fikaton 14 dzień 3

Aug 30, 2014 23:09

Autorka: pellamerethiel
Tytuł:



Liczba słów: 1411
Fandom: Battlestar Galactica, spoilery do końca 2 sezonu, nie dalej.
Postaci: Całe ensemble.
Ostrzeżenia: Ogólna głupota, brak powagi dla wszystkich i wszystkiego. Niewiele wspólnego z jakimkolwiek promptem poza promptem dodatkowym: Najlepsza rzecz na świecie, a nie, lepsza byłaby jakby oblewali się Katee z Jamiem, ale tego świat by nie przeżył.

Fik zapoczątkowany jazdami na fejsbuku soriso i Ice Bucket Challenge w wykonaniu aktorów z Battlestara. Masakra. Tytuł: soriso. Grafika: akzseinga.



Apokalips

Wszystko zapoczątkował przegrany zakład.

Prawdopodobnie.

*

Coś, co rozeszło się po flocie szybciej niż cyloński wirus i ostatni numer „Statku miłości”, nie mogło ominąć także Galactiki. Co złośliwsi twierdzili, że tak głupie wyzwanie musiało rozpocząć się właśnie na battlestarze, którego mieszkańcy zdawali się cierpieć na chroniczny, o ironio, nadmiar wolnego czasu i zapas idiotycznych pomysłów - przynajmniej tak można było wywnioskować z najnowszych numerów gazet i audycji w radiu.

Najzagorzalsi przeciwnicy „dyktatury wojskowej” twierdzili, że to wszystko ukartowane zostało przez samego admirała w celu odwrócenia uwagi opinii społecznej, a także, gdy wyzwanie zaczęli podejmować kolejni członkowie załogi battlestara, w celu ocieplenia wizerunku żołnierzy.

Wspomniani żołnierze to olewali, wodą z lodem zresztą.

*
- No co ty, Racetrack…

- Zostałeś wybrany… Albo to albo musisz przekazać flaszkę osobie, które cię nominowała…

- Mówiłem już, że przegrałem ostatnie skarpetki podczas ostatniego rozdania! Starbuck wszystko zabrała! Nie mam już tylu bokserek, by je zastawiać! Nie mam flaszki i nie mam nawet co za nią oddać. No sorry!

- No to sorry, Constanza… Taki pech wiecznego pechowca. Nie wymigasz się.

Hot Dog zamknął oczy, zanim zalała mu je lodowata woda.

Przemknęło mu jeszcze przez myśl, że to ciekawe skąd ci wszyscy ludzie biorą tyle lodu.

*
- No nie, Felix… Serio? Wymiękasz?

Gaeta uśmiechnął się tajemniczo znad swoich kart.

- Miała być flaszka, to masz flaszkę.

Kilku osób jęknęło z zawodem, ale reszta wykazywała całkowicie naturalne zainteresowanie stojącą na stole butelką.
Kara zmarszczyła brwi.

- Myślałam, że kto jak kto, ale ty akurat masz jaja, Felix. Flaszka? Serio? Kiedy w zamian możesz zbłaźnić się przed kolegami i koleżankami z załogi i zyskać nieśmiertelną sławę? Wstyd, wstyd.

Felix wzruszył ramionami.

- Nie umiesz się bawić - wycedził z papierosem w ustach jeden z tych pilotów, których zawołania Gaeta nigdy nie mógł zapamiętać. Facet wyłożył swoje karty na stół, Feliks spojrzał na swoją rękę i z przykrością musiał uznać, że tym razem został pokonany.

- Feeeeliks, mówimy tu do ciebie! - Wyraźnie znudzona Kara uderzyła otwartą dłonią w stół. - Czemu nie chcesz tego zrobić? Niektórzy tutaj zdążyli zrobić to już więcej niż raz… - Skierowała wzrok ku siedzącemu obok niej pilotowi.

- To chyba wbrew zasadom…

- Oryginalne zasady są do dupy. Zresztą wiesz, jak ja lubię naginać zasady. - Spojrzała z powrotem na Gaetę i mrugnęła do niego.

- Nie zamierzać wylać sobie kubła lodowatej wody z kostkami lodu na łeb.

Kara odchyliła się na krześle.

Uniosła brew.

- Szkoda - powiedziała bardzo powoli. - Myślałam, że będziesz chciał nominować Baltara.

*
- Pani prezydent?

- Tak?

- Wzywała mnie pani?

