Tytuł: Granica wytrzymałości
Autor: Świeczek
can_dle Fandom: Supernatural
Ilość słów: 308
Spoilery: brak
Beta:
manarai Rzutem na taśmę... Miało mnie tu nie być. Ale cóż - samo życie Wena mi przyniosło. Tekst zawiera wątki autobiograficzne.
To było powyżej wszelkiej wytrzymałości. Albo poniżej wszelkiej krytyki. Zależy, jak patrzeć.
Wprowadzili się do tego motelu trzy dni temu. Godzinę po nich - para, która sprawiała wrażenie, jakby właśnie wyrwała się spod kontroli wyjątkowo purytańskich rodziców. On mógł mieć jakieś dwadzieścia lat. Ona nie.
Pierwszego wieczoru Dean tylko chichotał i wygłaszał komentarze, w których niemal nie przebijała się nutka zazdrości. Wpatrzony w ścianę, nasłuchiwał z miną konesera i leniwie popijał piwo. Sam czasem na niego spoglądał, kręcił głową z politowaniem i wracał do grzebania w internecie.
O czwartej nad ranem zostali obudzeni wyjątkowo głośnym i przeciągłym krzykiem. Półprzytomny Sam zaczął dopasowywać usłyszany dźwięk do znanych mu istot nie z tego świata, ale Dean stwierdził tylko:
- Tak, to musiało być naprawdę dobre - i już mogli spać dalej.
Drugiego wieczoru okazało się, że ściany są cieńsze, niż im się wydawało. Dźwiękoszczelność była żadna, wyraźnie słyszeli każde pojedyncze skrzypnięcie łóżka - widocznie sprężyny też miały swoją wytrzymałość. Skrzypnięć było naprawdę dużo. Sam mamrotał coś o niesprzyjających warunkach pracy, ale Dean zgasił go zjadliwą uwagą o kwaśnych winogronach i nierozładowanej frustracji.
Trzeciego dnia koło południa Sam, wracając z kolejnego bezowocnego rekonesansu, wpadł na korytarzu na chłopaka taszczącego wielką torbę z KFC. Zanim zdążył to opowiedzieć Deanowi, z pokoju zaczęły dochodzić niejednoznaczne dźwięki. Sam westchnął ciężko i zasiadł z powrotem do komputera, nie słuchając zachwytów Deana nad inwencją współczesnej młodzieży.
Wieczorem, ku zdziwieniu obu braci, młodzi opuścili swój pokój, najwyraźniej udając się na miejscowy festyn. Wrócili po kilku godzinach, stojący akurat przy oknie Dean zauważył, że dziewczyna trzyma w ramionach coś małego, puchatego i żywego. Trzasnęły drzwi, zaskrzypiał materac i po chwili pies zaczął wściekle ujadać.
Sam wziął rewolwer i ruszył w stronę drzwi. Dean spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Co ty, u diabła, chcesz zrobić?
- Ja jestem naprawdę cierpliwy, Dean. Ale zwierząt męczyć nie pozwolę.