#209

May 30, 2009 10:23

Śniło mi się dzisiaj, że z bliżej nieznanego powodu byłam w Izraelu (tak właśnie...). I ku swojemu zaskoczeniu skonstatowałam, że widzę tam Diry. Ja tak patrzę na nich, oni na mnie, podchodzą, witają jak dobrą znajomą.
Totchi: Idziemy na piwo?
No to idziemy. Ale jest nie tylko piwo, wskutek czego dość szybko ja zostaję ostatnią trzeźwą. I ostatnią, która nie śpi na blacie. Co tu zrobić, nie zostawię ich tak przeca. No to wpadam na genialny pomysł, że ich gdzieś przetransportuję, a choćby i do siebie.

Ostatnie co pamiętam, to wciąganie ich po schodach, a potem się obudziłam. "Aaa, to tylko sen..." Idę do łazienki, ta jednakowoż zajęta. Pewnie mama, jak zwykle, no trudno, pójdę potem. Idę do dużego pokoju, a tam w fotelu przed telewizorem przysypia Die. Wtf? Budzę go.
Ja, w szoku: Ej, co ty tutaj robisz?
Die, ziewając: To przez Shina, koniecznie chciał się wykąpać... siedzi już ze cztery godziny... Reszta poszła, dzięki za przekimanie.
Ja: Żaden problem...
[w tym momencie Shinek wychodzi z łazienki, na włosach ma kolor żarówiasty pomarańcz, Die go widzi i dostaje ataku śmiechu]
Die: To temu siedziałeś tam tak długo?
Shin: No coś musiałem zrobić z tym zielonym!
Ja: Eee, zielonym?
Die: Przegrał zakład z Kyo... Nie pytaj...
Ja: A skoro już w tym temacie. Die, po co, no po coś ty się z czerwonego przefarbował?
Die: Z takiego samego powodu.
Ja: No ok... A moooogę cię przytulić? *oczka*
Dał się!

Wtedy właśnie się przebudziłam. Tym razem naprawdę.
Aż poszłam do dużego pokoju xD

diru, sny

Previous post Next post
Up