to ona jechała na hormonach. - No dobra, nie zawracam ci już głowy. Pozdrawiam wszystkich.
- Mhm. - Helo czuł, jak zapada w sen na siedząco.
- To do jutra!
Helo odłożył słuchawkę i raz jeszcze spojrzał na swoją idealną żonę. Nie spała. Patrzyła się na niego szeroko otwartymi oczami.
- No, przynajmniej ktoś się bardzo o dziecko troszczy - stwierdził Helo, nieco defensywnie.
- Jak dla mnie to to jest słomiany zapał. Jak tylko dziecko się urodzi, obie matki zaczną o nim zapominać - odpowiedziała nadspodziewanie cynicznie Athena.
- O, bogowie - jęknął Helo, wtulając nos w obojczyk Atheny.
- Jeszcze się okaże, że to my będziemy musieli je wychowywać - dorzuciła Athena. Helo wymruczał coś pocieszająco.
- Jeżeli oczywiście nie zapomną go zabrać ze szpitala. Wcale bym się nie zdziwiła.
Helo nie słyszał. Spał.
*~*~*
Tymczasem Laura Roslin i D’Anna zajmowały się zaprowadzeniem w napływających z urzędów listach ludności nowej Ziemi ładu i porządku.
Ściślej rzecz ujmując, D’Anna przejrzała listy Cylonów i stwierdziła, że jak dla niej są już teraz zupełnie w porządku.
- Ależ nie są - powiedziała Laura. - Nie są w porządku alfabetycznym. I ciągle jakaś Ósemka się wplątuje pomiędzy pozostałe modele.
- Spis kończy się za dwa dni - zauważyła słusznie D’Anna. - Za dwa dni wieczorem wezmę te listy i ułożę je alfabetycznie. Specjalnie dla ciebie.
- Dziękuję - Laura uśmiechnęła się szeroko, po czym wróciła do opracowywania litery „A”.
Po trzecim przejściu przez wszystkie listy Laura poczuła się nieco zirytowana: w spisie brakowało Lee.
Taki brak postawy obywatelskiej był doprawdy nie do zniesienia. Laura stwierdziła, że będzie musiała poważnie porozmawiać z młodym Adamą. Ta równia pochyła, na której się znalazł, musiała wreszcie dobiec końca. Może powinna zaoferować mu jakąś pozycję ministerialną. Albo postraszyć karą śmierci.
Trójka stanęła tymczasem w drzwiach w swoich nowych szpilkach.
- Popatrz! - oznajmiła z zachwytem. - Zupełnie się nie chybocą! Solidna jedyńska robota.
Laura potrafiła myśleć o wielu rzeczach naraz. Jak zresztą każdy, kto z jakąś dozą sukcesu uczył dzieci w wieku wczesnoszkolnym. No i była pewna, że na pewno ma gdzieś nowy adres młodego Adamy.
- Ten przymiotnik brzmi co najmniej dziwnie, do Lee napiszę jutro list, a teraz idę pomóc ci z tymi szpilkami - stwierdziła zatem, wstając zza biurka.
- Od bardzo dawna umiem sama radzić sobie z butami - zaprotestowała Trójka, unosząc brwi i uśmiechając się szeroko.
- Przez moment w to nie wątpiłam.
*~*~*
Saul Tigh czuł się starym człowiekiem.
Nie pomagał nawet fakt, że był Cylonem - świadomość przedłużonej przewidywanej żywotności była jednak średnią pociechą w obliczu faktu, że wszystkie najlepsze rzeczy w jego życiu leżały już za nim, odgrodzone od niego solidnymi metalowymi drzwiami Battlestara.
Do żywego ugodziły go słowa Szóstki o wymianie owocu jego lędźwi na wagon wódki - był to wszakże jeszcze promień nadziei. Tak się składało, że Tigh miał bardzo dużo wódki. Ukrytej na Galactice.
Kiedy opuszczali statek, nie było sposobu, by zabrać ze sobą zapasy życia. Teraz jednak… gdy zależało od tego jego szczęście…
Schlany w trupa stał przed zardzewiałymi drzwiami Galactiki i wahał się. Opustoszałe wnętrze pełne było wspomnień szczęśliwych chwil. Tęsknota targała jego duszą - o ile Cyloni mają dusze - i nie chciał narazić się na więcej cierpienia.
Z drugiej strony innego wyjścia po prostu nie było. Czasem należało się poświęcać, uznał Tigh i w podniosłym nastroju zabrał się do otwierania włazu.
Pięć minut później klął na czym świat stoi i wygrażał niebu pięścią, drzwi bowiem okazały się na amen zablokowane.
Tigh nie zamierzał jednak poddawać się tak łatwo. Skoro zaszedł już tak daleko - i to będąc pieprzonym Cylonem, ni mniej, ni więcej - byle drzwi nie mogły go powstrzymać.
Tigh wyjął pistolet, odbezpieczył, wycelował i strzelił.
Bogowie (albo Bóg, Tigh nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji) najwyraźniej wciąż jeszcze nieco go kochali, Galactica bowiem stanęła natychmiast otworem, a odbita rykoszetem kula nawet Tigha nie drasnęła.
Ze łzami wzruszenia w oczach Saul Tigh przekroczył próg statku.
*~*~*
- Ukradłam ci balsam - zameldowała Kara Thrace, wchodząc z łazienki do sypialni, gdzie Szóstka wciąż jeszcze nie dała rady wygrzebać się z pościeli.
