Feb 01, 2011 14:50
tak więc...
the sesja is over. bo myślę, że nie mam szans oblać dzisiejszego egzaminu, a tekst na jutro mam. sądzę, że pani dr G. wpisze mi zaliczenie, co oznacza, że mam wszystko. na czysto. jedna trója w indeksie - jak się można było domyślać szanowna dr B. - ale zobaczymy co zrobi dr G., w każdym razie nie ma co płakać. i tak osiągnęłam chyba najlepszą średnią za całej mojej kadencji. tak więc, jestem proud of myself.
słowo się rzekło, a klamka zapadła. powiedziałam - chyba nawet gdzieś tu - że jeśli dr Z. da nam pięć z animacji kultury (przygotowany projekt festiwalu) to festiwal zorganizuję. tedy, dostałam dziś pięć, zatem biorę się do roboty i będziemy pracować. a co.
jest zimno i przemroziłam oczywiście ręce. bolały jak skurwysyn, teraz jest trochę lepiej. Szatan nareszcie się ułożył na moich kolanach i trochę grzeje, więc pozwolę mu posiedzieć.
w ramach mojej miłości do divy obejrzałam fragmenty z Budokan i stwierdzam, że to jest absolutnie wspaniałe, bo brzmi niesamowicie. dodatkowo kocham jego stylistów. i zdecydowanie mieliśmy koncert pod znakiem sweterków - albo tam było tak zimno... - bo i Aoi miał sweterek (kocham go za te rękawy) i Ruki miał sweterek (kooocham ten sweter...) i nawet Uru miał na sobie coś, co przypominało sweterek... Reita wyglądał jak zwykle, więc cóż...
chcę mieć koniecznie całe to DVD, bo dla tych stylistów... muszę.
sesja,
szatan,
ubraniowy orgazm,
diva