(no subject)

Nov 24, 2013 17:50

Fandom: Percy Jackson i bogowie olimpijscy/Olimpijscy Herosi
Ilość słów: ~4 000 (bez przypisów ~2 500)
Opis: Percy myślał, że bycie wybrańcem bogów było największym nieszczęściem, jakie może przytrafić się herosowi. (- Dzieci bogów rzadko znajdują ukojenie w ustatkowanym życiu.)
Od autorki: Dedykowane dla jedynej osoby, która to przeczyta: samanthalb. Szczęśliwe zakończenia są przereklamowane, zwłaszcza w świecie antycznych tragedii.



Pod drętwym językiem [i]
Percy myślał, że bycie wybrańcem bogów było największym nieszczęściem, jakie może przytrafić się herosowi. Tajemnicze przepowiednie, niebezpieczne wyprawy; zatarg z Aresem albo nadepnięcie na odcisk Hery - nie sądził, że kiedykolwiek za tym wszystkim zatęskni. Jedyne, co mu pozostało z dawnych lat, to kilka blizn i wiele koszmarów.
Budzi się z jednego z nich - zlany potem tak, jakby naprawdę tonął, dusząc się zbyt łapczywie łapanym powietrzem. Jest sam w sypialni starego mieszkania swojej matki w Nowym Jorku. Patrzy bez przekonania na szklankę, jak zawsze do połowy pełną wody, ale nie chce mu się pić. Nie po takim śnie…
Najchętniej zadzwoniłby do Annabeth, ale jest czwarta nad ranem i Percy nie jest pewien, czy córka Ateny nie obedrze go ze skóry za przeszkadzanie jej w nauce w sesji egzaminacyjnej Universitas Romana w Nowym Rzymie.
Percy próbował podjąć studia: nauki klasyczne i oceanografię, ale ani jedno, ani drugie nie było w stanie go zainteresować. Jego dysleksja i ADHD wcale nie osłabły z wiekiem, to pierwsze wręcz uległo pogorszeniu i Percy nagminnie gubił się w mieście, jeśli musiał wybrać się w nowe miejsce, ponieważ zawsze odczytywał adresy źle.
„hej, co tam słychać” - pisze do Annabeth, mimo że nienawidzi pisać smsów. Podejrzewa, że także teraz jego wiadomość raczej przypomina: „hj cotm słyhac?”, ale jest w stanie poświęcić swoją dumę z lęku przed świętym gniewem swojej najlepszej przyjaciółki.
Nalewa wody do ekspresu, wymienia filtr. Telefon leży na środku stołu i milczy. Zapewne Annabeth wsiąkła w książki, Percy z doświadczenia wie, że nauka absorbuje ją bardziej niż sen, a z przyzwyczajenia Annabeth nigdy nie wycisza telefonu na noc. Na wszelki wypadek, powiedziała mu kiedyś, dodając, Wyobrażasz sobie, ilu niebezpieczeństw byśmy byli w stanie uniknąć, gdybyśmy mogli używać telefonów dziesięć lat temu?
Percy nie chce o tym myśleć. Dawniej elektronika używana przez półbogów przyciągała potwory, ale odkąd uśpili Gaię, razem z nią posnęły jej najokrutniejsze dzieci. Raz na jakiś czas spotykało się w mieście jakąś empousę [ii], ale najczęściej kończyło się to pospieszną ucieczką potwora. Frank Zhang ponoć był nawet po imieniu z hydrą z Central Parku, ale Percy uważa, że lepiej nie wnikać w szczegóły tej znajomości.
Percy czuje się od pewnego czasu dosyć samotny. Annabeth do końca miesiąca miała zostać po drugiej stronie kontynentu, a Pani O’Leary [iii] tydzień temu uciekła mu w cienie, kiedy ją wyprowadzał na spacer, i do tej pory nie wróciła. Większość znajomych pozostawała w obozach albo, tak jak Annabeth, na uczelni. Jego mama i ojczym wyjechali na wakacje, ku ich niekończącemu się rozbawieniu, do Grecji.
Tak więc Percy siedzi sam i nie szuka pracy, tak jak powinien, i próbuje nie pamiętać o tym, że minął już ponad rok, odkąd ostatnio używał Orkana jako miecza. W sumie jako długopisu też nie za często, głównie do wykreślania dni z kalendarza. Czasem wypisywał nim jakieś wiadomości, które spalał w ofierze dla któregoś z bogów. Przedwczoraj ledwo powstrzymał się od napisania czegoś, czym mógłby wkurzyć Herę, był tak zdesperowany (ale pomyślał, że znając jego obecne szczęście, skończy się to tylko i jedynie krowimi plackami pojawiającymi się w butach czy na wycieraczce).
Zapach gotowej kawy kojarzy mu się ze spaloną ziemią i Percy wraca myślami do swojego snu.