Pobudki Szóstki potrafiły zająć w porywach do dwóch godzin; Kara była ciekawa, czy tak wpływała na Cylonkę ciąża, czy też w normalnych warunkach zachowywała się podobnie.
- Znowu - powiedziała Szóstka, obrzucając butelkę balsamu w rękach Kary oskarżycielskim spojrzeniem.
- Co chcesz, ciągle zapominam kupić własny - Kara przycupnęła na brzegu łóżka i zaczęła wmasowywać balsam w nogi.
- I pewnie znowu chcesz, żebym ci go wtarła w plecy - Szóstka usiadła za Karą, opierając podbródek na jej ramieniu.
Kara obróciła się ku niej z łobuzerskim uśmiechem.
- Mam jeszcze dwie godziny do pierwszego lotu, wiesz - przypomniała.
Szóstka zaśmiała się i pocałowała Karę w kark, a potem odebrała jej balsam.
- Lubię twoją subtelność - stwierdziła.
- To taka… miła… kobieca cecha - westchnęła Starbuck, czując dłonie Cylonki na swoich plecach.
- W przeciwieństwie do gadatliwości - mruknęła Szóstka.
Kara pojęła aluzję.
*~*~*
Gdy o poranku przedostatniego dnia spisu Gaeta powtórzył, że wciąż nie wie, na którą listę się zapisywać, Gaius najpierw oznajmił dramatycznie, że on się oflaguje, a następnie odmówił zjedzenia śniadania.
Wobec takiego dictum Gaeta z pełną premedytacją zabrał się do robienia naleśników.
- Twaróg na słodko, morele z puszki i dżem porzeczkowy - powiedział, wyjmując wymieniane produkty z lodówki. - Powinno wystarczyć.
Wciąż stojącemu w drzwiach kuchni Gaiusowi zadrżała warga.
- Jesteś okrutny.
- Dopiero się zorientowałeś? - zdziwił się Gaeta. - Byłem święcie przekonany, że pozbyliśmy się już tak poważnych nieporozumień. Może jeszcze powinienem wspomnieć, jakiej jestem płci?
- Możesz wspomnieć, że jesteś Cylonem - skwitował Gaius, wracając do trybu obrażenia na cały świat.
- Nie musisz aż tak afiszować się ze swoim fetyszem - odparował Gaeta, teraz już autentycznie poirytowany. - Wszyscy już zauważyli.
Gaius poprawił okulary, przeczesał włosy grzebieniem (znowu je zapuszczał) i włożył płaszcz. Nie zaszczycił naleśników nawet spojrzeniem.
- Jeśli podejmiesz jakąś decyzję, to znajdziesz mnie pewnie gdzieś w okolicach biura spisu - stwierdził Gaius. - Idę spełnić swój obywatelski obowiązek - dorzucił, po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
- Aktor ze spalonego teatru - mruknął pod nosem Gaeta, po czym zasiadł do śniadania. Bez sensu, żeby się wszystko zmarnowało.
*~*~*
Kara z zadowoleniem wsłuchiwała się w entuzjastyczne pojękiwania Szóstki. Lubiła, by ktoś doceniał jej wysiłki.
- Te ciasteczka są niesamowite - stwierdziła wreszcie Szóstka, zjadając chyba dziesiąte. Kara pochwalała apetyt Cylonki - wreszcie na chudych kościach zaczęło się odkładać trochę ciała. Nie, żeby nie podobało jej się to, co było. Po prostu tak Szóstka wyglądała jeszcze lepiej.
- Dostałam przepis od Atheny - stwierdziła Kara. Nie było to nawet stricte kłamstwo, bo przepis też dostała, gratis do wielkiej blachy wypieków.
- Teraz jeszcze wymasuj mi stopy i uznam, że jesteś za dobra, by być prawdziwa - zasugerowała Szóstka, umieszczając nogi na kolanach Kary.
- Korzystaj, póki mam altruistyczny nastrój. - Kara zrzuciła skarpetki Szóstki na podłogę i zaczęła masować. Po chwili Szóstka wykonała stopą mało finezyjny manewr i tym razem to Kara jęknęła w zaskakująco wysokim rejestrze.
- Nie wierzę w altruizm - podsumowała Szóstka.
Chwilę później chwyciły ją pierwsze porodowe skurcze.
*~*~*
- Panie majorze, tak naprawdę nie wypada - oznajmił Sam, pospiesznie rozpinając guziki munduru Lee. - Ktoś mógłby tu wejść i nas zobaczyć.
Lee manipulował tymczasem przy pasku Sama. - To silniejsze ode mnie - oznajmił. - Nie dbam już o pozory, o moją pozycję, ani o zdanie mojego ojca. Muszę być z tobą, tutaj, teraz.
Sam spojrzał na niego z niedowierzaniem i wybuchnął śmiechem.
- No dobrze, może trochę przegiąłem - przyznał Lee. - Od nowa?
Anders miał tymczasem lepszy pomysł.
- Nie lubię, gdy ktoś psuje mi zabawę - oznajmił, sięgając po pasek. - Bardzo nie lubię - kontynuował, gdy przerwał mu dźwięk upadającej na podłogę i roztrzaskującej się w odłamki butelki wódki.
W drzwiach na chwiejnych nogach stał Tigh i przyglądał im się z niedowierzaniem.
W następnym, ostatnim odcinku: Będzie się działo.