gwiazdka dla chandniwrc

Dec 22, 2011 02:47

Wesołych Świąt :)

tytuł: Szkoda czasu na herbatę
dla: chandniwrc
od: milusia
fandom: Harry Potter/Torchwood
życzenie: Torchwood/ cross z HP - Ianto w alternatywnej rzeczywistości nie umiera a jakimś sposobem trafia do Hogwartu. Reakcja Snape, Dumbledore oraz McGonagall na kawę zrobioną przez Ianto. Brak pairingów prosze ;)
ilość słów: 1 443
spoilery: bardzo ogólne do CoE, ale tego wymagało życzenie
uwagi: mam nadzieję, że nie skopałam. na wszelki wypadek przepraszam, ale jednak mam nadzieję, że mi się udało :)



Ianto Jones nie bywał zaskoczony. Ten rodzaj emocji był mu obcy od dobrych kilku lat, podczas których kolejne oddziały Torchwood stopniowo zamieniały jego egzystencję może nie tyle w piekło na ziemi, co raczej bardzo realistyczny sen, z którego częściej miał ochotę się obudzić, niż dalej go śnić.

Oczywiście jego życie miało swoje dobre strony, jak chociażby to, że chwilę temu zamiast zagłębić się w tunel ze światełkiem na końcu, poczuł trudne do wyjaśnienia szarpnięcie w okolicy pępka i z hukiem wylądował na twardej i zimnej posadzce. Cholerni kosmici, wymamrotał pod nosem próbując podnieść się z podłogi i otrzepując swój najlepszy trzyczęściowy garnitur z czegoś, co przypominało mieszankę kurzu i brokatu. Nienaturalna cisza sprawiła, że oderwał wzrok od rozdartego mankietu koszuli i ziejącej w nim dziury po zgubionej gdzieś spince, rozejrzał się dookoła i zauważył, że nie jest sam. Stał na środku ogromnej sali, która trochę przypominała kościół z całym swoim przepychem, gotyckimi łukami i witrażami w oknach. Sali, która mogłaby pomieścić dobre kilka tysięcy osób, i tyle właśnie par oczu zdawało się skupiać na nim w tym momencie. Przerażonych, rozbawionych, ale w większości po prostu zdziwionych. Gdzie okiem nie sięgnąć, rozciągało się morze na oko nastoletnich głów zwróconych w jego stronę. Najwyraźniej jego pojawienie się przeszkodziło im w posiłku, niektórzy bezwiednie coś przeżuwali, niektórym kawałki jedzenia znieruchomiały na widelcu w połowie drogi do ust. Co gorsza, przy jednym ze stołów siedzieli znacznie starsi i o wiele mniej rozbawieni czarodzieje.

No tak, czarodzieje. Przecież nie ma w tym nic nadzwyczajnego i dziwnego, absolutnie. Kosmici biegają sobie radośnie po ulicach Cardiff, więc dlaczego czarodzieje mieliby nie istnieć? W końcu nie może być mowy o pomyłce, spiczaste kapelusze, długie szaty, no i te świeczki lewitujące pod sufitem nie wyglądają na efekty specjalne. Wszystko się zgadza.

- Czarodzieje - wypowiedzenie tego słowa na głos nie sprawiło, że zabrzmiało ono mniej idiotycznie, ale najwyraźniej wytrąciło resztę sali z chwilowego zawieszenia. W jednej chwili cisza zamieniła się w szmer podniesionych głosów, które jednak ucichły, gdy tylko długobrody, siwy czarodziej z okularami w kształcie półksiężyca podniósł się ze swojego miejsca przy stole.

Swoją drogą, Ianto nie był pewien, o co to całe zamieszanie. W końcu magia z pewnością tłumaczy jego nagłe pojawienie się znikąd na środku szkolnej stołówki. Takie rzeczy muszą się tu zdarzać codziennie, prawda? Więc skąd te emocje?

Stary czarodziej, wyglądający na całkiem rozbawionego przebiegiem wydarzeń, przyłożył do gardła różdżkę i przemówił głosem silnym i wyraźnym, jak gdyby mówił do mikrofonu.