*
To jest po prostu tak, że Percy wyobrażał sobie swoje życie w ciężko wypracowanym pokoju na świecie inaczej.
Chciał ożenić się z Annabeth, zamieszkać w Nowym Rzymie, mieć dzieci o jej szarych oczach i jasnych włosach. Chciał przeżyć. Szczęście wydawało się na wyciągnięcie ręki, ale wyszło inaczej.
Może gdyby nie stracili Grovera - Percy wciąż pamięta ból, jakby wyrwano mu część duszy, początek tego koszmarnego dnia, chyba najgorszego w jego życiu. Percy nie rozumie, jak część z jego towarzyszy jest w stanie go świętować każdego roku razem z całym Olimpem.
Tygodnie spędzone w śpiączce, miesiące rehabilitacji pod okiem samego Asklepiosa. Annabeth twierdziła, że nawet Hypnos zaglądał do niego parę razy (czego, oczywiście, Percy nie mógł pamiętać). Nie ucierpiał tak bardzo, jak niektórzy - Annabeth straciła prawą nogę aż do kolana, a Frank większość swoich mocy, które były ceną za dalsze życie [iv]. Reszta…
Reszta była powodem tego, że Percy powoli zatraca siebie.
Za szybą podnoszą się cienie jak trzepoczące skrzydła gołębi.

*
Kiedy Percy wrócił do świata żywych, czekała go praca przy odbudowie Nowego Rzymu, a następnie przy budowie Nowych Aten. Annabeth, która wspierała go przez cały okres rekonwalescencji, zatraciła się w projekcie „Nowego Partenonu” dla figury Ateny Partenos, która dumnie wieńczyła Wzgórze Półkrwi. Percy z nostalgią wspominał sosnę Thalii [v], dużo mniej efektowną, niż ogromna rzeźba jego boskiej prawie-teściowej.
- Gdyby nie ta rzeźba, nigdy byśmy nie zwyciężyli - powiedziała mu któregoś dnia Annabeth, nie odrywając wzroku od ekranu odzyskanego laptopa Dedala. Percy był przekonany, że go nie słuchała. - Nike…
- Chyba chciałaś powiedzieć Nico - odpowiedział jej gorzkim tonem. - I Hazel, i Jason, i Thalia, i Grover, i Leo, i Reyna, i Frank, i oba obozy, i ty, Annabeth.
Na to zareagowała. Odwróciła się w jego stronę, a na jej twarzy widniała litość wymieszana z poczuciem winy i upartością i dumą.
- Oczywiście. Ale, Percy, wiesz, że to nie twoja wina, nie mogłeś zapobiec…
„Przysięga tchem ostatnim dochowana będzie” okazało się przekleństwem Percy’ego, a nie Leo [vi].

