Bardzo miła niespodziewanka ;D Zwłaszcza że po tym, jak na ponad miesiąc zniknąłeś, już zaczęłam się martwić, że sherlockowy wen gdzieś Ci się zagubił (btw. jest nadzieja na ciąg dalszy „Konkluzji”?). Do Mycrofta zawsze miałam słabość, a po Twoich fikach już w ogóle go uwielbiam :) Zresztą, rzeczywiście, ze wszystkich sherlockowych postaci chyba on najbardziej nadaje się na Scrooge’a. Koncepcje o nieświadomych niewolnikach, co to harują na skromne życie i się głupio cieszą brzmią uderzająco znajomo (ciekawe, że po tych kilku latach czytania Twoich tekstów, dalej dziwię się, jak napotykam coś, co wydawałoby się dość nietypowe, a brzmi „uderzająco znajomo”; sądzę, że powinnam się już przyzwyczaić ;). Już nie raz kłóciłam się o to, tyle że ja raczej upierałam się, że może i niewolnicy, ale mogą też być szczęśliwsi, bardziej zrealizowani i właściwie to mieć więcej swobody. I że każdy ma prawo żyć, jak chce, i że żadna tam szara eminencja nie powinna mieć prawa wyrokować, jakie życie jest lepsze. Ale no. Mycroft najwyraźniej mimo że pogardza, to trochę też tęskni za normalnością. Mali Holmesowie ze swoimi fantazjami, żabami, reniferami i pszczołami wzruszający. A Mycroft zawstydzony byciem dzieckiem… uch, aż mnie coś ścisnęło. Co za potwór z tego Sherrinforda, nie mógł się zamknąć, wziąć przykładu z mamusi i zignorować chłopców? ;/ Swoją drogą bardzo lubię braciakowe momenty w twoich fikach, niezależnie historii, czy to młodzi Holmesowie nad książką telefoniczną, czy Winchesterowi, czy Jeżyk z Grzesiem we wspomnieniach :) Tak więc oczywiście bardzo mi się podobało i czekam na kolejną część, ciekawa, jak to wyglądają święta na Baker Street, jak świętuje Greg i czy już jest rozwiedziony i czy do końca tej pokręconej nocy oddzwoni do Mycrofta, jak wyglądają przyszłe święta i kto będzie kolejnym duchem wprawiającym biedny żołądek Mycrofta w podskoki ;D I o mój Boże, pani Hudson spływająca z choinki z pierogami i laptopami - piękna rzecz ;D
Dziękuję za komentarz :) trochę mi smutno, że tak mało ludzie komentują, jak się tutaj świątecznie prezentuję z fikiem wigilijnym :) Mali Holmesowie są świetni do pisania, kiedyś się zbiorę i taki kid fik napiszę, jak doba wydłuży mi się tak jakoś o 20 godzin :)fajni są chłopcy do opisywania, a w końcu wiemy z serialu niewiele ponadto, że Sherlock chciał być piratem :) a czym chciał zostać Mcyroft?... Z tymi niewolnikami, wiesz, można na to spojrzeć pod tym kątem że to jeszcze bardziej tragiczne i dramatyczne, że ci "niewolnicy" nie widzą swojej niewoli. Ostatecznie jest ona świetnie ukryta, i dobrze im się wiedzie, na ich poziomie that is. Mają wolność, ale mocno ograniczoną, tyle, że tak do niej nawykli, ze postrzegają jej ograniczeń( w końcu są tacy, którzy mają gorzej). Mycroft ma takie samo prawo oceniać ludzi, jak ludzie jego, że jest niespełnionym, samotnym hipokrytą, więc cóż :)Z perspektywy narratora wszechwiedzącego moglibyśmy upominać się o prawa człowieka i humanitaryzm, ale narratorem jest starszy Holmes, i na dodatek nie w humorze bo boli go ząb :) Mitamot, te słowa wydają ci się znajome, bo to nasz ukochany Marx, cierpliwie czekający na oddolną rewolucję (pssst, ja też na nią czekam :)razme z Ruskinem :) Pani Hudson z laptopami i pierogami spływająca z choinki prosto do Mycrofta :D co to mi się czasem napisze, hehe :D muszę poprosić chuchaczkę o taki fanart :) Trochę oklapłem, przyznam, spodziewałem się nieco większej reakcji, więc zagram teraz złego Mikołaja i nast rozdział Opowieści Wigilijnej będzie... zobaczymy kiedy :D Konkluzja nieco utknęła, ale jest w połowie napisany kolejny rozdział (duże zmiany zaszły, bo w międzyczasie jeszcze pisałem o Johnie wilkołaku i tak jakoś poszło nie w tą mańkę). pozdrawiam i wesołej reszty świąt! :)
Do Mycrofta zawsze miałam słabość, a po Twoich fikach już w ogóle go uwielbiam :) Zresztą, rzeczywiście, ze wszystkich sherlockowych postaci chyba on najbardziej nadaje się na Scrooge’a.