- Proszę o ciszę moi drodzy, chyba jesteście ciekawi, co nasz niespodziewany gość ma do powiedzenia? - odczekał chwilę, aż ucichły ostatnie wymieniane szeptem uwagi, po czym zwrócił się w stronę Ianto. Ten wyraźnie się odprężył widząc, że na razie nie zostanie zmieniony w ropuchę, czy coś innego, równie magicznego. Zaryzykował dokładniejsze przyjrzenie się stołowi, który najwyraźniej zajmowała kadra nauczycielska. Wszyscy zdawali się wykazywać znacznie większy niepokój jego obecnością, niż uczniowie. No i stary czarodziej, który najwyraźniej pełnił funkcję dyrektora i zdawał się nie mieć z jego obecnością najmniejszych problemów.

- Witamy w Hogwarcie, panie… - zaczął czarodziej.

- Jones, Ianto Jones. Pozwólcie, że wyprzedzę wasze pytania, ale zupełnie nie mam pojęcia, co tu robię, i jak się tu znalazłem. No, to chyba tyle - dodał po chwili wahania i spuścił wzrok.

- Proszę się nie obawiać, panie Jones, my nie gryziemy. Przynajmniej nie wszyscy i nie przez cały czas - na sali dało się usłyszeć pojedyncze parsknięcia, dyrektor uśmiechnął się pod nosem, a jeden z nauczycieli wyraźnie się zaczerwienił.

No tak, oczywiście. Wilkołak. Coraz lepiej.

- Czy jest jakiś powód, dla którego podróżuje pan z damską torebką? - zapytał dyrektor z pełną powagą.

Ianto spojrzał na niego zdziwiony i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście, w kurczowo zaciśniętej lewej dłoni trzyma fioletową torebkę.

Dyrektor zerknął na siedzącego obok mężczyznę, ubranego na czarno typa z haczykowatym nosem i przetłuszczonymi włosami. Ten odwzajemnił spojrzenie, kiwnął głową i wrócił do przewiercania wzrokiem Ianto.

- Tak jak podejrzewałem - podjął dyrektor - użył pan jednego z naszych świstoklików, który przeniósł pana tutaj. Chociaż powód, dla którego jakikolwiek świstoklik znajdował się poza murami szkoły bez mojej autoryzacji, niewątpliwie pozostanie zagadką. Jestem przekonany, że zwłaszcza panowie Weasley nie wiedzą nic na ten temat.

Po sali przetoczył się wybuch śmiechu, jeden ze stołów ożywił się bardziej, niż inne, gdy siedzące przy nim osoby z uznaniem klepały po plecach dwójkę rudowłosych bliźniaków.

- Dobrze, skoro ustaliliśmy już, jak się pan tu dostał, pozostaje nam jeszcze kwestia pana dalszego pobytu.

Wyobraźnia Ianto pracowała na pełnych obrotach, podsuwając mu wizje ciemnych lochów, eksperymentów magicznych, czy przemierzania korytarzy z mokrą szmatą i odkurzania ram obrazów. Jedynym względnie bezbolesnym rozwiązaniem wydawało się wyrzucenie go ze szkoły i zostawienie na pastwę losu w dziczy. Bo skoro on, Ianto Jones, pracownik Torchwood, nie miał zielonego pojęcia o istnieniu czarów i tej szkoły, to najwyraźniej był to dobrze strzeżony sekret i prawdopodobnie takim miał pozostać. W tej sytuacji Ianto nie miał najmniejszego zamiaru dać się przykuć do ściany. Przeczuwał też, że woźni w Hogwarcie nie noszą trzyczęściowych garniturów.

Gdyby procesy myślowe miały odzwierciedlenie w zjawiskach zewnętrznych, z uszu Ianto prawdopodobnie wydobywałyby się kłęby pary sygnalizującej przegrzanie zwojów mózgowych. Że jednak nic takiego nie miało miejsca, a kto jak kto, ale Ianto potrafił zachować kamienną twarz, tak więc większość zgromadzonych na sali siedziała przy bogato zastawionych stołach w błogiej nieświadomości.

W końcu dyrektor zdecydował się przerwać milczenie.

- Panie Jones, czy może przez przypadek jest pan nauczycielem? Lub chociaż posiada podstawy naukowe z jakiejkolwiek dziedziny wiedzy, które umożliwiałyby panu przyjęcie posady nauczyciela?

Ianto spojrzał na niego z mieszaniną zdziwienia i ulgi. Widocznie szybka likwidacja i długie tortury nie były przez dyrektora rozważane. Jednak nie ważne, jak długo by myślał, Ianto nie potrafił znaleźć dla siebie żadnego przedmiotu, który mógłby wykładać. Jak zwykle w sytuacjach napięcia i stresu przed oczami stanął mu parujący kubek pełen smolistej cieczy.

