Co prawda ja już wczoraj zaczęłam tworzyć w
komentarzach pod promptem (spojlery do finału drugiego sezonu TW), ale proszę, napisał się fik.
autor:
kubistytuł: Kwestia smoka
fandom: Teen Wolf
postaci/pairingi: Stiles, Derek, smok; Stiles/Derek
ilość słów: 503
uwagi: CRACKOFLUFF; nawiązanie do "Gry o tron" w końcówce
Dzięki za pierwsze czytanie i opinie, Celle! <3
─ Smok?!
─ Stiles...
─ SMOK, Derek!
─ Tak, wiem.
─ Nie, Derek, nie wiesz. Uwierz mi, nie wiesz. Wilkołaki? Okej, w porządku. Jak najbardziej w porządku, tak w porządku, że jeden jest moim najlepszym przyjacielem, a drugi chłopakiem. Kanima? Nigdy więcej. Wampiry? Niekoniecznie, ale co zrobić, trzeba się przyzwyczaić. Przynajmniej są porządniejsze niż literatura dla nastoletnich...
─ Stiles.
─ ... dziewczyn by sugerowała. I nie pytaj, skąd to wiem. Co dalej? A tak, magia. Wiedźmy. Na to nie mogę narzekać, bo najwyraźniej mam jakiś magiczny gen, który sprawia, że odprawiam czary, kiedy wypadałoby raczej uciekać do schronów. Tak więc, Derek, wilkołaki, kanimy, wampiry i wiedźmy. Między innymi. Bestiariusz jest pełen istot, które mogłyby pozostać fantastyczne na zawsze. Ale SMOK.
Derek ruszył mięśniem lewego policzka.
─ Wiem. Ale on jest w rodzinie od pokoleń...
─ Od ilu pokoleń?
─ Piętnastu?
─ Piętnastu? Piętnastu? ─ Stiles najchętniej by usiadł, ale w takim stanie wytrzymywał zwykle w tej pozycji maksymalnie trzy sekundy. Zaczął więc chodzić po pokoju - po spalonym do murów i czarnym od dymu oraz upływu lat salonie Hale'ów - w tę i z powrotem.
─ W obecnym miejscu żyje ponad dwieście lat. Nikt nie chciał go ruszać, najwyraźniej poprzednia przeprowadzka była... trudna. Dlatego nigdy nie sprzedaliśmy domu.
─ Zakładam, że byłoby to trudne. Już widzę to ogłoszenie, "Dom na uboczu Beacon Hills, dwa piętra, sześć sypialni, trzy łazienki, przestronna kuchnia i salon oraz dwupoziomowa piwnica. Pierwszy poziom wspaniale nadaje się do tortur, a na drugim MIESZKA SMOK."
─ Nie zostawilibyśmy go tutaj! ─ Derek zmarszczył swoje już wcześniej Zmarszczone Brwi.
Stiles miał ochotę walić głową w ścianę, ale ich stan sanitarny go powstrzymał, uderzył więc trzy razy czołem o tors Dereka.
─ Czy to znaczy... Czy to znaczy, że twoja odpowiedź brzmi "nie"? ─ Derek niepewnie położył dłonie na ramionach Stilesa. Zwykle zaraz potem zjeżdżały niżej, dużo niżej, ale tym razem pozostały nieruchome.
─ Co? ─ Stiles aż się odsunął. ─ Oczywiście, że nie! ─ Derek zrobił krok do tyłu, jakby Stiles go odepchnął. ─ To znaczy tak! Moja odpowiedź to tak!
─ Nie ułatwiasz mi tego.
─ Czego? Oświadczyn? ─ Stiles wyszczerzył zęby w uśmiechu na widok miny Dereka. ─ Żart, żart, oddychaj.
─ To nie były...
─ Wiem, że nie. W końcu jeszcze nie przedstawiłeś mnie swojemu smokowi. To ważny krok w każdym związku.
Derek pocałował go tylko po to, żeby go uciszyć. Prawdopodobnie.
─ Okej. ─ Stiles wymamrotał, kiedy się odsunął. ─ Okej.
─ Okej?
─ Okej, uciszam się. Okej, zamieszkajmy razem. Okej, zamieszkajmy tu razem, ale po generalnym remoncie, nie mam zamiaru spać w śpiworze na ziemi. I, najwyraźniej, okej, będziemy mieszkać ze smokiem.
Derek objął go mocniej i pocałował nad uchem.
─ Okej ─ powiedział cicho.
Stiles rozejrzał się dookoła, nie odsuwając się od Dereka. Wyobrażał sobie spotkania stada tutaj, całą ich grupę w jednym miejscu, gdzieś, gdzie jest ciepło, sucho i nikt nie zadaje zbyt wielu pytań.
─ Ale daję słowo, pierwsza osoba, która nazwie mnie khaleesi, na zawsze traci prawo wyboru filmu na noc filmową.