fikaton 12x02

Apr 15, 2012 21:51

Sny naszych ojców
Mass Effect
2/2, część pierwsza tu
ta część ma 2412 słów. Łączna długosć fika: 4289 słów.
AU do finału, spoilery do ME3

- A ty, Shepard, jak się trzymasz w tych powojennych realiach? )

fandom: mass effect, fikaton 12, autor: akzseinga, fikaton 12: dzień drugi

Leave a comment

soriso April 17 2012, 23:09:13 UTC
okej, pomyliłam się, myśląc, że to co wkleiłaś jako pierwszą część mogłoby być całością - faktycznie, nie, ten tekst jest całością dopiero teraz, i to jaką dobrą...

fajnie ich wszystkich uchwyciłaś, jack, mirandę, nawet vegę z tą drobnostką przewracaniem się w grobie. zwłaszcza ten początek sceny z jack bardzo zostaje w głowie - to, jak w kilku słowach opisujesz, co się z nią stało po wojnie. jack od samego początku była odarta ze złudzeń, nie? bo cerberus i bardzo chujowa przeszłość i tak dalej, ale wtedy miała coś, co pchało ją do przodu - najpierw gniew, a potem te dzieciaki z akademii. to dobra motywacja, żeby żyć, ale nie ma wojny, która nie uświadomiłaby ci, że nawet jeśli wygrasz, nigdy nie wyjdziesz z niej zupełnie zwycięsko... zawsze kogoś stracisz. jeśli masz szczęście, headcount będzie mały, a przecież nawet wtedy jest trudno.

w scenach z jokerem bardzo podoba mi się ta zażyłość, jaka między nimi panuje. faktycznie, to starzy przyjaciele, którzy tak dużo przeszli razem... to, jak prosi go o radę - jeff faktycznie zazwyczaj ma coś w zanadrzu, ale dla niego to tak samo grząski grunt jak dla niej. to nie jest ich miejsce :/

przemowa na pogrzebie andersona mnie bardzo wzruszyła - to niby jest coś, co można usłyszeć w wielu filmach o wojnie, ale to nie zmienia faktu, że to prawda. tylko strasznie żal mi shep, która bez problemu potrafi to dostrzec w nim, a nie potrafi tego samego zobaczyć w sobie... na szczęście udaje jej się dostrzec przynajmniej kawałek, bo anderson oczywiście miał rację, she did *good*.

i jak dobrze, że ma garrusa, który ją zawsze postawi na nogi odpowiednimi słowami rzuconymi w odpowiednim momencie! opcjonalnie: zwali z nóg przyzwoitym alkoholem. i jedno i drugie działa. ICH PRZYJAŹŃ, TAKA PIĘKNA.

ostatnia scena mnie rozłożyła, zwłaszcza nawiązanie do modlitwy, na której zawsze płaczę jak fontanna - thane :( - ale ostatecznie zakończenie jest raczej optymistyczne, nie? będzie ciężko, ale ma już początek i w końcu wszystko sobie ułoży od nowa, bo kto jak nie ona.

Reply


Leave a comment

Up