*
Percy oświadczył się Annabeth, tego samego wieczoru, kiedy w czasie Pantenajów [vii] oficjalnie otwarto Nowy Partenon. Wśród gości podobno widziano samą Atenę, a dzień wcześniej Percy rozmawiał ze swoim ojcem. Dopiero po fakcie Percy zrozumiał, że słowa, które usłyszał na pożegnanie od Posejdona, były przestrogą.
Percy całuje Annabeth w cieniu posągu jej matki. W powietrzu roznosi się aromat oliwy i ciężkich perfum, dźwięki piszczałek i harf, na których grają w kącie półnadzy synowie Apollona. Po drugiej stronie sali pan D. [viii] zachęca chłopaków z domu Afrodyty do rozebrania się, a obok niego z figlarnym uśmiechem stoi Piper z górą tarcz i hełmów.
- Nie jest to w pełni odpowiednie zachowanie, w końcu świętujemy Atenę Partenos [ix], ale myślę, że mama nam wybaczy - śmieje się Annabeth na widok jego miny, kiedy synowie Afrodyty z entuzjazmem zaczynają zrzucać z siebie pomarańczowe koszulki [x]. Czuje, że się rumieni, co jeszcze bardziej rozśmiesza Annabeth. - Czemu mnie tu zaciągnąłeś, chodźmy do nich, Piper na pewno czeka, aż ktoś jej pogratuluje genialnego pomysłu.
Patrzy na niego poważniej, jakby chciała przez to powiedzieć więcej, niż powiedziała, ale Percy nie jest pewien, o co jej chodzi. Wtedy nie miał ochoty się zastanawiać, interesowało go co innego, niż zapewnianie Piper towarzystwa albo kulturoznawcze rozważania nad różnymi obliczami Ateny.
- Annabeth, pamiętasz, o czym rozmawialiśmy w… w Tartarze? - pyta. Z twarzy Annabeth zniknają resztki uśmiechu.
- Rozmawialiśmy o wielu rzeczach - odpowiada mu, jakby nie chcąc sobie przypominać szczegółów tej podróży.
- Wyjdziesz za mnie? - Percy wyciąga z kieszeni zawiniątko. Nie chciał przyjąć od Posejdona jednego z pierścieni władców morza. Nie chciał prosić o pomoc Leo. Pierścionek nie robił wrażenia, był cienki i srebrny, z mieniącą się szaro-różowo perłą.
Annabeth zamarła i Percy zamiast jej odpowiedzi usłyszał głos swojego ojca.
(- Dzieci bogów rzadko znajdują ukojenie w ustatkowanym życiu.)
- Percy, nie uważasz, że jest za wcześnie? Nie skończyłeś jeszcze osiemnastu lat, dopiero uratowaliśmy świat, nie mamy w zasadzie jeszcze… jeszcze niczego. To pierwsza chwila od jedenastu lat, kiedy nie jestem obciążona żadną przepowiednią, kiedy mogę usiąść i po prostu odetchnąć. Sama zadecydować o swoim życiu. Zastanowić się nad sobą, nad tym, czego chcę. Kocham cię i dlatego, proszę, zastanów się. Zatrzymaj na chwilę.

*
Annabeth wciąż nie odpisuje, więc Percy postanawia wyjść na spacer nad wodę. Kieruje się w stronę zatoki, ignorując smród przemysłowej zgnilizny, skupiając się na porannej bryzie, soli, którą czuje na języku. Statua Wolności jest cudownie obojętna. Jego matka wyznała mu niedawno, że w ciągu lat, które spędziła z Gabem [xi], przychodziła z nim - z małym Percym - na molo i siadała na ławce, jakby imitując Wolność.
(- Wpatrywałam się, jak ona, w ocean i prosiłam twojego ojca, żeby nad tobą czuwał. Dawało mi to siłę. A w budce w pobliżu zawsze można było kupić niebieskie lody.)
Jednak kiedy Percy patrzy na ogromną statuę, to wie, że wpatruje się ona nie w morze, ale w Europę, w ten dziwny kontynent jego przodków i ich przodków. Nie jest pewien, czy zew, który czuje, siadając u stóp pokrytego patyną posągu, pochodzi od morza, czy właśnie od samego kontynentu, prochów imperium, kraju herosów.
Nie jest pewien, jak ma powiedzieć Annabeth, że lata temu miała rację. Nie jest pewien, czy umie przed sobą przyznać się do tego, że jego marzenia były tylko mrzonkami nastolatka. Że nie jest zwykłym śmiertelnikiem i nigdy nie będzie w stanie nim być, że ciąży na nim dziedzictwo potomka Najstarszej Trójcy, i ostatnie przekleństwo Gai.
Wreszcie rozumie wybór Thalii i Bianki [xii] - to, jak udało im się w ostatniej chwili uciec przed nieuniknionym, które przyszło po Jazona, po Nico, które koniec końców sięga po niego samego.
Ziemia zdaje się wysysać jego siły życiowe z każdym krokiem, a Percy stara się nie myśleć o tym, że lepiej by było, gdyby Nico pozwolił mu umrzeć.

