Asystent świętego Mikołaja

Dec 17, 2009 11:17

Miałam ochotę napisać coś świątecznego i optymistycznego :) Uwaga: w Krakowie święty Mikołaj przychodzi szóstego grudnia - pod choinkę prezenty przynosi aniołek.
W roli matki z córką wystąpiły moje Maleństwo i jej Natalka. Bo tak :P


ASYSTENT ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

Siedzę kolejną godzinę. Ludzie mijają mnie, w pośpiechu zlewając się barwne plamy. Całe to miejsce jest barwną plamą - przepełnione światłem, kolorem, muzyką... Co prawda „Last Christmas” po raz kolejny dobiegające z głośników może zirytować, ale uodporniłem się już chyba. Uśmiecham się do przechodniów. Macham ręką. Biorę dzieci na kolana. Błyska flesz. Dzieciak szepce mi do ucha:

- Mikołaju, chcę klocki Lego.

- Mikołaju, chcę wielkiego dinozaura. I żeby się ruszał.

- Mikołaju, chcę pieska.

- Mikołaju, chcę, żeby rodzice się nie kłócili.

Zapamiętuję każde słowo.

- Mamo, znowu sztuczny święty Mikołaj! - woła jakieś dziecko.

Patrzę. Dziewczynka stoi naprzeciw mnie, nieco starsza, niż dzieci, które się ze mną fotografowały. W tym wieku pewnie zdążono ją uświadomić, że święty Mikołaj nie istnieje, a moja obecność w galerii handlowej to chwyt marketingowy.

Uśmiecham się do dziewczynki. Ta robi naburmuszoną minę. Mała księżniczka, śliczna i pewna siebie. Podchodzi bliżej, opiera dłonie na biodrach, unosi zadarty nosek.

- Masz sztuczną brodę - oznajmia. - I wcale nie jesteś stary.

- Chodź sprawdź - mówię, uśmiechając się do dziecka.

- Nie wejdę ci na kolana, pewnie jesteś pedofilem!

- Nie musisz - oznajmiam. Chcę się śmiać. To dziecko bawi mnie - jego uroda, pewność siebie i inteligencja, widoczna w brązowych oczach zachwycają.

- Natalko, to niegrzeczne - odzywa się jej matka - a może starsza siostra? Nie wiem. Jest młoda i równie śliczna, jak dziewczynka. Przyjemnie jest patrzeć na nie, obie jasnowłose, z okrągłymi twarzami aniołów.

- Sama mówiłaś, że to nie jest prawdziwy święty Mikołaj - burzy się Natalka. - Przecież widzisz. On jest przebrany. Święty Mikołaj jest w niebie, jak mówi babcia. A w telewizji mówią, że jest na biegunie północnym. Babcia mówi, że pomagają mu anioły. W telewizji mówią, że elfy. I w ogóle, co święty Mikołaj miałby robić w galerii? I już jest po szóstym grudnia!

- Chodź do mnie, Natalio - wołam ją. - Chodź, usiądź - Pokazuję skraj podestu, na którym ustawiono moje krzesło. - Wyjaśnię ci to.

Dziecko patrzy pytająco na siostrę lub matkę. Ta kiwa głową. Mała podchodzi, siada. Przygląda mi się podejrzliwie.

Nachylam się nad nią, a wtedy dziewczynka chwyta za brodę i ściąga ją. Śmieje się triumfalnie, widząc młodą twarz.

- Miałam rację.

- Miałaś - mówię. - Nie jestem świętym Mikołajem.

- Święty Mikołaj nie istnieje.

- Nie - mówię. - Nieprawda. Istnieje. Ale jak myślisz, czy byłby w stanie odwiedzić wszystkie dzieci w jedną noc?

- Jeśli jest święty - tak.

- I owszem, to robi.

- Więc czemu się nie pokazuje? Gdyby się pokazał, wszyscy by w niego wierzyli, a nie w tego z telewizji albo w ciebie.

- Widzisz, Natalio, to nie tak. Czy wierzysz w śnieg?

- Śnieg jest.

- Właśnie. O śniegu wiesz, że jest. Nie musisz w niego wierzyć. Ale nie wiesz, czy istnieje święty Mikołaj. Albo aniołowie. Albo Bóg. Więc musisz wierzyć.

- Ale po co?

- Bo gdybyś wiedziała, nie miałabyś innego wyjścia, jak tylko być grzeczną. Musiałabyś być grzeczna.

- Ale Bóg chce, żebym była grzeczna.

- Bóg chce, żebyś chciała być grzeczna. To różnica.

Młoda kobieta, matka lub siostra Natalii, przygląda mi się z zainteresowaniem.

- Pan jest filozofem? - pyta.

- Nie - odpowiadam. - Jestem pomocnikiem świętego Mikołaja.

Kobieta śmieje się perliście. Rozumie więcej, niż dziewczynka - lecz przecież dziewczynka marszczy brwi, próbując zrozumieć.

- Wierzysz w Boga, Natalio? - pytam.

- Chyba tak.

- A w świętego Mikołaja?

- Jesteś jego pomocnikiem?

- Owszem - mówię.

- I spotkałeś go?

Kiwam głową poważnie.

- Naprawdę?

- Widzisz, żebym kłamał?

- Jesteś aniołem?

- Tak - potwierdzam.

- Więc gdzie masz skrzydła?

- Pod ubraniem. Wiesz, jak trudno było je tam wsadzić?

- Jeśli jesteś aniołem, co robisz w galerii?

- Szukam tych, którzy wierzą, Natalio - mówię spokojnie, uśmiechając się. - Takich, jak ty. Chcesz, przyjdę do ciebie osobiście w Wigilię?

Dziewczynka kiwa głową. Nie jest pewna, czy mi wierzyć, czy nie.
Ale będzie wierzyć. Wiara nie potrzebuje dowodów. Specjalna kartka, którą zostawię przy jej prezentach pod choinką też nie będzie dobrym dowodem - Natalia nie raz będzie się zastanawiać, czy nie napisali jej rodzice. Ale w głębi duszy będzie pragnęła, żeby była prawdziwa - a z pragnienia zrodzi się wiara i miłość do świąt. Po to właśnie tu jestem - siedząc w środku galerii handlowej, przebrany w kuriozalny czerwony kostium, daję prezenty, których nikt z obdarowanych się nie spodziewa - pragnienie wiary i cud Bożego Narodzenia.

autor: an-nah, obyczaj

Previous post Next post
Up