Fikaton 13x05

Nov 11, 2012 21:06

Autor: idrilka
Tytuł: Widma
Fandom: Mass Effect
Prompt: Imagine Dragons
Pairingi/postacie: Shepard, jakieś hinty Shepard/Joker, jak ktoś się bardzo przyjrzy.
Spojlery: Do całego ME3.
Ilość słów: 1 015
A/N: Jezu, nareszcie koniec... cathly ogromne dzięki za pomoc z dialogami z gry i jej też tekst dedykowany.

Widma

but the monsters are always hungry, darling,
and they’re only a few steps behind you, finding
the flaw, the poor weld, the place where we weren’t
stitched up quite right

To nie jest wojna, którą można wygrać, ale próbujecie mimo wszystko, bo to jedyny sposób, by być w stanie spojrzeć sobie w twarz każdego dnia. Wiesz, że to za mało, to zawsze będzie za mało - poprzednie cykle powinny były was tego nauczyć, przed zagładą nie ma ucieczki, to zdarzyło się już wcześniej i zdarzy się ponownie - ale ty i tak żyjesz na pożyczonym czasie i masz do spłacenia dług, którego nie sposób jest spłacić. Więc próbujesz.

Nie powinno się wskrzeszać umarłych; ty wiesz najlepiej, jaką cenę się za to płaci. Widmo - tak, właśnie tym teraz jesteś, niewyraźnym echem kogoś, kto kiedyś istniał i powinien był pozostać martwy.

Być może na jednej z tych ścian, na których widnieją nazwiska poległych, znalazłoby się i twoje nazwisko, a ty nie miałabyś wrażenia, że powoli rozpadasz się na szwach, tak, jakby Cerberus niewystarczająco dobrze cię pozszywał, jakbyś była starą, szmacianą lalką, która widziała już zbyt wiele dni (zbyt wiele śmierci i krwi, i wojny, i cierpienia).

.

Budzisz się czasami w środku nocy z koszmarów, które przychodzą coraz częściej i pozostawiają cię coraz bardziej wyczerpaną, jakby wewnątrz twojej klatki piersiowej znajdowało się puste miejsce, które powiększa się nieznacznie za każdym razem, aż wreszcie nie zostawi w tobie nic poza czarną pustką, skorupą, która stawia kolejne kroki siłą rozpędu, bo już dawno zabrakło jej woli.

Wstajesz wtedy z łóżka i zmuszasz się do spojrzenia na równie czarną pustkę kosmosu, od której oddziela cię tylko pancerna szyba, chociaż ty mimo to wciąż (zawsze) czujesz jej przejmujący chłód i czasami zaczyna brakować ci powietrza, tak jak wtedy, i masz ochotę rozdrapać sobie gardło paznokciami aż do krwi, aż znowu będziesz mogła zaczerpnąć oddechu.

Bywa, że schodzisz na mostek i siadasz w fotelu drugiego pilota, jeśli akurat nie zajmuje go EDI, a Joker rzuca ci tylko przelotne spojrzenie i nie mówi zupełnie nic. Być może, kiedy patrzy na ciebie, widzi to samo, co ty widzisz każdego ranka, spoglądając w swoje odbicie w lustrze. To nic, że wciąż można cię dotknąć, skoro twoje ciało tak naprawdę nie należy już do ciebie, skoro wiesz, że pod skórą kryją się żarzące się na czerwono implanty.

Duchy przybierają różne formy.

.

Starasz się nie myśleć o Ziemi, o wszystkich tych, których wtedy zostawiliście na śmierć, bo wiesz, że gdybyś zaczęła robić rachunek sumienia, to mogłoby zniszczyć cię tak, jak nie zdołało cię zniszczyć nic innego.

Niesiesz na swoich barkach ten ciężar, tak samo, jak nosisz w sobie ten niewyobrażalny ogrom poczucia winy, którego nawet nie jesteś w stanie wysłowić, nadać mu nazwy, ale ono kryje się w twoim wnętrzu, tuż obok tego pustego miejsca i masz nadzieję, że mimo wszystko twoja pustka nigdy go nie pochłonie.

Potrzebujesz tego poczucia winy, potrzebujesz go, żeby pamiętać, za kogo i dlaczego walczysz.