- Tak, tak… Tory… Wiesz może gdzie jest Billy i czemu tak bardzo się spóźnia? To do niego niepodobne.

- Pani prezydent, przepraszam, zapomniałam przekazać. Billy jest chory.

- Chory? Co mu się stało?

Tori stara się zachować kamienny wyraz twarzy.

- Zdaje się, że to tylko przeziębienie.

*

- To jakiś skończony idiotyzm, Helo… Nie wierzę, że i ty dałeś się w to wciągnąć. - Lee poprawił przewieszony przez ramię ręcznik. Do tej pory uparcie ignorował wszelkie skierowanie w jego stronę wyzwania, nie wręczał także nikomu flaszek. Miał nadzieję, że wszyscy zrozumieją w końcu aluzję, że takie wygłupy są poniżej jego godności.

- Nie gadaj tyle, tylko trzymaj kamerę - rzekł Helo w obcisłym stroju treningowym z wiadrem wody z lodem, które właśnie przechylał nad swoją głową.

To nagranie trafiło na wszystkie listy przebojów we flocie.

*

Kiedy Hot Dog znalazł kostkę lodu w majtkach, stwierdził, że może jednak zaszło to już za daleko.

*
- Co wy tam wyprawiacie?

Trzy rozchichotane Ósemki błyskawicznie się odwróciły.

- Nic - rzekły wszystkie trzy naraz.

Szóstka zmarszczyła idealnie wyprofilowaną brew.

- Naprawdę? Czy mogę to „nic” zobaczyć?

Ósemki nie śmiały zaprotestować - odsunęły się robiąc Szóstce miejsce przy panelu.

Bezimienna Szóstka westchnęła.

*
- To się robi naprawdę idiotyczne. Piloci to jedno, ale że Szef i jego załoga też dali się w to wciągnąć - stwierdził poirytowanym tonem komandor. Na ekranie Galen Tyrol i specjalista Figurski szykowali wiadra z wodą, w której pływały kostki lodu. Billa przeszedł dreszcz. Pomyślał, że bycie komandorem ma również taki plus, że raczej nikt nie ośmieli się rzucić mu tego pozbawionego sensu wyzwania.

- Zgadzam się, Bill. Za naszych czasów ludzie nie musieli robić z siebie idiotów, żeby zaistnieć albo załatwić sobie flaszkę - sarkał Tigh. - Wylewanie sobie wody z lodem na głowę, musiałbym najpierw na nią upaść!

- Hej, Saul… czy oni cię właśnie nie nominowali?

*

- Zabiję sukinsyna.

*

- Mówiłam, że coś nie wyszło podczas ostatnich zmian w oprogramowaniu, ale nie, ty musiałeś wiedzieć lepiej… Mówiłam ci, że to nie tylko to, że Simon teraz godzinami przesiaduje w łazience i czyta na czytniku stare wydania Cosmopolitana. Odkąd wszystkie Ósemki darzą uczuciem Karla Agathona, stały się nieznośnie irytujące. Dasz wiarę, że już przerabiają te nagrania z Helo tak, żeby wyszło, że one też tam były?

Cavil wpatrywał się w nagranie z wyrazem zadumy na twarzy.

Tak w jego głowie zrodził się Plan.

*
- Jestem naukowcem i wiceprezydentem, mam swoją godność! Na moim stanowisku pewnych rzeczy robić nie wypada. W życiu nie zniżyłbym się do tak degradującej formy poniżania samego siebie jak to, co się teraz dzieje.

- Oczywiście, panie wiceprezydencie. - Dziennikarka machnęła ręką i kamera została wyłączona. - Mam jeszcze jedno pytanie… bardziej nieformalne. - Playa przeczesała włosy palcami.

- Oczywiście.

- Załóżmy, że wyzwanie rzuciła panu piękna kobieta…

*

Lee Joseph Adama wciągnął głęboko oddech.

Wiedział, że lekko nie będzie.

- Słuchajcie, to poważna sprawa. Wiem, że w pierwszej chwili tak to nie zabrzmi, ale pojawia się coraz więcej skarg, także ze strony personelu medycznego, ze względu na lawinowo rosnącą liczbę przeziębień… Od dzisiaj pilotów obowiązuje całkowity zakaz brania udziału w wyzwaniu.

- Co?

- To niemożliwe!

- A co z nierozstrzygniętymi do tej pory zakładami!

- Czy to znaczy, że nie wiszę Hot Dogowi flaszki?

- Chyba przygrzało ci za mocno wczoraj na patrolu!

