To z wczoraj wpis jest, ale lj odmówił współpracy. Nieważne.
________
Dobrze jest być w domu, tarzać się na łonie stęsknionej rodziny*, oglądać filmy Disneya (tj. Dzwonnika z Notre Dame, Nowe szaty króla I i II) i oddawać się innym rozrywkom (na przykład oglądać porno fanarty z Disneya, o tutaj na przykład).
Niedobrze jednakowoż jest jechać do domu i wracać zeń. Pociągiem.
Pociąg do domu spóźnił się pół godziny na wstępie (z Warszawy Wschodniej na Centralną) i podjechał tak zapchany, że ledwośmy (tj. Jawor i ja) znalazły sobie miejsce na korytarzu. Na szczęście koczowałyśmy tylko do Częstochowy :) (potem miałyśmy przejścia z pijanym bezdomnym, któremu nie podobały się nasze dywagacje na temat utworu Malwina i jego znaczenia dla literatury polskiej oraz stosowania brzytwy Ockhama w nauce o polityce, ale to już standard niewarty wzmianki).
Powrót też nie był za wesoły. Do Wrocławia jechałam stojąc na jednej nodze (druga dyndała za drzwiami). Na szczęście pociąg do Warszawy zatrzymał się we właściwej konfiguracji i dopadłam miejsca siedzącego. I nawet na czas przyjechał. To jest tak zwany pozytywny akcent na koniec (Stiglitz wie, że ludzie zapamiętują tylko koniec rozmowy).
A teraz wyobrażam sobie, co będzie w pociągu przed świętami. I mam ochotę robić grrrr, bo jechać osiem i pół godziny (bez opóźnień) do domu na stojaka, z torbą na głowie, to nie jest za fajnie. Dlatego pojadę na Wschodnią zaklepać sobie miejsce.
Nowiny dodatkowe: zastój twórczy, kolokwiów mnoga ilość, obkuwam się ze starke und unregelmaessige Verben (i cykam się, chociaż najbardziej to się cykam trennbare und untrennbare) i w ogóle kosmos jest
Ale dobrze, że pojechałam do domu. Pociągiem. Howgh.
___________
* Nie jest to moje określenie. Wymyśliła je Joanna Chmielewska, tylko za diabła nie pamiętam, w jakiej książce. Chyba w Krokodylu z kraju Karoliny, ale ręki nie dam uciąć.