"radosne" filmy = radosny świat

May 17, 2010 14:51

w ramach tego, że od jakiegoś czasu ogłaszam fazę na czytanie, wczoraj siadałam o dwudziestej przed kompa z płytą od Matki i skończyłam oglądać (acz jeszcze ze dwa filmy mi zostały) dopiero o trzeciej. wsiąkłam. tym bardziej, że wyselekcjonowane przez Mamę filmy były niezwykle "radosne". fajne uczucie, nota bene, jak człowiek ściąga kolejny film na komputer i doskonale wie, że to też będzie dobre. nie zastanawiasz się co tym razem, nie głowisz, czy to się będzie dało obejrzeć, tylko czekasz sobie, żeby móc wreszcie włączyć i zatonąć. i tyyylu całujących się facetów w moim łóżku!
przegląd językowy oczywiście zabójczy. bo angielski, francuski z angielskimi napisami, szwedzki (?) z polskimi napisami... mocna rzecz. ale nie narzekam, podobało nam się, na Mamę zawsze można liczyć (mam najlepszą Mamę na świecie :*). acz przyznaję, że koło godziny drugiej zaczynałam już myśleć i mówić do siebie po angielsku, co znaczy ni mniej ni więcej, że jest moment, w którym zaczynam bez stresu i wstydu używać tego języka. tylko trzeba stworzyć mi iluzję, że to mój język naturalny.

a poza tym, to miałam czytać teksty na jutro. generalnie... i muszę jeszcze zobaczyć Dawno temu w Ameryce... hm... cóż, może nie wrócę od J. za późno i zdążę... albo i nie...

a pan Monter - postać niezaprzeczalnie mistyczna - nadal nie dał znaku życia.

plus pracuję nad nowym tekstem.

dziennik

Previous post Next post
Up