*
Percy nie miał nadziei. Wbrew zapewnieniom Annabeth, pomoc ze strony Ateny nie nadchodziła. Posąg zapadał się w zachłanną ziemię, która pulsując miarowo, stawała się coraz gorętsza i wilgotniejsza, jakby Gaia szykowała się do najokrutniejszego porodu dziejów.
To już koniec, wył rozpaczliwie głos w jego głowie, nie ma nadziei, to koniec, koniec. Wszyscy zginiemy, pochłonie nas wszystkich i zadusi, i zmieni tak, że lepiej byłoby nam zginąć.
Percy nie ma nadziei, idzie przed siebie coraz wolniej, bez energii, bez motywacji do podniesienia miecza. Świat rozmazuje się, jakby patrzył na wszystko jak przez mgłę, Mgłę, albo Noc, ale to mogą być łzy, tylko łzy, bezsensowne łzy. Bezsensowne łzy, jak nasze istnienie, lepiej byłoby gdybyśmy się nie narodzili, gdyby bogowie dotrzymali swoich obietnic, a rozpacz zwala go na kolana.
- Percy! Uważaj! - krzyczy ktoś do niego, ale Percy przecież już jest martwy. Nigdy nie wyszedłeś z Tartaru, Iapetus odzyskał pamięć i zgniótł cię jak robaka, którym jesteś, i miną eony, zanim znowu zaistniejesz. Twoją karą jest patrzeć na upadek wszystkiego, o co walczyłeś, co kochałeś, czego nie uratowałeś. [xiii]
- Percy, błagam, wstań, nie damy rady bez ciebie - ktoś krzyczy mu prosto w twarz, ale Percy zamyka oczy, nie chce patrzeć, jak zawodzi swoich przyjaciół. - Percy, to ja, Nico, błagam, powiedz coś, co ci się stało, kto cię zranił…
Nico, Percy pamięta.
- Nie uratowałem twojej siostry - szepcze. Tak, nie uratowałeś Bianki, zginęła zamiast ciebie. Nico cię nienawidzi, tak jak powinien. Jego też nie uratowałeś i nie uratujesz, martwego syna Podziemi. Będziesz patrzył na jego śmierć po wielokroć, za każdym razem będzie ginął inaczej i nigdy nie będziesz w stanie go uratować. Złamałeś jedną obietnicę, złamiesz i drugą [xiv], synu Posejdona. Zmienny jak morze, na które nigdy nie powinieneś liczyć. Nieskończone cierpienia dla krzywoprzysięzcy, w którego żyłach zamiast krwi, krążyć będzie Styks [xv].
- Zawiodłem cię tak bardzo i powinieneś mnie nienawidzić. Nienawidzisz mnie - szepcze Percy echem szlochającego głosu.
Ktoś nim potrząsa, ktoś uderza go w twarz, czyjeś dłonie dotykają jego oczu.
- Percy, Perseuszu, zostałeś raniony przez Eris zatrutą strzałą, obudź się. - Widzi przed sobą Nico, jego ciemne oczy, trupioblade policzki zbryzgane krwią. - Di immortales, nie teraz, nie tak…
Zostaw go, odejdź, nim skrzywdzisz go jeszcze bardziej! Głos rozdziera jego serce jak kurtynę między nocą a dniem.
- Perseuszu Jacksonie, nigdy nie potrafiłem cię nienawidzić, bo nigdy nie nauczyłem się przestać cię kochać. - Pocałunek jest suchy i krótki, i w mgnieniu oka noc, która spowiła jego myśli, podnosi się razem z rozpaczą i beznadzieją. Nico patrzy na niego z przerażeniem przemieszanym z niezwykłym spokojem.
Syn Hadesa uśmiecha się i upada w ramiona Percy’ego. Z jego pleców wystaje koniec strzały spowitej w ciemność [xvi]. Tej samej, która uderzyła Percy’ego.
