Przejazdem.

Sep 13, 2011 13:10

Wracajac do Konina, miałam przesiadkę w Kole. Czułam się dziwnie. Znam to miasto, małe zakłady fryzjerskie, ścieżkę codziennych zakupów na obiad mięsny-polo-targowica-biedronka. Droga do biblioteki, na stadion, dworzec PKS lub PKP (do wyboru), do parku, do zamku, na spotkania buddystów, do kościołów.
Dziś to miasto było bardziej obce. Co z tego, że znam te trasy, skoro już nigdy ich nie pokonam?
Mijam blok babci i nie mam czego szukać w tym mieszkaniu (mimo, że wciąż mam jeszcze do niego klucze).  Normalnie powinnam wejść, powiedzieć "Cześć babciu, wpadłam, bo mam pociąg o godzinie X, ale chętnie zostanę i pojadę wieczorem". Potem powinam pokonać tę trasę, wiecie, od zakupów na obiad. Albo położyć się na łóżku i oglądać wszystkie kanały z kreskówkami jakie tylko nawiną się pod pilot.
Nie mam tam już czego szukać, z wyjątkiem może (niekoniecznie trzeźwego) Mariusza (który na szczęście nie jest już moją rodziną).
W ostatni piątek ściany pozbawiono obrazów, większość mebli została pusta.
Część rzeczy wyrzucono.
Część jest u nas w domu, który chyba robi za graciarnię, muzeum pamięci, nie wiem jeszcze co.
To, co jeszcze zostało do przeglądnięcia, załatwimy w następną środę.

I wtedy już naprawdę nie będę miała czego tam szukać.

moi moi moi!

Previous post Next post
Up