- To niesprawiedliwe!

- CISZA! - Lee musiał wykorzystać całą powagę swojego stanowiska, by uciszyć rozemocjonowane zgromadzenie pilotów. - Zakaz obowiązuje od tej chwili. Wszyscy, którzy mu się sprzeciwią, spędzą noc w zbyt dobrze znanym co poniektórym brygu. - Lee przebiegł wzrokiem po sali, by zatrzymać się na sekundę dłużej na twarzy Kary. Zaniepokoiło go, że sprawiała wrażenie zbyt zrelaksowanej jak na osobę, która dzięki wyzwaniu wzbogaciła się w już niezliczoną liczbę flaszek.

- Możecie się rozejść.

*

- To powinno położyć kres tym wszystkim wygłupom. - Adama skinął głową w kierunku Tigha. - Co o tym sądzisz, Saul?

- Hmm? Aaaach, tak. Zdecydowanie powinno to ukrócić ilość przeziębionych specjalistów czy pilotów. Szef rozmawiał już ze swoją załogą?

- Jeszcze nie, ma zrobić to dzisiaj wieczorem.

- Dobrze. Dobrze.

Tigh wyszedł ze spotkania wcześniej niż zamierzał, ale zostało mu niewiele czasu.

Wiedział, że jeżeli ma odzyskać należną mu za niepodjęcie wyzwania flaszkę, to musi się śpieszyć.

*
Nikt nie podjął wyzwania Cavila.

Wszyscy woleli się wykupić.

Oprócz...

- No nie… tylko to nie to. Dlaczego akurat ty dałeś się w to wciągnąć, co? Dwójka?

Leoben wpatrywał się w nią z wielką mądrością w oczach i roztapiającymi się kostkami lodu w kołnierzu skórzanej kurtki.

- Stoję nad wiadrem, ale równocześnie znajduję się w jego wnętrzu. Woda w wiadrze i woda poza nim mieszają się i tworzą…

- Tak, tak, żałuję, że zapytałam.

*
Lee był bardzo zmęczony.

Na szczęście wiedział, które prysznice są najrzadziej uczęszczane i w których godzinach najtrudniej tam kogoś zastać.

Nie pomylił się.

Namydlał sobie właśnie bicepsy, kiedy ktoś wszedł do łazienki i zamknął za sobą właz.

Ktoś gwałtownie odciągnął zasłonkę oddzielającą jego skromność od publicznej przestrzeni łazienki.

- Hej! Kara… - Jego pierwszą myślą było, żeby złapać ją za rękę i wciągnąć do siebie pod prysznic, wycałować ją całą, poczuć jej paznokcie na swoich mięśniach i tak jak zwykle razem skorzystać z tego, że są tutaj absolutnie sami.

Tym razem Kara miała jednak inny pomysł.

Trzymała w rękach niebieskie plastikowe wiadro.

- Kara…?

- Drugie masz obok - powiedziała i bez dalszych zbędnych komentarzy przechyliła mu wiadro nad głową.

Lee krzyknął i podskoczył, a następnie zaczął kląć:

- Kurwa! Kurwa!

Kara zachichotała.

- Nie wiedziałam, że będziesz aż tak śmiesznie przy tym wyglądał. Planowałam to od dawna.

- Ty… ty… - Lee przypomniał sobie nagle, co Kara powiedziała, zanim go oblała i szybko wyszedł spod prysznica, dostrzegł napełnione wodą z lodem wiadro numer dwa, złapał za nie i z refleksem znanym tylko pilotom wylał je Karze na głowę.

Kara również podskoczyła i zaklęła, a następnie zaczęła się śmiać.

- No nareszcie. Wiedziałam, że uda mi się jakoś zmusić się do tego wyzwania. - Wyciągnęła sobie kostkę lodu z dekoltu i rzuciła ją za siebie.

Lee przełknął ślinę.

- Gotów na kolejne wyzwanie?

- Kara… Kara, zaraz, to byłaś ty, prawda?

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

- Ty to wszystko zapoczątkowałaś... Wiedziałem.

- Jaki ten nasz CAG dzisiaj mądry! - Kara udawała zachwyconą, ale w tym momencie Lee zamknął jej usta pocałunkiem.

- Zamknij się - szepnął.

Lód topił się na kafelkach, tworząc małe, zimne kałuże.

fandom: battlestar galactica, fikaton 14: dzień trzeci, fikaton 14, autor: pellamerethiel

Previous post Next post
Up