Tutaj już nie chodzi o ciebie. Tutaj nigdy nie chodziło o ciebie - to nie jest gorzka konkluzja i nie masz do nikogo żalu. Rozumiesz. Nawet ty jesteś tylko środkiem do celu.

.

Mówią, że wojna jest sztuką tracenia, więc tracisz, tracisz ich, jednego po drugim. Zbyt wielu, zbyt szybko.

Ci, którzy zostają, czasami milkną na twój widok, tylko na krótką chwilę, ale ty wiesz, co muszą widzieć: twoje podkrążone oczy i szarą, zmęczoną cerę, zmarszczki rysujące się w kącikach oczu i wokół ust. Nikt nie wie, jak wiele kosztuje cię, by za każdym razem prostować plecy i unosić głowę.

Jesteś zmęczona, potrafisz to przyznać przed samą sobą, bo żołnierz, który nie jest tego świadom, to martwy żołnierz, ale wiesz też, że nie możesz dać tego po sobie poznać, bo nawet jeśli twoi ludzie nie wierzą już w Przymierze, wojnę i wygraną, muszą wciąż wierzyć w ciebie.

Już niedługo. Niedługo będziesz mogła odpocząć.

.

Widzisz ich czasem w swoich koszmarach. Czasami widzisz ich na peryferiach wzroku, ale kiedy odwracasz się gwałtownie, nikogo tam nie ma. Czasami nie wiesz już, czy wciąż jeszcze śnisz, czy może już nie.

Bywa, że budzisz się w snach i kiedy nabierasz oddechu, czujesz, jak się dusisz, i dopiero kiedy budzisz się ponownie, zlana potem, ze zdławionym krzykiem na ustach, rozumiesz, że wszystko to było wciąż snem.

Rzeczywistość staje się lekko rozmyta, podczas gdy sny zyskują na wyrazistości.

Umarli szepczą do ciebie w twoich koszmarach, a ty powtarzasz przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale to nigdy nie wystarcza.

.

Kończy wam się czas - wszyscy zaczynają to odczuwać, wszyscy zaczynają się spieszyć i być może w tych chwilach żyją mocniej i prawdziwiej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Może właśnie o to chodzi - o to, by przez chociaż moment czuć naprawdę, nawet jeśli później miałoby nigdy nie nadejść. Jeśli to prawda, to być może ludzkość i cała reszta galaktyki triumfuje właśnie w tej chwili, chociaż ich świat pogrąża się właśnie w ruinach, strawiony przez ogień.

Spieszą się. Tylko tyle im zostało.

Ty czekasz na ten moment, kiedy rozpęta się piekło, w środek którego będziesz mogła wkroczyć, ten jeden, ostatni raz. Przejdziesz ten ostatni chrzest ognia, a później zamkniesz oczy i będziesz czekać na to, co przychodzi po.

.

Czujesz się zupełnie pusta w środku - po tym poznajesz, że to już czas.

.

Uważaj na siebie.

Z trudem przełykasz ślinę i unosisz dłoń, kiedy widzisz, jak Joker prostuje się i salutuje z poważną miną.

Nie sądzisz, byś jeszcze kiedyś go zobaczyła, ale masz nadzieję, że kiedy wylądujesz na Ziemi, wciąż będziesz słyszeć jego głos.

To jedna z niewielu stałych w twoim życiu. Właśnie tak się to zaczęło i chcesz, żeby właśnie tak się to skończyło.

Nic nam nie będzie.

Oboje wiecie, że to kłamstwo.

.

Czego potrzebujesz?

To najtrudniejsze dwa słowa, jakie kiedykolwiek wypowiadasz. Podnosisz się z trudem. Liczysz w myślach kroki. Jeszcze jeden. Jeszcze dwa. Jeszcze trzy.

Jeszcze nieskończoność.

.

Nie. Nie tak. Nie zmusisz nas do tego. Zrobimy to na własnych warunkach.

Strzał, jeden, drugi. Trzęsą ci się ręce i widzisz świat przesłonięty czerwonawą mgiełką.

Zamykasz oczy, czując się tak, jakby twoje ciało przestało już istnieć.

.

To potrwa jeszcze tylko chwilę.

Wdech.

Wydech.

Dobrze się spisałaś, dziecko.

Wdech.

fikaton 13, fandom: mass effect, fikaton 13: dzień piąty, autor: idril

Previous post Next post
Up