Ostrze wychodzi z jego piersi. Czubek grotu dzieli od serca Percy’ego milimetr.
W zwolnionym tempie kropla krwi Nico, ciężkiej i oleistej, zatrutej jadem Achlys [xvii], ale mimo tego mieniącej się ichorem [xviii], opada na piasek u stóp Ateny Partenos. W tej samej chwili rozlega się odgłos, jakby pękało niebo. To Atena zstępuje z piedestału, a obok niej olimpijscy bogowie w parach ze swoimi rzymskimi odpowiednikami. Ruszają na gigantów i tytanów z dzikim okrzykiem.
- Weźcie mnie, nie jego. Błagam. To była moja śmierć, nie jego, a przyrzekłem na rzekę Styks czuwać nad nim. - Percy zaciska dłonie w pięści na nieruchomym ciele Nico. Słyszy trzepot skrzydeł i kiedy otwiera oczy, po obu stronach Nico stoją dwaj prawie identyczni bogowie. Jeden ma oczy czerwone jak krew, drugi - bursztynowe jak miód.
- Wasza śmierć należy do nas obu - mówi jeden, a drugi kończy:
- a zarazem do żadnego z nas. Dylemat równie stary, co świat, miłość -
- i śmierć splecione w jednym uścisku. Nico oddał swoje życie za twoje córce Nyks -
- w imię miłości, a ty, Perseuszu, oddajesz swoje za jego w imię -
- w czyje imię? Sprawiedliwości? Litości? Kto ma zadecydować, czyją duszę mam dzisiaj ze sobą odprowadzić do łodzi Charona? Jako jedną z tak wielu. Kolejka jest długa, dłuższa od cierpliwości Przewoźnika.
Bóg z czerwonymi oczami wpatruje się w Percy’ego, jakby próbował wyczytać jego najgłębsze myśli. Tanatos za to obserwuje bitwę, pocierając kciukiem o palec wskazujący prawej dłoni, jakby liczył pieniądze. Percy przyciska Nico do siebie mocniej.
Kto ma zadecydować? Nie sprawiedliwość, nie litość. Przyrzeczenie…
- Przyrzeczenie? - pyta Tanatos, upewniając się. Ten z czerwonymi oczami kręci głową, a jego przeraźliwie piękną twarz wykrzywia grymas, jakby nie był zadowolony z odpowiedzi.
- Obaj należą do mnie - rozlega się trzeci głos. Uskrzydlona kobieta jest piękna, włosy ma splecione w bladozłotą koronę, a oczy czarne jak studnie bez dna. Na skórze bladej jak z kości słoniowej ma złotą togę, a w jednej dłoni trzyma gałązkę palmową. - Jednego wiąże przysięga na rzekę Styks, a drugi jest moim protegowanym [xix].
- Niech tak będzie - mówi bóg z czerwonymi oczami. - Perseuszu, tym razem zostawiam cię, ale pamiętaj moje słowa: nadejdzie dzień, kiedy będziesz musiał się ze mną zmierzyć.
- Co więc zadecydowałaś, Nike? - pyta Tanatos, którego skrzydła z minuty na minutę zdają się stawać coraz obfitsze.
Nike klęka, łapiąc za ramiona Percy’ego i Nico.
- Poświęcenie dzieci Posejdona, Hadesa i Jowisza przeważyło szalę. Przyniosły zwycięstwo swoim rodzicom, braciom i siostrom, a także całej ludzkości. Przekleństwo córki Plutona zostało zmazane na zawsze [xx], jednak synowie mają wrócić ze starcia z tarczami do swoich domów: do nieba, do morza, do podziemia.
Tanatos wzrusza ramionami, chowając ręce do kieszeni.
- Więc tak się stanie.

