No więc myślę, że jednak to napiszę. Pojedynek, znaczy. I mój tekst ma być buldożerem, którym rozjadę gumochłona, tego białasa*. To znaczy, taki jest plan, ale zaczynam wierzyć w życie. Pozostałam przy pierwotnej koncepcji (to jest, przy pierwotnym wydarzeniu historycznym) i jakkolwiek mam wątpliwości, czy moje rozumowanie jest zasadne w świetle prawa międzynarodowego, to staram się tym nie przejmować.
Dobra wiadomość: postęp w prezencie dla
kasiowy : 2/7. Czy na sali są jakieś drarrystki? Potrzebuję wsparcia merytorycznego.
A na koniec dowcip dnia. Czekałam dziewięć (dziewięć) godzin, żeby spotkać się z siostrą na czterdzieści minut w Złotych Tarasach. Nawet nie zdążyłyśmy na obiecane sushi. Irytujące, prawda?
________
* cyt. za
kocie_pisanie , oparty na filmie Impreza u Lachów produkcji Wally Entertainment i Beton Films.