dzień trzeci

Oct 23, 2011 15:21

Autor: ororcia
Tytuł: Jednej mroźnej nocy
Fandom: Pieśń Lodu i Ognia
Ilość słów: ~600
A/N: Niezbędna jest znajomość treści Tańca ze smokami dla choćby próby przeczytania tego fika, który jest jednym wielkim spoilerem. Wspomniane tortury.

Jednej mroźnej nocy

Nie jest w stanie wysłuchać jego opowieści do końca. Wychodzi z namiotu w zawieruchę i rzyga w śnieg, nie przejmując się tym, że ktoś stoi tuż za nią. Upada na kolana, torsje wstrząsają jej ciałem aż opróżni żołądek ze wszystkiego, co jeszcze w nim zalega. Nie jest tego wiele, przy trzeciej turze zostaje tylko żółć i poczucie lekkości w głowie. Przesuwa się prawie po omacku i kładzie w czystym śniegu. Nabiera go trochę w nagą dłoń, wpycha do ust i wypluwa, żeby pozbyć się niesmaku.

Żeby tylko tak łatwo było pozbyć się słów dudniących w głowie. Zbyt jaskrawych obrazów. Obrzydzenia wykraczającego poza granice fizyczności.

Nigdy nie była słabą kobietą, ale to, co usłyszała, w pewnym sensie było obrzydliwsze niż jakakolwiek przemoc, której była świadkiem. Którą zadawała własnymi rękoma.

[jego dłonie, jego dłonie, palce rękawiczki wypchane szmatami]

Jej brat był słaby. Nawet w dzieciństwie przypominał bardziej przezroczystą meduzę, którą prawdziwe krakeny nabijały na patyk i rzucały z rąk do rąk. Jednak, jeśli podeszło się do niego za blisko, potrafił sparzyć. Przekonała się o tym na własnej skórze. Jego ataki były jednymi z pierwszych, który pomogły jej stwardnieć, dorosnąć.

Kiedy ukradły go wilki, przestał się liczyć. Wszyscy wiedzą, co dzieje się z na wpół płynnym małym krakenem, który zostanie wyrzucony na ląd. Jego skóra nie ma szans stwardnieć, a sucha ziemia łapczywie wysysa z niego życiodajną wodę.

Widziała to w każdym jego ruchu, w każdym spojrzeniu, w każdym słowie, które nie parzyły jak dawniej, gdy wrócił w swoich błyszczących jak futro wilka ubraniach. Jej młodszy brat nie był już nawet meduzą. Był czymś dziwnym, nienaturalnym, czymś, co powinno zostać wgniecione w kamień i nigdy nie wracać do morza. Myślała, że tak właśnie się stało. Że człowiek z obdartą skórą udzielił im wszystkim aktu miłosierdzia, skracając żywot glizdy jednocześnie krztuszącej się morską wodą i pełzającej żałośnie po suchym piasku.

Ale Theon, zamiast umrzeć jak na robactwo przystało, wypełzł przez szparę w drzwiach, wlokąc za sobą dziewczynę, która nie nazywała się Arya, i opowiada w namiocie o swoich najgorszych chwilach, o słabości, do której opisania Ashy brakuje słów. Jego oczy są martwe.

- Wróćmy do namiotu, pani, zanim odmrozisz sobie ręce - mówi jej strażnik, a Asha wybucha histerycznym śmiechem.

W półcieniu widzi jego starą twarz - kiedy poprzednio go spotkała, był przystojny, był robakiem o lśniących włosach i białych zębach - i czuje, jak znowu przewraca jej się w brzuchu, ale wszystko zostało na śniegu, pewnie zdążyło zniknąć pod świeżą warstwą. A on już nie mówi. Siedzi przy ogniu, powoli pijąc z kubka cienki rosół. Trzyma okaleczoną dłonią dziewczynę z odmrożonym nosem.

[jeyne, ma na imię jeyne. jeyne, nie arya, jeyne poole, której nazwisko brzmi jak ból]

Asha pamięta chłopca, którego jad parzył jej skórę do krwi. Ale na miejscu ran wyrastała nowa, twardsza i grubsza.

- Przysięgam, że cię pomszczę - szepcze do jego ucha. - Będzie cierpiał tak długo, aż jedynym słowem, które będzie pamiętał, zostanie twoje imię. Theon Greyjoy. Przysięgam na krew naszego ojca, która płynie w naszych żyłach i żyłach naszych stryjów, przysięgam na Tron z Morskiego Kamienia, na…

Człowiek, który kręci głową, wydaje jej się zarazem nieznośnie obcy i zaskakująco znajomy.

- Nie potrzebuję twojej zemsty. To ja go zabiję, siostro. Przysięgnij na imię naszej matki, że to ja go zabiję.

To co jest martwe nie może umrzeć, lecz odradza się, twardsze i silniejsze - myśli Asha, patrząc na swojego słabego brata i widząc w nim po raz pierwszy w życiu krakena o skórze z żelaza.

fikaton 11: dzień trzeci, fikaton 11, autor: ororcia, fandom: game of thrones

Previous post Next post
Up