*
Percy wie, że jego nagroda ma swoją cenę - tak jak żadne zwycięstwo nie może obejść się bez poświęcenia. Przez długi czas miał nadzieję, że jemu z niewiadomych powodów - za wstawiennictwem Ateny, a być może jego ojca - udało się uniknąć przeznaczenia. Losu herosa. Jazon każdej nocy patroluje niebo w rydwanie czterech wiatrów; Nico, który zbyt długo żył na owocach granatów ogrodu Persefony, każdego roku dzień dłużej może przebywać na ziemi, resztę roku spędzając jako prawa ręka swojego ojca.
Percy od roku nie opuścił Nowego Jorku, a z każdym dniem zew morza jest silniejszy.
Jego komórka wibruje w kieszeni.
- Percy, przepraszam, byłam u Hazel i zapomniałam wziąć ze sobą telefonu, coś się stało?
- Źle spałem. Ale już mi lepiej. Dawno nie słyszałem twojego głosu. Co tam u Hazel i Franka? Jak tam egzaminy?
Annabeth zaczyna opowiadać, a Percy pozwala sobie po raz ostatni na długi czas nacieszyć jej głosem.  Zostało mu niewiele czasu.
Wraz ze wschodzącym słońcem cienie stają się coraz krótsze, a poziom wody w zatoce zaczyna opadać.

