Już myślałam, że Uthera spotka to, na co w pełnej rozciągłości zasługuje, a Morgana zachowa się, jak na Morganę przystało. Ale nie. Jedno łzawe "przepraszam" i już dziewczynie robi się szkoda, bo przecież Uther się stara, tylko mu jego temperament staje na drodze. Czuję się niepocieszona. I nie mogę zrozumieć, dlaczego go tak dużo osób jednak lubi. Czy tylko mi jego wywód przypomina gościa, który bije żonę, a potem się tłumaczy, mówiąc, że ją bardzo kocha, ale jest zazdrosny, gdy patrzą się na nią inni mężczyźni? No halo. Temperament jest po to, żeby go hamować, a nie się nim zasłaniać. Szczególnie, gdy temperament oznacza zabijanie przypadkowych ludzi i nazywanie to sprawiedliwością.
Swoją drogą, Uther mnie serdecznie obraził tym wycieraniem podłogi pojęciem "sprawiedliwości". I mylenie innego zdania ze zdradą państwa. Połączyć z przekonaniem, że jest królem doskonałym i "ty nie wiesz, co to znaczy być królem" i powstaje obraz idealny bardzo głupiego, ale sprytnego tyrana. Hell, nie lubię go. I naprawdę mi szkoda, że przeżył.
A poza tym, rodzice wrócili z ferii i przywieźli mi... Motek włóczki. Ślicznej, szarej, chyba bardzo ciepłej i niekurczącej się. Kolekcja włóczek się rozrasta i baaardzo mnie to cieszy. Zrobię sobie szare getry i będę grzać łydki. Ha.