Autorka: le_mru
Ilość słów: 750
Fandom: BSG
Postaci: Kendra Shaw i Kara Thrace
Ostrzeżenia: spoilery do 2 sezony i Razor z AU na końcu
4 RZECZY, KTÓRE IRYTOWAŁY KENDRĘ W KARZE THRACE (I JEDNA, KTÓRA JĄ UJĘŁA)
1.
Siedziała nad śniadaniem i zastanawiała się, czy coś poszłoby inaczej, gdyby spotkały się w bardziej normalnych okolicznościach. Ona, Kendra, była kiedyś milszą osobą, czytającą gazety, wierzącą w lepsze jutro, potrafiącą podtrzymać rozmowę, w której nikt nie wykrzykiwał żadnych rozkazów. Czy Thrace była kiedyś lepszą osobą? Cholera wie, pewnie nie, zważywszy na jej obecne maniery.
Pewnie i tak nie miałyby się jak poznać, biorąc pod uwagę to, jaka segregacja panowała w czasach pokoju pomiędzy dowództwem a lotnictwem. Mogłyby co najwyżej wpaść na siebie na obchodach Dnia Weterana na Piconie - Thrace szukałaby wzrokiem Agathona lub Adamy w zalewie niebieskich mundurów, a Kendra parłaby z determinacją w kierunku baru z przekąskami. Zderzyłyby się ramionami, Kendra odwinęła z niezadowolonym pomrukiem, a Thrace dotknęła przepraszająco jej łopatki i posłała jej ten irytujący, zawadiacki, przystojny uśmieszek.
2.
Jeśli się nad tym zastanowić, to spotkały się raz na nieoficjalnym spotkaniu na Galactice - były to ślub i wesele Karla Agathona. Kendra była pewna, że została zaproszona wyłącznie grzecznościowo, z racji pełnionej funkcji, ale z czystą perfidią postanowiła się zjawić. Przehandlowała nawet pół butelki za czekoladki dla nowożeńców, żeby zachować jakieś decorum. Załoga Galactiki rozstępowała się przed nią z konsternacją.
Thrace była, oczywiście, świadkiem na tym ślubie, mało trzeźwym już w jakieś pięć minut po ceremonii. Kiedy przysiadła się do Kendry, to musiała być jakaś pomyłka.
- Majorze. - Usadowiła się na krześle obok. Stół poza tym, był, oczywiście, pusty.
- Kapitanie - powiedziała łaskawie Kendra.
- Nie musicie tu tak sami siedzieć. - Thrace rozciągnęła usta w niemożliwie szerokim uśmiechu. - Zachowałam dla was cieplutkie miejsce bardziej w centrum.
To był ten moment, kiedy Kendra zastanawiała się, jakby to było faktycznie być w centrum. Tylko przez chwilę. Potem zamieszała lodem w szklance, wypiła drinka duszkiem i wstała z szurgotem krzesła.
- Dzięki, Thrace.
Swędziały ją plecy, kiedy wychodziła, więc Thrace pewnie na nie patrzyła, zamiast mieć to w poważaniu i wrócić do zabawy.
3.
Adama przejął zwyczaj swojego ojca i bardzo często puszczał w CIC pilotów z patrolu walki powietrznej. Najbardziej gadatliwa z nich była oczywiście Thrace: Kendra wolała już, kiedy w oficerskim mundurze krążyła wokół stołu taktycznego, bo wtedy była przynajmniej tajemniczo kompetentna i profesjonalna. Za sterami pozwalała sobie na zdecydowanie za dużo.
- Jak sytuacja, Starbuck? - zapytała kiedyś na nocnej wachcie.
- Jak zawsze. - Ziewnęła Thrace. - To, majorze, może mi coś opowiecie ciekawego?
Kendra nietypowo nie znalazła żadnej riposty, otworzyła tylko i zamknęła usta, świadoma techników łączności siedzących w milczeniu wokół.
- Skoro tak, to ja wam coś opowiem - pociągnęła naturalnie Starbuck. Kendra prawie widziała ją oczami wyobraźni, rozpartą w fotelu myśliwca jak w domu przed telewizorem, z twarzą podświetloną niesamowicie światełkami hełmofonu. - Facet, któremu w życiu nic się nie udaje, żona go nie kocha, dzieci nie słuchają, szef upokarza, spotyka po drodze żabkę…
Dowcip, choć szalenie niestosowny, nawet Kendrę rozbawił, czego oczywiście nie mogła po sobie pokazać.
4.
Długo nie mogła się przyzwyczaić do tego, że ma na wyłączność kwatery szefa sztabu. Niekiedy, po ciężkiej wachcie, zdarzało jej się jeszcze zbłądzić do oficerskich na sąsiednim pokładzie. Za którymś takim razem znalazła Thrace siedzącą przy stole z pokaźną butelką.
Przez chwilę mierzyły się wyzywającym wzrokiem, jak wtedy w kuchni, a potem Thrace wskazała drzwi:
- Same się nie zamkną, zupełnie jak ta flaszka sama się nie opróżni.
I Kendra odruchowo zamknęła za sobą drzwi, bo tak wymagała przecież pewna grzeczność. Thrace nie zapytała nawet, co tutaj robi, tylko wskazującym na doświadczenie ruchem nalała alkoholu do kubka i zasalutowała. Miała tatuaż i świetne ramiona.
- Majorze.
Kendra nie szukała definicji ani terminów. Oddała najgorszy salut w swoim życiu i z westchnieniem rezygnacji usiadła naprzeciwko niej.
5.
Przygotowywała się już na poważnie do śmierci, kiedy znowu stanęła nad nią Thrace.
- Podaj mi rękę - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Zapalnik padł - spróbowała Kendra, która przywiązała się już do koncepcji takiego heroicznego zejścia.
- Daj spokój. Mogą to zestrzelić z dział. Podaj mi…
- Ja nie jestem dobrą osobą, Thrace.
- To nic. Ja też. - Thrace przykucnęła, chwyciła Kendrę za ramię i podciągnęła do pozycji siedzącej. - Nigdy nie płaciłam rachunków na czas, nie pamiętam o urodzinach przyjaciół i na dodatek prawie się przespałam z bratem narzeczonego.
- Zostaw mnie, Thrace, to koniec.
Starbuck podźwignęła ją z podłogi, przerzuciła sobie przez plecy, złapała pod kolanem i ruszyła w kierunku śluzy.
- Narzeczony… leżał… nieprzytomny - dodała drogą wyjaśnienia, chociaż Kendra wcale się go nie domagała.