- Zanim zdecydują się moje dalsze losy, czy mógłbym prosić o filiżankę kawy?

Dyrektor wyraźnie się zmieszał.

- Ależ oczywiście, proszę mi wybaczyć brak manier.

- Z ekspresu, czarna, dwie łyżeczki cukru - zadowolony Ianto rozluźnił dotąd spięte mięśnie. Żadna sytuacja nie jest beznadziejna, jeśli można się wesprzeć filiżanką mocnej, aromatycznej kawy.

Dyrektor jednym ruchem nadgarstka wyczarował przed nim filiżankę, którą Ianto przyjął z wdzięcznością. Jednak wielkie było jego rozczarowanie, gdy po pierwszym łyku okazało się, że najwyraźniej magowie są w stanie zaczarować świeczki pod sufitem, ale nie potrafią przyrządzić porządnej kawy.

W międzyczasie dyrektor z determinacją próbował znaleźć mu jakąś funkcję, która usprawiedliwiałaby jego obecność w szkole. W końcu nie mogli mu pozwolić wałęsać się po niej bez celu, to całkiem zrozumiałe.

Ianto próbując przełknąć zaoferowany mu napój, nie nazwę tego kawą, nie ma mowy, doznał olśnienia.

- A nie potrzebujecie przypadkiem baristy?

Grono pedagogiczne spojrzało na niego z zainteresowaniem i kiwając głowami wyraziło swoje poparcie dla pomysłu. Ponury nauczyciel zdawał się mruczeć pod swoim haczykowatym nosem o tym, że w końcu czekał na to tylko od początku swojej pracy tutaj i chyba użeranie się z tymi bachorami upoważnia go do porządnej kawy raz na jakiś czas. Jedna z nauczycielek, dość niska i drobna, z zaciętym wyrazem twarzy stwierdziła, że może należałoby przetestować umiejętności kandydata, zanim podejmie się ostateczną decyzję. W końcu to, że potrafił docenić smak dobrej kawy nie znaczyło, że umiał ją przyrządzić. A ona bardzo poważnie traktuje swoją kawę.

I tak oto Ianto wylądował w szkolnej kuchni, gdzie obserwowany przez grono pedagogiczne i pod ostrzałem nienawistnych spojrzeń kucharki zabrał się za to, co potrafił najlepiej. Dwójka nauczycieli, którzy przedstawili mu się jako profesorowie Snape i McGonagall, niecierpliwie podrygiwała na czele tłumu, starając się przy tym zachować resztki godności. Jednak Ianto nie urodził się wczoraj i potrafił rozpoznać objawy odstawienia kofeiny, kiedy demonstrujące je osoby praktycznie skakały mu do gardła w oczekiwaniu na filiżankę kawy.

Nie spiesząc się rozgrzał płytę i postawił na niej znalezioną w jednej z szafek kafeterkę, napełnioną idealną mieszanką kawy i cynamonu. Zapach unoszący się w kuchni był dla Ianto jednym z ulubionych aspektów parzenia kawy. W końcu odpowiedni aromat to połowa sukcesu. Gotową ciecz przelał do filiżanek i podał dwójce nauczycieli. Ci najpierw przez chwilę chłonęli zapach, po czym nieufnie wzięli pierwszy łyk kawy.

Ich twarze wyrażały najwyższe skupienie, gdy analizowali smak pod każdym możliwym kątem. Poza tym trudno było odczytać jakiekolwiek inne emocje, ale Ianto postanowił przyjąć za dobry znak to, że żadne z nich nie wypluło zawartości filiżanki. Wręcz przeciwnie, stopniowo, łyk po łyku, opróżnili je do ostatniej kropli. Po krótkiej wymianie spojrzeń skinęli głowami i zwrócili swój wzrok na niego.

- Wygląda na to, że Hogwart doczekał się swojego własnego baristy - powiedziała McGonagall z powagą, jednak Ianto wydawało się, że dostrzegł czający się w kącikach jej ust uśmiech.

Odetchnął głęboko i nalał sobie filiżankę kawy.

W końcu na nią zasłużył.

autor: milusia, fandom: torchwood, gwiazdka lja 4, fandom: harry potter

Previous post Next post
Up