law próbuje pisać 2

Apr 21, 2012 12:35

Tytuł: 37 godzin snu
Postaci: oba zespoły; Naoto centric
Warnings: ŁYSY SUPER SOTSU
A/N: ogólnie to miał być z tego komiks, ale dupobrody się na mnie wypięły. Dodałam jeszcze prompta Darki. Pisałam to na odwal, żeby cokolwiek zrobić. I TAK - to kolejny "nieszczęśliwy fic o przyszłości".


Naoto pozwolił sobie na kilka ostatnich minut snu. Potem przetarł oczy, podniósł się na łokciach i rozejrzał po pokoju. W świetle dnia wyglądał niewiele lepiej niż w nocy. Białe ściany, kilka prostych mebli z narzuconymi na nie różnokolorowymi serwetami oraz rozsypująca się Biblia na stoliku przy łóżku. Nie czuł się dobrze w tym klaustrofobicznym i surowym miejscu, dlatego cieszyła go myśl, że po dzisiejszym koncercie nie będzie już musiał tutaj wracać.
Rozciągnął ramiona i wypił resztkę wody z butelki. Następnie wyciągnął z torby podróżnej ręcznik oraz czyste ubrania i udał się pod prysznic. Odświeżony wrócił do pokoju, w którym zastał Sotsu.
-Hej - uśmiechnął się do niego drugi mężczyzna -Widzę, że wreszcie się obudziłeś. Miałeś chyba wstać wcześniej, tak się umawialiśmy, nie? Ale w taki dzień godzina więcej ci się należy.
-W moje urodziny powinienem mieć dodatkowe dziesięć godzin snu, a nie tylko jedną.
-I co, może jeszcze po dodatkowej godzinie za każdy kolejny rok na karku?
-Dobry pomysł. Oprócz dziesięciu miałbym dodatkowe dwadzieścia siedem.
Sotsu westchnął teatralnie.
-Nie możemy sobie pozwolić na taki luksus. Albo spanie, albo koncerty.
-Czasem naprawdę ciężko mi wybrać.
Sakai sięgnął po siatki leżące u jego stóp. Wygrzebał z nich białe opakowanie i termos z gorącą herbatą.
-Masz śniadanie. Chyba nie chcemy, żebyś przymarł głodem przed spotkaniem z chłopakami?
-Nie chcemy - Naoto wyjął z pudełka tosta i pochłonął go w oka mgnieniu.

Knajpka prezentowała się całkiem przytulnie w porównaniu do ich hotelowego pokoju. Nie była może najczystsza, ale według Naoto zdawała egzamin. Piwo było dobre, a klientela niewielka, więc nie groziło im rozpoznanie i niechciana uwaga. Fanki zawsze miały swoje sposoby by do nich dotrzeć, ale tym razem nawet i one nie potrafiły ich odnaleźć w obskurnym pubie na przedmieściach miasta.
Wkrótce do czwórki przyjaciół dołączyli członkowie Collored Chicken.
-Witam panów, kopę lat! - krzyknął radośnie Genichi, sadowiąc się obok Arashiego -Ściąłeś się!
Arashi poczochrał się po włosach, które dawniej sięgały mu ramion, a teraz były zdecydowanie krótsze.
-Chyba miałem dosyć wizerunku zbuntowanego chłopca. Za stary jestem na takie rzeczy.
Genichi natychmiast przystawił mu palec do ust.
-Cicho sza! Złóżmy obietnicę, że nigdy nie będziemy mówić jak bardzo się zestarzeliśmy.
Niwatori, trzymając w rękach dwa spore kufle piwa, dołączył do reszty, akurat na czas by usłyszeć tę rozmowę.
-No już dajcie spokój. Nie mamy nawet trzydziestki, a wy już świrujecie, jakby wypadały nam włosy i zęby.
-No ja nie wiem - Genichi z podejrzliwością rozejrzał się po zgromadzonych -Sotsu się cofnęła grzywka, tak jakby.
-O, wypraszam sobie -oburzył się Sakai -Po prostu ścinam ją krócej, żeby więcej mojej zniewalającej twarzy było odsłonięte!
Niwatori usiadł obok niego i poklepał go po ramieniu.
-Jasne, jasne. Naoto ciężko znosi twoje łysienie?
-Nie.ły.sie.ję. - wycedził Sotsu przez zęby, a potem skrzyżował ramiona, zgrywając obrażonego.
-Jeszcze nie... - Yoshifumi wyciągnął z kieszeni kurtki małą ozdobną torebkę i wręczył ją Arise -Żarty na bok. Przyszliśmy tu świętować starzenie się Naoto i, tak wiem, że nie chcesz żadnych prezentów, ale to powinno przywołać wspomnienia. Najlepszego.
Arise zajrzał do torebki...

