ODWYK [1/1]

Oct 16, 2008 00:02

tytuł: ODWYK
fandom: Battlestar Crackastica
autorki: girlupnorth i novin_ha
osadzone: na około dwa lata przed Na dobre i na lepsze.
dedykowane: lunatics_word, urodzinowo, od nas obu. ♥ ♥ nawet jeśli jesteś angstem, to nie zamienimy Cię na inną!!!!
ostrzeżenia: pisałyśmy od 22:40. A poza tym... no, wiecie. My. I ten fik jest w ogóle inspirowany kryzysem finansowym w Stanach [Bruce rozważał ratowania gospodarki USA, ale potrzebowałyśmy nowych butów.]
Ilość słów: prawie 1400

-- Nie wiesz czasem, kiedy można się spodziewać Centurionów? - zapytała Caprica, wychodząc z łazienki w szlafroku i z mokrymi wciąż włosami. - Kończą nam się waciki.

Kara oderwała się od przeglądanego magazynu o Viperach.

- To my nie produkujemy wacików? - zdziwiła się szczerze.

Caprica z westchnieniem usiadła na brzegu łóżka.

- Z tego, co wiem, nie produkujemy nic poza alkoholem i żywnością. Wiesz, protesty były, że chcemy stworzyć nową klasę robotniczą i jak to tak można.

- Niesamowite - powiedziała Kara.

- Użyłabym innego słowa.

- Wulgarnego?

- Nic, co mówię, nie jest wulgarne, przez sam fakt, że mówię to ja. W każdym razie prawda jest taka, że o ile Centurioni nie wpadną do nas jakoś tak… wkrótce, to czeka nas smętne życie bez wacików, lakierów, maseczek i baterii do wibratorów. Że o innych produktach pierwszej potrzeby nie wspomnę.

- Farb też pewnie nie produkujemy? - obudziła się Kara.

- Ani rozcieńczaczy, ani pędzli, ani płótna, ani papieru. Przez jakiś czas można by pewnie okradać ruiny Lolkaców, kto wie, co tam jest jeszcze poupychane z czasów ich świetności, ale na za wiele bym nie liczyła.

Kara kiwała się miarowo.

*~*~*

Sam z niepokojem obserwował malejące zapasy różowych pigułek Lee. Kilka dni wcześniej zadzwonił do jego psychiatry z prośbą o przedłużenie recepty, co specjalista skwitował ponurym westchnieniem.

- Kwitek wypisać to ja mogę, ale na całej planecie nie ma już chyba ani jednego pełnego opakowania.

Sam postanowił chwilowo nie mówić nic Lee, ale to nie powstrzymało go od złych przeczuć. To, co czekało Ziemię w momencie, gdy Lee skończą się tabletki, miało szanse być w skutkach gorsze od zagłady Kolonii.

W takich momentach prawie żałował, że wyrzucił tamtego Centuriona ze śluzy.

*~*~*

- Kończy się kawa - oznajmiła ponuro D’Anna.

Roslin, zajęta tworzeniem projektu nowej ustawy, nie pojęła w pierwszej chwili wagi tego sformułowania.

- Trzeba iść do sklepu i kupić więcej - powiedziała z roztargnieniem.

- Byłam w sklepie. Tam też się kończy.

- Trzeba wyrzucić właściciela sklepu przez śluzę, następny się będzie lepiej starał…

- Roslin.

Spokojny, rzeczowy ton D’Anny zmusił Roslin do podniesienia wzroku i stawienia czoła faktom. Laura dodała dwa do dwóch, cztery podniosła do potęgi trzeciej, z sześćdziesięciu czterech wyprowadziła pierwiastek kwadratowy a ósemkę poddała silni i skończyła jej się matematyka.

- Chcesz mi powiedzieć, że kawa kończy się nam… wszystkim - stwierdziła wreszcie.

- Nie inaczej.

- Niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy ważne… czy ilu ludzi wyrzucimy przez moją śliczną mini-śluzę.

D’Anna uniosła jedną brew.

- Paliwo do śluzy też się kończy.

Roslin przeklęła szpetnie.

- To wszystko wina Baltara.

