Marchew na łące

May 03, 2009 16:42

Pytanie: Co to jest nieduże, cętkowane i wołające na cały głos: "O, piaseczek! Ja chcę się wytarzać!"?
Odpowiedź: Marchew na łące.

Marchew na łące wiąże się też z innymi atrakcjami, takimi jak: plecenie wianuszków i obdarowywanie nimi kogo popadnie, pląsanie i hasanie, grzebanie patykiem w piachu, wydawanie zachwytów ("Ooo, motylek!", "Ooo, pokręcona brzózka!"), nucenie i podśpiewywanie oraz inne.
Tlen i słońce szkodzą mi wyraźnie ;)

A w ogóle to jestem mistrzem psychoanalizy. Udało mi się zmiażdżyć kota tak, że posypała się na terapii. Yay me.

A jeszcze poza tym: przeczytałam Brudnopis Łukjanienki. I to jest dziwne. Bardzo dziwne. To znaczy pójdę we wtorek do Pana z Pery i wezmę drugi tom, ale jakoś nie wiem do końca, co o tym myśleć.
Okej, mamy jakieś czary-mary, świry-miry, a i Kotia jest sympatyczny (i znowu Konstanty, ja mam chyba jakieś niezdrowe inklinacje. Albo Łukjanienko ma :), ale mam wrażenie, że to już było. O ile cała ta atmosfera w Patrolach podobała mi się bardzo, o tyle tutaj wydaje mi się mocno naciągana. Albo Łukjanienko leci w schemat, albo ja marudzę (co też jest możliwe, powinnam się uczyć pmp).
W sumie najbardziej podobał mi się fragment z wizytą u pisarza-fantasty i Kotia. Zobaczymy, co będzie dalej.

Jeszcze w temacie marchwio-czytania fantastyki: nienawidzę Orsona Scotta Carda. Ale za to Anusia pożyczy mi jeszcze trochę Kaya, yay! Od razu widać, że zbliża się sesja.

I na koniec apel do mojej f-listy. F-listo! Udaj się gromadnie tutaj, przeczytaj, zachwyć się i skomentuj. Brak komentarzy pod tym tekstem boli mnie osobiście.

czytanie, fanfiction, życie codzienne, spotkanie, fandom

Previous post Next post
Up