DIR EN GREY w Krakowie. Wszem i wobec oświadczam, że po uczestniczeniu w tym zacnym koncercie mogę umrzeć szczęśliwa. DOSŁOWNIE. I tak, mój humor gdzieś z poziomu tysiąca metrów poniżej absolutnego dna, skoczył to 'da się znieść'.
Dziś, jak od kilku wieków, nic twórczego. Chciałabym tylko podzielić się czymś, co mnie niebezpiecznie zbliżyło do polizania ekranu. Soł. Sexy power is back.