fin

[i] Tytuł pochodzi z wiersza:
Zbigniew Herbert, Nike która się waha

Najpiękniejsza jest Nike w momencie
kiedy się waha
prawa ręka piękna jak rozkaz
opiera się o powietrze
ale skrzydła drżą

widzi bowiem
samotnego młodzieńca
idzie długą koleiną
wojennego wozu
szarą drogą w szarym krajobrazie
skał i rzadkich krzewów jałowca

ów młodzieniec niedługo zginie
właśnie szala z jego losem
gwałtownie opada
ku ziemi

Nike ma ogromną ochotę
podejść
pocałować go w czoło

ale boi się
że on który nie zaznał
słodyczy pieszczot
poznawszy ją
mógłby uciekać jak inni
w czasie tej bitwy
więc Nike waha się
i w końcu postanawia
pozostać w pozycji
której nauczyli ją rzeźbiarze
wstydząc się bardzo tej chwili wzruszenia

rozumie dobrze
że jutro o świcie
muszą znaleźć tego chłopca
z otwartą piersią
zamkniętymi oczyma
i cierpkim obolem ojczyzny
pod drętwym językiem
[ii] Empousa (l.mn. empousai) - mitologiczny rodzaj wampirzycy, bardzo powabny, bo z jedną nogą z brązu, drugą oślą, poza tym ich włosy są żywym ogniem, a skórę mają białą jak kość (przynajmniej nie sparklują).
[iii] Pani O’Leary - piekielny ogar, którego pod opiekę Percy dostał od Dedala; jest wielka i puchata i trochę straszna, jeśli ktoś o złych intencjach zbliża się do Percy’ego.
[iv] Frank Zhang jest synem Marsa, ale także potomkiem Posejdona ze strony rodziny swojej matki, dzięki czemu jest obdarzony zbyt wieloma darami, co jednak równoważy to, że jego życie dosłownie związane z kawałkiem drewienka, które, kiedy spłonie do końca, będzie oznaczało śmierć Franka. Tutaj Frank pozbywa się tego bierzma, zrzekając się swoich darów. Plus, w czasie tej historii zdejmuje klątwę z Hazel (klątwa Hazel oznacza to, że klejnoty i kruszce, które Hazel - jako córka Plutona - do siebie przyciąga z głębi ziemi, sprawiają, że w czyichkolwiek innych rękach, te skarby przynoszą pecha i nieszczęście).
[v] Thalia Grace jest córką Zeusa, którą od śmierci uratowało to, że została przemieniona w sosnę, którą była przez dobre siedem lat, dopóki złote runo nie uleczyło jej tak skutecznie, że odzyskała swoje ludzkie życie. Następnie jednak, dzień przed swoimi szesnastymi urodzinami (które mogłyby oznaczać to, że jest dzieckiem pierwszej przepowiedni i że od niej będzie zależało przetrwanie Olimpu), przyłączyła się do Łowczyń Artemidy, tym samym przestając się starzeć.
[vi] W „Domu Hadesa” Leo jest przekonany o tym, że przysięgą z drugiej przepowiedni będzie jego przysięga złożona Calypso o tym, że wydostanie ją z więzienia jej zaklętej wyspy.
[vii] Święto na cześć bogini Ateny, podczas którego m.in. odbywały różne zawody sportowe, w których nagrodami były amfory z oliwą ze świętych gajów oliwnych, a także tańce nagich mężczyzn, wyposażonych tylko w hełmy i tarcze.
[viii] Pan D., czyli bóg Dionizos, a także dyrektor Obozu Herosów. Nienawidzi swojej funkcji. Nie przepada za herosami oraz nagminnie przekręca mniej bądź bardziej złośliwie (ale zawsze umyślnie) ich imiona.
[ix] Atenę Partenos, czyli Atenę Dziewicę (zazwyczaj ofiary podczas pantenajów składano Atenie Polias, czyli Atenie Miejskiej).
[x]  Czarmowa jest to dar, który dziedziczy część dzieci Artemidy i który polega na tym, że ich różne prośby i sugestie, a nawet rozkazy, są po prostu bardzo przekonujące. Piper jest w tej kwestii bardzo utalentowana.
[xi] Smelly Gabe, pierwszy ojczym Percy’ego, jest postacią, której ja osobiście wciąż nie ogarniam i uważam za the laziest writing in the whole universe; czyli facet, alkoholik i hazardzista, za którego matka Percy’ego wyszła tylko dlatego, że śmierdział tak bardzo, że miała nadzieję, że zmyli to węch potworów, które przyciąga zapach wydzielany przez półbogów.
[xii] Bianca di Angelo (odmieniam jej imię zgodnie z zasadami polskiej wymowy) była starszą siostrą Nico, którym zajmowała się od tragicznej śmierci ich matki, czyli przez kilka miesięcy, z czego większość spędzoną w Kasynie Lotosu. Później okazało się, że w świecie na zewnątrz minęło jakieś siedemdziesiąt lat. Bianca nie była pod wrażeniem ani nowego świata, ani bycia herosem, ani wizji dalszej opieki nad momentami bardzo męczącym bratem (możemy jej wybaczyć, miała wtedy trzynaście lat, nawet Sally Jackson w wieku trzynastu lat nie skazywałaby się na Gabe’a Śmierdziela, c’nie), więc bardzo szybko zrejterowała i przyłączyła się do Łowczyń Artemidy. Po czym równie szybko zmarła podczas pierwszej wyprawy, poświęcając się, żeby powstrzymać tytana, który ruszył za drużyną, ponieważ Bianka ukradła z boskiego śmieciowiska figurkę, której brakowało do gry Nico.
