May 14, 2010 23:20
Nie mam wrzodów.
Swoją drogą, to bardzo kiepski początek notki, ale od czegoś trzeba zacząć, więc zdecydowałam, że to jest najważniejsze. Coś jest nie tak z moim żołądkiem, ale nie wiem, co dokładnie kryje się pod oznaczeniem 'K30 dyspepsja'. Cóż, pójdę do lekarza to się dowiem. Ale dobrze, że wyszło z tego cokolwiek, bo już sama zaczynałam wierzyć, że może naprawdę to z moim umysłem jest coś nie tak i już prawie wmówiłam sobie tę bulimię. A podobno się tym nie przejęłam.
W każdym razie, nie zamierzam wdawać się w naturalistyczne szczegóły przebiegu gastroskopii. Powiem tylko, że nie jest to coś, co chciałabym kiedykolwiek przechodzić ponownie i choć trwało bardzo krótko, to straumatyzowało mnie. I wbrew temu, co przeczytałam w Internecie, to jednak trochę boli - na tyle, bym zaczęła się denerwować i panikować, choć byłam względnie spokojna do chwili, w której zaczęłam odczuwać coś więcej, niż tylko dyskomfort. No ale nie ważne, byłam dzielna, wytrwałam i mogłam wrócić do domu. Chociaż moja podświadomość płatała mi figle i zeszłej nocy śniło mi się, że jechaliśmy do Szczecina na to badanie, nie wiedząc, że ten szpital się pali i dopiero na miejscu okazało się, co w ogóle zaszło. Niemiłe.
A tak w ogóle, Szczecin był okropny jak zwykle. To miasto naprawdę jest nieatrakcyjne wizualnie i nie myślę tak dlatego, że jestem zazdrośnicą z zaściankowego miasta z niespełnionymi ambicjami wojewódzkimi. Owszem, jako koszalinianka uważam, że lepiej by było, gdyby istniało województwo środkowopomorskie, ale jednak moja niechęć do Szczecina w pewnym procencie jest obiektywna. To takie długaśne, nieciekawe miejsce, które - wbrew opinii niektórych ludzi - NIE leży nad morzem (wtf, jak można tak pomyśleć). I ma obrzydliwe tramwaje. Dziś bardzo doceniłam uroki Poznania, w tym porównaniu wypada wybitnie dobrze.
Mama powiedziała mi, że mam próbować w nowym roku na filologii i nie przejmować się niczym. Jee, w końcu mam oficjalne "błogosławieństwo" by zrobić to, o czym myślałam od dawna. Oczywiście i ona, i ojciec powiedzieli mi, że głupia jestem, bo nie spróbowałam od razu, ale cóż - sama to wiem, nie muszą mi powtarzać XD Ale teraz to już mi w zasadzie wszystko jedno z tą pracą socjalną, więc nie mam 'strachu u dupy,' jak by to powiedziała moja Aleksandra.
Mam dzisiaj jakąś taką fazę na Subaru. Już po ostatniej rozmowie z Sessho przysięgłam sobie, że posłucham trochę jego głosu, ale dopiero dzisiaj to zrealizowałam. Szczególnie po tym, jak dostałam z rana głupawki, gdy jechałam półżywa do tego Szczecina i w reklamie jakiegoś oleju silnikowego czy innej mikstury samochodowej usłyszałam, że jest "rekomendowany przez Subaru" XD Oczywiście byłam średnio mądra i zamiast zapodać sobie od razu jego solówki, ja włączyłam kawałki Eito, tuż po tym, jak przesłuchiwałam albumu SuJu. Z jednej strony fajnie było posłuchać sobie czegoś z dawnych faz, a z drugiej różnica w jakości wokalu mnie powaliła. Albo może nie samego wokalu, ale różnica w ogóle. To trochę jak dwa inne światy.
Niemniej, miałam zamia napisać, że wokal Subaru jest zacny i nie imponuje mi ani odrobiny mniej, niż jeszcze niedawno, zanim przesiadłam się do klimatów kpopu.
studia,
muzyka,
zdrowie,
życie,
sny