*~*~*

Gaius Baltar był prawdopodobnie jedynym ziemianinem (nie licząc szalonych kultystów - nie był szalonym kultystą i tego się trzymał) cieszącym się ze spóźnienia Centurionów. Gaeta oczywiście nie podzielał tej jego radości.

- Nie, żebym przepadał za wielkimi maszynami plączącymi mi się po kuchni i macającymi mnie po nodze, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że szampon nie rośnie na drzewach?

- Opakowania tego twojego sugerują w sumie co innego - oznajmił Baltar radośnie.

Gaeta pokiwał głową z politowaniem.

- Jeśli chcesz produkować kosmetyki, możesz zaczynać natychmiast - powiedział. - Za jakieś dwa tygodnie skończy nam się mydło. Szampon. Krem do golenia. Odżywka do włosów. Pasta do zębów.

Z każdym punktem tej listy Gaiusowi coraz bardziej rzedła mina.

- Jeśli powiesz „dezodorant”, to pójdę napisać piosenkę - zagroził.

- Dezodorant - dorzucił zrezygnowanym tonem Gaeta.

Przez dłuższą chwilę Gaius milczał.

- Spróbuję skontaktować się z przywódcami Centurionów - powiedział w końcu. - Ale piosenkę napiszę i tak!

- Kontaktuj się szybko, kończą mi się zatyczki do uszu - poradził mu dużo bardziej pogodnym tonem Gaeta.

*~*~*

Kara wpadła do przedszkola z rozwianym włosem i paniką w oczach.

- Helo! HELO!

Karl był przygotowany na to, co miało nastąpić.

- Wiem, Kara. Wiem.

Kara rzuciła mu się na szyję i zaczęła szlochać. Przez moment przebiegło mu nawet przez głowę, że a nuż coś się komuś jednak stało, ale wypchnął tę myśl ze świadomości. Gdyby to było coś poważnego, Kara na pewno stawiałaby temu czoła odważnie i spokojnie.

- A co, jeśli nie przylecą na czas? Mam już tylko kilka płócien! Nie oszczędzałam tego, co miałam! Nie powinnam była używać ich tak rozrzutnie!

Helo westchnął ciężko. Rozumiał. Jemu robiło się słabo na myśl o pieluchach z tetry.

- Czemu mamusia Kara płacze? - zapytała Faith, która właśnie wróciła z toalety, gdzie wymuszała na dwóch trzylatkach obietnicę oddania jej swojego deseru.

- Mamusia martwi się malejącymi zasobami, kochanie. Ale nie martw się, wszystko będzie dobrze - obiecała Kara, wyplątując się z ramion Helo i przyciągając do siebie córeczkę.

Faith wiedziała, że będzie dobrze. Wujek Gaius tłumaczył jej kiedyś podstawy ekonomii - w świecie o ograniczonych zasobach, zaradne dziewczynki znacznie łatwiej zdobywają władzę.

*~*~*

- To doprowadzi do napięć społecznych - stwierdziła Roslin. - Czekają nas rozruchy, być może krwawe. - Przez moment zawiesiła głos. - A ja nawet nie będę mogła wysłać w próżnię przywódców buntów.

- Tak, ponieważ to jest nasz najpoważniejszy problem - odpowiedziała D’Anna, przyglądając się swojej kolekcji lakierów do paznokci, już w tej chwili wartej na czarnym rynku małą fortunę.

Roslin nie odpowiedziała.

Minęło zaledwie pół godziny, odkąd dowiedziała się, że nie będzie mogła korzystać ze śluzy i już zaczynały się jej trząść ręce.

*~*~*

Gaius Baltar był urodzonym oportunistą i oczywiste było, że dostrzeże okazję podaną mu na tacy przez los.

- Jeśli sprowadzę tu Centurionów, będę prawdziwym zbawcą ludzkości - rozmarzył się.

- Jeśli ich nie sprowadzisz, wściekły tłum cię ukrzyżuje.

Gaius żachnął się.

- Czy zawsze musisz widzieć tylko ciemne strony sytuacji?