-Żelki?
Niwatori pokiwał głową. Z dobroci serca uszczknął małą kwotę ze swoich kieszonkowych i udał się do sklepu, żeby kupić koledze z klasy drobny upominek. Dla niego to był normalny i miły gest, ale dla Naoto widocznie nie, sądząc po jego niezadowolonej minie.
-Spodziewałeś się czegoś lepszego? -zapytał niepewnie.
-To nie tak, że w ogóle się czegokolwiek spodziewałem -wzruszył ramionami Naoto -Nie obchodzę urodzin.
-To powinieneś zmienić swoje zwyczaje. To jeden z lepszych...
-Nie chcę o tym słuchać - przerwał mu Arise -Następnym razem nie zawracaj sobie głowy i nic nie kupuj.
Niwatori zmarszczył brwi i pokręcił głową.
-Jezus, obcowanie z tobą to jak własnoręczne strzelanie w siebie jeżem.
-Bardzo malownicze porównanie.
Niwatori stracił cierpliwość. Machnął ręką i odszedł. Arise był niewdzięcznym bucem, a on nie miał siły, ani ochoty by go próbować zmienić.

-Żelki?
-Dokładnie -przytaknął Niwa -Pamiętasz jak w liceum...
-Pamiętam - wpadł mu w słowo Naoto -Dałeś mi żelki na urodziny, a ja zachowałem się jak ostatni prostak i nawet ci nie podziękowałem.
-Och, twoja pamięć jest wręcz znakomita! -przyznał, posyłając mu sarkastyczny uśmieszek.
-I co, spodziewasz się, że będę cię przepraszał w każde moje urodziny, za to jak źle cię potraktowałem?
-Nie, raz w zupełności wystarczy - zaproponował.
-To już przedawnione. Poza tym miałeś sobie nie zawracać głowy prezentami dla mnie.
-Czyli, że mam cię teraz przeprosić za ten karygodny błąd? - Niwatori uniósł brwi, udając zdziwienie.
Naoto zaśmiał się.
-Skoro uważasz to za konieczne...
-Okej, okej, chłopaki - Sotsu, który siedział między nimi wreszcie przerwał milczenie -Wiem jak bardzo się kochacie, ale nie dajcie się ponieść emocjom.
-Bardzo mądrze powiedziane, panie Sakai -przytaknął Genichi -Widać, że co prawda wyłysiałeś, ale starość przyniosła ci też ciut mądrości.
Sotsu oklapł na swoim siedzeniu, przygryzł wargę i przez kilka minut łypał złowrogo na Wasakiego.
-No i jak tam, Kurczaki - zagaił Naoto -Jesteście bardzo zestresowani, że gracie dzisiaj jako nasz support? To w końcu ogromne wyzwanie...
-Ooooj tak - Arashi przyłączył się do basisty i sam zaczął naigrawać się z przyjaciół -Mamy nadzieję, że nie przytłoczy was nasza sława.
-Mimo wszystko jesteśmy tu dla was, gdybyście potrzebowali rady -dodał Arise -Zawsze lubimy pomagać początkującym zespołom.
-Ha. Ha. Ha -odpowiedział Niwatori, mrużąc oczy.
-Widzę, że świetnie bawicie się naszym kosztem - zauważyła Ryouko -Niestety jeszcze nie wydaliśmy płyty na miarę waszego "Puddle of lies", ale poczekajcie trochę, to i my zrobimy coś niesamowitego!
Sotsu podparł głowę ręką i uśmiechnął się zachęcająco.
-Możesz nam śmiało opowiedzieć o waszych planach. Z chęcią podzielimy się z wami naszym doświadczeniem i sławą.
Ryouko zaśmiała się zrezygnowana.
-Kiedy atakujecie nas wszyscy na raz, jesteście nie do pokonania, to muszę przyznać. Dobrze wiedzieć, że sława nie uderzyła wam do głowy.
-A skąd! -żachnął się Sakai -Oczywiście że uderzyła! Tylko spójrz na nas - Hiroki powiększył sobie piersi, Arashi wali na siebie tony makijażu, Naoto nie mieszczą się buty w trzeciej szafie, a ja pływam w basenie wypełnionym po brzegi Oreo. Na dodatek wszyscy jesteśmy zadufanymi w sobie wymoczkami.
Niwatori kiwnął głową.
-Przyznaję ci rację. Absolutnie. W stu procentach.
-Bardzo dobrze znać wasze zdanie o nas -rzekł Hiroki -A tak na serio, to jak wam idzie praca nad albumem?
-Mamy pomysły -przyznał Wakare - Chcemy utrzymać nasz styl i jednocześnie zrobić coś zupełnie innego od pierwszej płyty. Myślimy o...