[xiii] Iapetus, znany także jako Bob. Tytan śmiertelności, któremu Percy razem z Nico wykasowali pamięć i zrobili pranie mózgu, po którym Bob przez trzy lata biegał z miotłą po Hadesie, a jedyną osobą, która go odwiedzała, był Nico, który opowiadał, jaki to Percy jest super i że wszyscy są przyjaciółmi, dzięki czemu Bob w „Domu Hadesa” rzucił się do Tartaru na pomoc Percy’emu i Annabeth. Minusem czego odzyskał pamięć, ale koniec końców nie wrócił do dawnych, złych, morderczych zwyczajów, wręcz poświęcił się, żeby pomóc P. i A. wydostać się z tego piekła. Tak, Percy miał kilka chwil zastanowienia nad tym, że jest dupkiem, w kanonie jednak wciąż czekam, żeby wnioski z tej historii zastosował w praktyce.
[xiv] Pierwszą obietnicą była ta dana Nico: że Percy dopilnuje, aby Bianca wróciła cała i zdrowa z wyprawy. Drugą Percy złożył Biance, że dopilnuje jej brata. W czym Percy zawodzi w kanonie dosyć solidnie i przez co Jedną z Najpopularniejszych Teorii Spiskowych (która też jest jednym z motywów napędzających tego fika) jest to, iż przysięgą z przepowiedni będzie ta złożona przez Percy’ego wobec Nico.
[xv] Za łamanie przysięg złożonych na rzekę Styks ponoć jest wymierzana jakaś straszliwa kara, ale kanon niezbyt się na razie do tego kwapi (no bo ej, Zeus i Posejdon złamali swoje przysięgi i to jest naprawdę zabawne, że tylko Hades swojej dochował, gdzie te najpotężniejsze kary? Ech), więc ja tutaj stosuję swoją wizję tejże kary jako połączenia fizycznego bólu z cierpieniem patrzenia na to, jak twój świat się rozpada z twojej winy.
[xvi] Jako że Eris rzucająca złotymi jabłkami niezgody na polu bitwy z jednej strony jest figurą bardzo w stylu RRiordana, ale z drugiej, jednak nieco niepraktyczną, to tutaj zamiast zatrutych jabłek, mamy strzały zatrute truciznami bogini Achlys i oplecione ciemnością jej mgły zmarłych.
[xvii] Achlys, bogini cierpienia i trucizn, włada mgłą zmarłych. Jest córką Chaosu i Nyks (nocy, co czyni Achlys siostrą Eris, która także jest jej córką). Strzała Eris z trucizną Achlys więc ma sprowadzać na ugodzonego nią cierpienie, poczucie beznadziei i zwątpienia, które może uleczyć tylko - tutaj pojawia się moja licentia poetica - poświęcenie bezwarunkowej miłości. (Do czego powinien pojawić się kolejny przypis o tym, jak zła czarownica ze Śpiącej Królewny rzucająca klątwę na tytułową królewnę, wzięła się z inspiracji niezadowoloną Eris, której nikt nie zaprosił na ślub Peliasa i Tetydy, więc i tak zjawiła się nieproszona, doprowadzając do Wojny Trojańskiej, w której wyniku zginęło jedyne dziecko tej pary, Achilles. W baśni inna czarownica łagodzi skutki klątwy, zmieniając wyrok śmierci na sen królewny i całego dworu, a przebudzić może ją tylko królewicz, który pokona wszystkie przeszkody, a później przyjdzie i pocałuje królewnę [w wersji Perrault, gwałcąc ją=uprawiając z nią somnofiliczny seks, w wyniku którego królewna zachodzi w ciążę i dopiero po tym, jak w czasie porodu, razem z bliźniętami, z jej ciała wychodzi fragment wrzeciona, się budzi] [w wersji współczesnej, jest Shrekiem i ma osła, który podrywa smoczycę]; jak się skończyła wersja Homera, to chyba wszyscy wiedzą.)
[xviii] Ichor jest złotą krwią bogów; tutaj pojawia się jako domieszka we krwi Nico, który z powodu żywienia się podczas swojego długiego pobytu w Hadesie, Tartarze, a później w niewoli, przez jakieś trzy tomy książek żywi się pestkami granatów Hadesu (i zapewne równie antycznymi ambrozjami w lepsze dni, i pijąc ogień z rzeki Flegeton; McDonalda lepiej używa się do przyzywania duchów zmarłych, it is known), więc jego ludzka część rozrzedza się także we krwi.
[xix] A tutaj mamy Nike w roli ambasadorki swojej matki, Styks (w odniesieniu do Percy’ego i jego przysięgi + tego, że przed zmyciem z siebie skazy Achillesa w Tybrze, Percy był objęty ochroną Styksu), a zarazem patronki Nico, bo, uwaga, uwaga, Nico jest to imię, które zapewne po prostu nam się albo nie kojarzy, albo kojarzy się z różnymi międzynarodowymi Mikołajów, ale, czego możemy nie wiedzieć, imię „Mikołaj” (Nicolas, Nicolaos, Nicolassos) pochodzi z greki i oznacza nike + laos (lassos), czyli zwycięsto ludu. Czyli Nico jest dosłownie nazwany imieniem Nike. Nieważne, czy Maria di Angelo nazwała go tak umyślnie (w moim headcanonie tak), czy nie, Nico jest oddany pod skrzydła Nike i oto chwila, kiedy przychodzi mu ona z pomocą.
[xx] Przekleństwo Hazel, według przepowiedni, ma zostać zdjęte przez potomka Posejdona/Neptuna. Tutaj dzieje się to za sprawą Franka i historii, która tylko przewija się w drugoplanowych sugestiach tego fika.

percy jackson, fanfiki

Previous post Next post
Up