Rodzina (Prison Break)

Nov 21, 2006 01:00

Możnaby powiedzieć, że to mój pierwszy pełnokrwisty Prisonowy fik. ;) Trochę niedopracowany, gdyż koniecznie chciałam skończyć przed dzisiejszym odcinkiem, który pewnie zupełnie rozwali moją alternatywną wizję. ;)
Mimo wszystko jestem z niego całkiem zadowolona.

AU, AngstAngstAngst, spoilery 2x11 Bolshoi Booze
Michael, Lincoln, LJ
1138 słów

Rodzina

Jeżeli teraz się poddam, stracę wszystkich, których kocham.

Michael zdążył się uspokoić, tak, że gdy jadą razem ku miejscu, w którym powinien czekać na nich samolot, Lincoln niczego nie podejrzewa. Ogląda się za siebie, by spojrzeć na LJ-a i Michael widzi, że podczas tamtej podróży zrodziła się między nimi ta ciepła, specyficzna więź, której nigdy do końca nie zrozumie, gdyż w jego życiu zabrakło ojca. Może dlatego widok ten sprawia, że gdzieś w tym cichym, ciemnym miejscu, które w sobie nosi, rodzi się smutek, podszyty jednak spokojem, a także przekonaniem, że przynajmniej mają siebie. (- Co, jeżeli coś ci się stanie? - Musisz mieć trochę wiary.)

Ogrom cierpień, któremu winien jest jego wspaniały plan, pulsuje teraz pod sercem, wywołany tym, co zrobił w sklepie. W momencie, w którym pchnął staruszka, przestał być zbiegiem, groźnym przestępcą, a stał się zwykłym sklepowym złodziejaszkiem. Wstrząsnęło nim to bardziej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać i sprawiło, że wszystkie te ludzkie krzywdy, które próbował zdusić w sobie, wysadziły korek, uderzyły, zalały go falą gorzkich i bolesnych wspomnień. Potem było już tylko gorzej i chociaż wreszcie zdołał mniej więcej wrócić do równowagi, wiedział, że coś bezpowrotnie stracił.

Gdy udało im się spotkać, Lincoln był zbyt zajęty mówieniem o tym, czego zdołał się dowiedzieć, by zauważyć, że z jego bratem jest coś nie tak. Michael to prawdziwy mistrz w skrywaniu emocji, więc gdy Linc uświadamia mu, że w całej tej historii Sara odgrywa znacznie większą rolę, niż mogliby się spodziewać, reaguje dokładnie tak, jak według brata zareagować powinien. Nienawidzi nim manipulować, ale nie ma wyboru, a Lincoln może kiedyś zrozumie i wybaczy.

Kiedy docierają do samolotu, Michael zamienia kilka słów z pilotem, ale tak, by jego brat i bratanek myśleli, że chodzi tylko o upewnienie się, dopracowanie niektórych szczegółów. Lincoln pomaga synowi wejść do wymęczonej, lecz dość nowoczesnej awionetki i kieruje spojrzenie na brata, a Michael dostrzega w jego oczach prawdziwą wdzięczność, namiastkę szczęścia, które zabito w nim trzy lata wcześniej. Serce mu się ściska, gdy zdaje sobie sprawę, jak bardzo pragnie go wyściskać, jednak Lincoln zbyt dobrze zna swego brata i natychmiast zacząłby coś podejrzewać.

Michael go przepuszcza, czeka, aż Lincoln wsiądzie i udaje, że coś przykuło jego uwagę. Linc mówi, żeby wsiadał, ale on to ignoruje, prosi, by nie wychodzili i pcha drzwi awionetki, tak, by gładko, z cichym szczękiem się zamknęły. Następnie odsuwa się od samolotu i wciąż udając, że coś obserwuje, rusza w kierunku miejsca, skąd przybyli.

Wie, że Lincoln i LJ wciąż mu ufają, wierzą, że wszystko ma opracowane i nie zdają sobie sprawy, że tkwią zamknięci w samolocie, do którego Michael nie zamierza nawet wsiadać. Chce mu się płakać, chyba pierwszy raz od tamtego dnia, kiedy jego wspaniały plan zawódł, runął jak domek z kart i zaprowadzono go do sali widzeń, by mógł się pożegnać z bratem.

Nie, wtedy było inaczej, zupełnie inaczej. Czuł wypełniającą go pustkę, zupełnie, jakby miał wewnątrz ogromną dziurę, której nie zdołały wypełnić słowa Linca, że przecież wszystko będzie dobrze. (- Pamiętasz? Tak jak wtedy, gdy kupiłem ci rękawicę bejsbolową, a ty wątpiłeś, czy dasz sobie z nią radę. Pojechałem zobaczyć LJ-a, a gdy wróciłem, ćwiczyłeś na podwórku i niech mnie szlag trafi, jeżeli jak zwykle nie byłeś perfekcyjny.)