Koncepcje o nieświadomych niewolnikach, co to harują na skromne życie i się głupio cieszą brzmią uderzająco znajomo (ciekawe, że po tych kilku latach czytania Twoich tekstów, dalej dziwię się, jak napotykam coś, co wydawałoby się dość nietypowe, a brzmi „uderzająco znajomo”; sądzę, że powinnam się już przyzwyczaić ;). Już nie raz kłóciłam się o to, tyle że ja raczej upierałam się, że może i niewolnicy, ale mogą też być szczęśliwsi, bardziej zrealizowani i właściwie to mieć więcej swobody. I że każdy ma prawo żyć, jak chce, i że żadna tam szara eminencja nie powinna mieć prawa wyrokować, jakie życie jest lepsze. Ale no. Mycroft najwyraźniej mimo że pogardza, to trochę też tęskni za normalnością.
Mali Holmesowie ze swoimi fantazjami, żabami, reniferami i pszczołami wzruszający. A Mycroft zawstydzony byciem dzieckiem… uch, aż mnie coś ścisnęło. Co za potwór z tego Sherrinforda, nie mógł się zamknąć, wziąć przykładu z mamusi i zignorować chłopców? ;/ Swoją drogą bardzo lubię braciakowe momenty w twoich fikach, niezależnie historii, czy to młodzi Holmesowie nad książką telefoniczną, czy Winchesterowi, czy Jeżyk z Grzesiem we wspomnieniach :)
Tak więc oczywiście bardzo mi się podobało i czekam na kolejną część, ciekawa, jak to wyglądają święta na Baker Street, jak świętuje Greg i czy już jest rozwiedziony i czy do końca tej pokręconej nocy oddzwoni do Mycrofta, jak wyglądają przyszłe święta i kto będzie kolejnym duchem wprawiającym biedny żołądek Mycrofta w podskoki ;D I o mój Boże, pani Hudson spływająca z choinki z pierogami i laptopami - piękna rzecz ;D
Reply
Mali Holmesowie są świetni do pisania, kiedyś się zbiorę i taki kid fik napiszę, jak doba wydłuży mi się tak jakoś o 20 godzin :)fajni są chłopcy do opisywania, a w końcu wiemy z serialu niewiele ponadto, że Sherlock chciał być piratem :) a czym chciał zostać Mcyroft?...
Z tymi niewolnikami, wiesz, można na to spojrzeć pod tym kątem że to jeszcze bardziej tragiczne i dramatyczne, że ci "niewolnicy" nie widzą swojej niewoli. Ostatecznie jest ona świetnie ukryta, i dobrze im się wiedzie, na ich poziomie that is. Mają wolność, ale mocno ograniczoną, tyle, że tak do niej nawykli, ze postrzegają jej ograniczeń( w końcu są tacy, którzy mają gorzej). Mycroft ma takie samo prawo oceniać ludzi, jak ludzie jego, że jest niespełnionym, samotnym hipokrytą, więc cóż :)Z perspektywy narratora wszechwiedzącego moglibyśmy upominać się o prawa człowieka i humanitaryzm, ale narratorem jest starszy Holmes, i na dodatek nie w humorze bo boli go ząb :)
Mitamot, te słowa wydają ci się znajome, bo to nasz ukochany Marx, cierpliwie czekający na oddolną rewolucję (pssst, ja też na nią czekam :)razme z Ruskinem :)
Pani Hudson z laptopami i pierogami spływająca z choinki prosto do Mycrofta :D co to mi się czasem napisze, hehe :D muszę poprosić chuchaczkę o taki fanart :)
Trochę oklapłem, przyznam, spodziewałem się nieco większej reakcji, więc zagram teraz złego Mikołaja i nast rozdział Opowieści Wigilijnej będzie... zobaczymy kiedy :D
Konkluzja nieco utknęła, ale jest w połowie napisany kolejny rozdział (duże zmiany zaszły, bo w międzyczasie jeszcze pisałem o Johnie wilkołaku i tak jakoś poszło nie w tą mańkę).
pozdrawiam i wesołej reszty świąt! :)
Reply
Leave a comment