Naoto od dłuższego czasu nie zwracał uwagi na to, co się dzieje przy stoliku. Spokojnie dopijał piwo, rozmyślając o tym, jak przebiegnie dzisiejszy koncert. Chociaż zostało do niego kilka godzin, już pojawiło się w nim znajome uczucie ekscytacji. Nerwowo stukał palcami o blat stołu, nie mogąc się doczekać, kiedy wreszcie dotknie nimi gitary basowej i sprawi, że muzyka wypełni salę koncertową. Najpierw wejdzie on i Sotsu. Perkusja i bas nadadzą rytm pierwszej piosence. Potem dołączy Hiroki, grając melodię. W momencie kulminacyjnym na scenę wejdzie Arashi i wtedy wszystko się właściwie zacznie...
-Ziemia do Naoto.
Ocknął się z rozmyślań i lekko zwrócił głowę w lewą stronę, ku Sotsu.
-Zamyśliłem się, mówiłeś coś?
-Nie, ale wyglądałeś jakbyś naprawdę zaraz miał wzlecieć w kosmos.
-Może powinienem... - westchnął, zerknąwszy na Arashiego i Genichiego kłócących się o słowa jakiejś piosenki.
-Nie jesteś zadowolony z dzisiejszego spotkania? - Sakai miał minę kopniętego szczeniaka, więc basista postanowił wyprowadzić go z błędu.
-Spotkanie mi się podobało. I doceniam że wszyscy mogli przyjść, mimo że mamy tak napięte grafiki i wszyscy pewnie woleliby spać, zamiast siedzieć tu w środku dnia i pić piwo.
-Wiesz, czasami mam wrażenie, że uszczęśliwiam cię na siłę.
Arise przewrócił oczami.
-Ale ty masz głupie myśli w tej twojej głupiej głowie.
-A teraz nie dość, że jestem głupi, to jeszcze łysieję - Sakai starał się udawać bardzo zmartwionego, ale zdradzał go żartobliwy ton głosu.
Naoto udał jednak, że się na to nabrał, nachylił się ku niemu i pocałował go.
-Eeeeew, co wy robicie? - Arashi zrobił najbardziej przerażoną minę na jaką mógł się zdobyć -Jak w ogóle możecie to robić publicznie?
-Och, co moje oczy widziały, moje biedne oczy! -Hiroki włożył dłonie pod okulary i skulił się na krześle.
Z kolei Niwatori tylko dźgnął Sotsu palcem i zapytał:
-To kiedy ślub?
-Pewnie jak już będę kompletnie łysy -odparł Sakai.
-Czyli w przyszłym roku -dodał po chwili.
Naoto zadławił się piwem.

Naoto zdjął pasek gitary z ramienia i oparł instrument o ścianę. Odgarnął mokre włosy z czoła i z wdzięcznością przyjął butelkę wody od Hirokiego. Upijając ogromne łyki, po raz ostatni zerknął w stronę wyjścia, którym przed chwilą zeszli ze sceny. Zrobiło mu się trochę przykro, że koncert dobiegł końca. Z chęcią wróciłby i grał dopóki siły kompletnie by go nie opuściły. Niestety teraz musiał się dostosować do ich napiętego grafiku, wziąć szybki prysznic, a potem zapakować się do autobusu i ruszyć w drogę do następnego miasta.
Kiedy wyszedł z łazienki, reszta zespołu już na niego czekała. Razem wyszli za zewnątrz i zostali przywitani przez fanów, czekających na nich za wysokim płotem. Przez kilkadziesiąt minut, przez szczebelki rozdawali autografy, robili zdjęcia i rozmawiali z ludźmi.
Naoto przyjął kilka kartek i podarunków, które przygotowały dla niego fanki. Jedna z nich upiekła tort, jednak nie potrafiła go przecisnąć przez kraty. Sotsu wziął Naoto na ręce i podsadził go by mógł sięgnąć po ciasto.
Później w autokarze, tuż przed pójściem spać, cała czwórka siadła razem i zjadła po kawałku czekoladowego torciku. Hiroki usnął na kolanach Arashiego, więc wokalista zabrał go do łóżka. Naoto z Sotsu zostali chwilę dłużej, dzieląc się doświadczeniami z minionego koncertu.
-Podobały ci się urodziny? -zapytał się perkusista.
-Jedne z lepszych -przyznał Arise, powstrzymując się od ziewnięcia.
Sotsu uśmiechnął się i zaproponował:
-Chyba powinniśmy iść spać, bo stracisz swoje dodatkowe trzydzieści siedem godzin snu.
-Nigdy ich nie miałem. Nie ma czego żałować.
Wzięli się pod ręce i udali do części sypialnej autokaru.



character: naoto, character: ryouko, character: arashi, character: wakare, character: niwatori, character: hiroki, character: sotsu, author: law, pairing: sotsu/naoto, type: fic, verse: band au, character: genichi

Previous post Next post
Up