- Nic nie mówiłem o żadnej ciemnej stronie - oznajmił Gaeta, wielce zadowolony z zaprezentowanej mu przez los okazji do dowcipu.

- Nie zaszczycę tego odpowiedzią.

- A właściwie to jak porozumiewasz się z Centurionami? - udał zainteresowanie Felix.

- To wielce tajemnicze i nie wiem, czy zasłużyłeś na to, by zobaczyć moje sanctum sanctorum, gdzie trzymam…

- Pożegnaj się z kijem.

- Chodźmy tam zaraz!

*~*~*

Lee włożył do ust małą, różową tabletkę i przełknął ją na sucho.

- Czy na pewno potrzebujesz brać ich aż tyle? - zapytał Sam. Nie był to najbardziej subtelny początek trudnej rozmowy, ale musiał wystarczyć.

Lee westchnął.

- Rozmawialiśmy już o tym. Nie mam problemu.

- Jesteś pieprzonym ćpunem - powiedział Sam brutalnie.

- Ej! To nie jest konstruktywny sposób rozwiązania problemu.

- Musisz zacząć oszczędzać, skarbie, albo czeka cię bolesny odwyk. Albo mówiąc ciut bardziej szczerze, to dlatego, że tak czy inaczej czeka cię bolesny odwyk, ale może być źle albo tragicznie. Centurionów jak nie było tak nie ma. Powolne odstawienie zapewni nam chociaż okres przejściowy.

Lee pierwszy raz od poznania różowej magii poczuł, że chce mu się płakać. Nawet silne męskie ramię Sama nie mogło go obronić przed utratą chemicznej równowagi mózgu.

*~*~*

Kara i Caprica wypiły po ostatniej kawie i nałożyły na twarze ostatnie maseczki.

- Czuję się, jakby nadchodził koniec świata - przyznała Kara.

- To jest koniec świata - odparła Caprica.

- Dobrze, że wódka będzie.

- Chleb, sól i wódka. Daleko na tym nie pociągniemy.

- Jest jeszcze masło - przypomniała sobie Kara.

- Walnęłabym głową w ścianę, ale szkoda mi maseczki - mruknęła Caprica.

W pokoju obok Faith snuła plany przejęcia władzy nad światem.

*~*~*

- A to jest właśnie magiczny telefon - wyjaśnił Gaius. - Którym usiłuję wezwać Centurionów. Którzy nie odpowiadają.

Gaeta milczał, ponieważ go zatkało.

- Gaius - powiedział w końcu. - Ty podobno jesteś geniuszem, tak?

- A nie? - obruszył się Gaius.

- Czy twoim zdaniem telefon może działać bez prądu?

Gaius pogardliwie zmrużył oczy.

- On jest przecież podłączony…

Gaeta machnął mu przed nosem wtyczką.

- O - powiedział Gaius.

- Do końca życia to ty ścielisz łóżko - stwierdził Gaeta, podłączając urządzenie do prądu.

Gaius złapał za słuchawkę.

- Mam nadzieję, że się za tobą stęsknili - stwierdził Feliks, po czym zamknął za sobą drzwi.

*~*~*

Delegacja witająca Centurionów nigdy wcześniej nie była tak entuzjastyczna. Pięciu jej członków i trzy członkinie na widok stalowych przyjaciół, rzuciły się im na to, co odpowiadało szyjom.

- Zbawcy! Ukochani przyjaciele! - zawołała Natasza, jedna z wybranych do witania Centurionów Ósemek.

Dwie godziny później zaczął się rozładunek nowych zapasów.

Ludzie wiedzieli, że były one dobre.

- Właściwie to może nie świadczy to o nas za dobrze, że jesteśmy tak dogłębnie uzależnieni od dóbr materialnych dostarczanych nam przez przyjaciół zza galaktyki - stwierdził jakiś czas później jeden z Cavilów, serwując nowo wypakowaną Colę gościom swojego pubu.

Zagłuszyły go gwizdy.

Niektóre uzależnienia oznaczają po prostu, że jest się ludzkim.

trójka, kara, sam, gaeta, helo, laura roslin, one-shot, faith, caprica six, lee, gaius

Previous post Next post
Up