fikaton 12, prompt 2

Apr 15, 2012 01:01

Nadrabiam.

tytuł : Sny naszych ojców (na większą oryginalność chyba mnie nie stać)
autor : panhomarek
fandom : Harry Potter
para : Draco/Harry przynajmniej teoretycznie
spojlery : nie sądzę, żeby jakieś były, ale jeśli już to do Księcia Półkrwi.
prompt : piosenka pierwsza
ilość słów : 612 + tytuł
uwagi : tekst pisany przed chwilą po 6h wkuwania historii (@_@") nie widział bety. Po za tym nie bijcie za powyginanie kanonu i nie bijcie w ogóle za nic, leżącego się nie kopie.



Sny naszych ojców.

Draco Malfoy krążył po swoim pokoju, co jakiś czas nerwowo przeczesując włosy. Stres. Niepewność. Strach. Zewsząd otoczony był niechcianymi uczuciami, nieustannie przypierany do muru, bez możliwości ucieczki, bez możliwości wyboru.
- Posłuchaj synu - głos jego ojca był cichy, szepczący i jednocześnie zdławiony. Był głosem człowieka zniszczonego i pozbawionego skrupułów, innego niż „sprzed Azkabanu”. Draco nienawidził Lucjusza „po Azkabanie” - Spotkanie Śmierciożerców będzie jutro. Masz się spisać, masz zrobić wszystko co każe Czarny Pan, rozumiesz? Wszystko.
Kiedy Lucjusz zacisnął swoją kościstą rękę na jego ramieniu Draco miał ochotę zwymiotować. Prosto na niego, a potem uciec i nigdy nie wrócić.

*

Lucjusz zawsze bagatelizował sprawę zabijania ludzi, sprawę torturowania ludzi, wyrywania im języków, pozbawiania zębów, wydłubywania oczu. Rzucania na nich Niewybaczalnych. Lucjusz upraszczał wszystko do zwykłego „tak, panie” i „wykonałem zadanie, mój panie”. Nigdy nie zadawał żadnych pytań, nie pozwalał sobie na wątpliwości.
Draco miał więcej ze swojej matki, albo więcej z człowieka, niż jego ojciec. Na spotkaniu Śmierciożerców odwrócił wzrok, kiedy Nagini pożerała nauczycielkę mugoloznawstwa. Potem Czarny Pan uznał, że to już czas, by Draco został jednym z jego wojowników, i że czas na jego własny Mroczny Znak. Draco pomyślał - idąc posłusznie, jak na rzeź - że śmierć byłaby dobrym rozwiązaniem, szkoda tylko, że nieosiągalnym. Avada. Kiedy Czarny Pan wypalał swój znak Draco błagał w duszy o Avadę.

*

Powrót do Hogwartu był jak zbawienie, przyszedł w krytycznym momencie, kiedy Draco myślał, że więcej już nie zniesie. Wyjechał z duszą na ramieniu i nawet na widok Wesley`a poczuł namiastkę radości i co najważniejsze, ulgi.
Przynajmniej rude włosy i wątpliwy iloraz inteligencji tego durnia nigdy się nie zmienią. Nawet gdyby świat miał się zawalić.

*

Pierwszej nocy w Hogwarcie śniło mu się, że umiera. Widział paskudną twarz Czarnego Pana, słyszał upiorny śmiech Bellatix, a potem zalała go zieleń.
Dopiero przy śniadaniu uzmysłowił sobie, że ten kolor nie był kolorem Avady, tylko oczu Harrego Pottera.

- Co jest fretko - zaczepił go potem Wesley, kiedy wracał do swojego dormitorium. - Czego szukasz w Gryffindorze? Znów chcesz szpiegować?
Draco nie odpowiedział, to nie jego wina, że wracał do lochów przez wieżę Gryfonów.

*

Trzy miesiące minęły, pozwalając Draco oderwać się od rzeczywistości. Jeszcze nigdy siedzenie nad książkami nie sprawiało mu tyle przyjemności i nawet przegrana Slytherinu w ostatnim meczu Quiddicha nie była tak dotkliwa jak kiedyś.
Draco płynął, dryfował na wodzie rutyny, zatracając się w niej zupełnie. Codziennie rano widział zielone oczy Pottera, jeszcze zanim się obudził. Potem, przy śniadaniu zdarzało mu się zagapić się na potargane, ciemne włosy i przekrzywione okulary.
Snape obserwował go uważnie, ale nigdy nic nie powiedział. Być może Czarny Pan został poinformowany o słabości młodego Malfoya, ale kiedy Potter spoglądał w jego oczy, Draco miał to gdzieś.

Przed wyjazdem na Święta do rodziny, Harry złapał go w toalecie na trzecim piętrze. Przycisnął go mocno do ściany i Draco poczuł kłujący ból w boku.
- Malfoy, co ty planujesz zrobić? - Wysyczał Potter, wściekłość odbijała się w jego zielonych oczach.
Draco uśmiechnął się ponuro.
- Wiesz Potter - odezwał się po chwili, po to by znów zamilknąć. - Harry - po raz pierwszy wypowiedział jego imię. - Ja nie chcę budzić się codziennie w snach mojego ojca. Nie chcę zginąć za to w co on wierzy.

*

Przerażające zimno rozeszło się po jego plecach, docierając do serca i sprawiając, że na chwilę przystanęło.
Potter patrzył na niego przerażony. Draco przypierał go do ściany, ostatkami sił utrzymując się na nogach.
Runęła wieża Gryffindoru. Hałas na moment zagłuszył upiorny śmiech Bellatrix - w rzeczywistości jeszcze gorszy niż w snach Dracona. Wąż wypalony zaklęciem na jego ramieniu palił okropnie i przez moment przypominał wykrzywioną twarz Czarnego Pana.
Draco pomyślał, że dobrze jest umierać za Harrego Pottera. Lucjusz „sprzed Azkabanu” i „sprzed Voldemorta” na pewno też wierzył kiedyś w miłość.

autor: panhomarek, fikaton 12, fikaton 12: dzień drugi, fandom: harry potter

Previous post Next post
Up