Nawet poprzez ryk silników słyszy krzyk Lincolna, a kiedy się ogląda, widzi, jak razem z LJ-em usiłują otworzyć, a następnie uszkodzić zatrzaśnięte drzwi, podczas, gdy awionetka wciąż nabiera prędkości. Odwraca wzrok, wiedząc, że nie zniesie bolesnego zawodu w oczach brata, szoku w oczach bratanka i wtedy dostrzega na horyzoncie rosnącą, ciemnożółtą chmurę pyłu.

Nie spodziewał się, że tak szybko go odnajdzie, że dowie się, z którego miejsca wystartuje samolot, ale Mahone nie jest jakimś nieopierzonym gliną czy agentem. Próbował ich wszystkich zabić, a Michael miał wrażenie, że nie kierują nim chciwość ani żądza władzy, więc być może i on jest ofiarą, okłamywanym, szantażowanym, działającym z rozpaczy i strachu przed brakiem kontroli człowiekiem, który zrobi wszystko, by ochronić swoją rodzinę. Jego własnej już raczej nie zagrozi, ale przecież to na nim, Michaelu, zależy mu najbardziej i nieważne, czego żądają ludzie, którzy zlecili mu tę mokrą robotę.

Rusza biegiem, ale tym razem w przeciwnym kierunku. Kątem oka dostrzega, jak ociężała awionetka w końcu się podrywa, przecina błękit i leci na południe. Umysłem jest tam w środku, ze swoją rodziną, w drodze ku wolności, ku miejscu, gdzie może wreszcie zdołałby odpocząć. Przynajmniej dopóki panamski raj nie okazałby się czymś równie nietrwałym, jak wszystko, czego się do tej pory trzymali.

Miej trochę wiary.

Nie patrzy już więcej na samolot, gdyż musi uciekać, musi biec. Wraz z nim biegną jego myśli, tętniące, podgrzewane bliskością pustyni i wtedy, podczas ucieczki przed żółtą chmurą, z której wynurza się srebrny, pokryty pyłem samochód, dociera do niego, że nie potrafi już nienawistnie myśleć o ojcu. Nie są to odpowiednie warunku na tego typu rozważania, ale nic nie może na to poradzić, to przychodzi samo.

Żałuje, że nie może podzielić się tym z bratem, ale nie jest pewien, czy Lincoln by zrozumiał. W końcu, wbrew woli Michaela, wrócił po LJ-a aż do Arizony i wciąż powtarzał, że rodzina jest najważniejszą rzeczą na świecie. Mógł spieprzyć sobie życie, wpaść w złe towarzystwo, ale nigdy o nich nie zapomniał.

Michael zamierza pójść w ślady brata, gdyż rodzina, jak Lincoln wbijał mu tyle razy do głowy, (- Widzisz, mam nadzieję, że teraz, kiedy masz już pieniądze na te twoje studia, nie przewróci ci się w głowie i nie zapomnisz o swym wielkim bracie? W końcu jesteśmy zespołem. Zawsze nim byliśmy, pamiętasz?) powinna być zawsze na pierwszym miejscu, ale zdarzają się sytuacje, kiedy mężczyzna musi ją zostawić i po prostu robić to, co do niego należy.

Szara, odrapana honda wciąż stoi tam, gdzie ją porzucili. Michael siada za kierownicą, odpala silnik i rusza. W uszach ma zgrzyt mielonych ziaren piasku, a w lusterku widzi pędzącą z obłąkaną, tak, obłąkaną prędkością srebrną maszynę, która z każdym uderzeniem serca jest coraz bliżej. Myśli o tym, że czeka go kolejny pościg i stwierdza, że nie, że Sara się jednak myliła. To nie było tak, że uzależnił się od tego pędu, poczucia zagrożenia i świadomości, że żeby zdobyć kontrolę, musi postawić wszystko na jedną kartę. Nie spał od wielu, wielu godzin i pragnie jedynie odpoczynku, ale nie wolno mu przymknąć oczu, jeszcze nie teraz.

Dociska pedał gazu i na jedną, cenną chwilę srebrny wóz niemal znika mu z oczu.

Może wciąż nie było za późno, by odnaleźć i przekonać Sarę, że musi z nim jechać, inaczej zabiją ją ludzie przekonani, że zrobiła znacznie więcej, niż tylko nie domknięcie tamtych nieszczęsnych drzwi. Odkąd zrozumiał, że zaszyfrowane listy, które jej wysyłał, zostały w jakiś sposób przechwycone i źle, tragicznie źle zinterpretowane, wiedział, że musi po nią wrócić, i nieważne, że tym razem wiedziała lepiej.

Lincoln i LJ sobie poradzą, a Michael kiedyś ich odnajdzie, odnajdzie swoją rodzinę, choćby przemierzyć miał całą kulę ziemską, stąd do wieczności.

ff::pb, genre::au, character::michael, fanfiction, fandom::prison break, character::lincoln

Previous post Next post
Up