Apr 10, 2010 11:10
Wstałam jakoś przed 9, może za piętnaście. Od razu poszłam do kuchni, gdzie rodzice jedli śniadanie, więc siadłam z nimi. I taka mniej więcej rozmowa:
Tata: - No to dzisiaj Kaczyński się z Miedwiediewem spotka...
Mama: - A no faktycznie, bo wcześniej to premierzy byli... Ja się ciągle nie mogę przyzwyczaić, że Putin już nie jest prezydentem... A teraz będzie marionetka-Miedwiediew. Ale wiecie co, ja wam powiem, że ja się bardziej Putina boję niż takiego tam Bin Ladena... A coś mi się wydaje, że Putin będzie żył dłuuugo.
Ja: - No, chyba, że go zabiją.
Mama: - Też prawda, Czeczeńcy jacyś, czy coś.
Tata: - E tam, on jest za sprytny żeby się dać zabić.
Po śniadaniu ja włączyłam sobie Dzień Dobry TVN, tata siadł do komputera, a mama coś robiła w kuchni, słuchając radia. I nagle słyszymy takie spanikowane "Andrzej...!!" Biegniemy do kuchni, a mama wskazuje na radio i mówi "Prezydencki samolot się rozbił...". Pierwsze o co, zapytałam to "...polski?", a mama pokiwała głową. Potem włączyłam tvn24 i mnie zatkało, chociaż na początku, kiedy jeszcze nic nie było wiadomo, miałam niemal pewność, że nic się nikomu nie stało, że w najgorszym przypadku będą trochę poturbowani, jak Miller, kiedy rozbił się helikopterem. Bo przecież NAM takie rzeczy się nie zdarzają, nie powinny.
Nie znam się na polityce. Bardzo się nie znam, ale w obecnej sytuacji to nawet bez znaczenia, bo żałuję ludzi. Bo pierwsze, co mi się kojarzy na myśl o prezydenckiej parze to wywiad, który kiedyś oglądałam, z Panią Prezydentową, która mówiła, że jej mąż jest dobrym dziadkiem i zawsze daje wnuczce tic-taci. I jeszcze żart o tym, że zabiorą Prezydentowej długopis, żeby nie podpisywała, żadnych kontrowersyjnych dokumentów.
"Dlatego, że Annuszka już kupiła olej słonecznikowy, i nie dość, że kupiła, ale już go nawet rozlała. Tak więc zebranie się nie odbędzie."
A Pan Bóg rozpostarł mgłę nad Smoleńskiem.
10 april 2010,
tragedy