autorka:
zimnyrybfandom: avatar: the last airbender
ilość słów: 696 (więc - jak na mnie - powieść)
prompt: dziennik
inne: azula, zuko, wspomnienie innych postaci; modern au łamane na klasyczny serial; zawiera spoilery do finału serialu; to miało być coś fajnego, ale dość często zmieniała mi się koncepcja tekstu, w międzyczasie próbowałam napisać coś innego, więc efekt jest przynajmniej dla mnie niezadowalający; wklejam, bo bardzo chciałam coś na ten zwl napisać.
dziękuję
lunatics_word za pomoc w życiu.
Now’s the only time I know
Zakłada dziennik.
Zakłada dziennik, by pamiętać - każdy dzień, każdą minutę swojego życia. Żeby żaden moment nie ważył się jej uciec.
Są chwile, kiedy pamięta więcej. Jest to z reguły wtedy, kiedy mocniej nafaszerują ją lekami, ale ona nieczęsto daje im tę satysfakcję. Ma wrażenie, że - paradoksalnie - prochy jeszcze bardziej odcinają ją od rzeczywistości.
Przecież nie ma gwarancji, że to, co dzieje się tu jest prawdziwe.
(Azula żyje w dwóch światach. Oba są dla niej równie realne.)
Do szpitala trafia kilka miesięcy, a może kilka lat temu - nie potrafi tego dokładnie określić.
Leży na sterylnej podłodze i obserwuje drobinki kurzu zawieszone w powietrzu, nieruchome w smudze światła przedostającej się przez zasłonięte żaluzjami okno. Dookoła jest upiornie cicho. Przez moment słychać dochodzące z korytarza echo szybkich kroków, jednak i ono błyskawicznie milknie. Wszystko jest zawieszone w przestrzeni i w czasie - nic nigdy się nie zmienia.
Z resztą i dni są identyczne. Pobudka, śniadanie, porcja leków, którą Azula po południu wyrzuca za okno. Później zajęcia, które mają pomagać pacjentom w radzeniu sobie z ich problemami, a które ona uważa za niepoważne i niepotrzebne. Obiad, więcej leków, więcej zajęć, rozmowa z psychologiem, psychiatrą czy kimkolwiek innym, kto nie potrafi lub nie chce jej pomóc. Azula uważa, że nie ma problemu.
Wszystko może być tylko snem, w którego istnienie nikt inny nie wierzy.
(Zasypia, żeby się obudzić. W tamtej rzeczywistości, jest księżniczką. Ma w swoim władaniu całą Nację Ognia, więc praktycznie cały świat.)
W obu wersjach ma brata. Dobrego, naiwnego chłopca, który tak bardzo nie pasuje do ich rodziny.
Tam Zuko ma bliznę upamiętniającą jego sprzeciw woli ojca. Azula zawsze czuje wyższość nad bratem, ale wtedy pierwszy raz zdaje sobie sprawę z jego odwagi i z tego, jak trudnym przeciwnikiem w przyszłości będzie dla niej mały Zuzu.
(Mały chłopiec, który chciał być jej opiekunem, a którego ona zawsze odtrącała.)
Po tej stronie Zuko jest inny. To on ma nad nią wyższość i tu pełni rolę opiekuna, choć może „nadzorca” to lepsze określenie.
(Odwiedza ją przynajmniej dwa razy w tygodniu. To zazwyczaj milczące wizyty. Azula jest zbyt wściekła lub zbyt otępiała, by móc coś zrobić. Zuko jest zbyt ostrożny.)
Tym razem jest inaczej. Azula podrywa się i bez słowa zaciska palce na kołnierzu jego kurtki i przyciąga go bliżej. Zatrzymuje się milimetry od jego twarzy. Oddycha niespokojnie, przez moment dzieląc z nim to samo powietrze, jego wspólną część. Przez jej twarz przemyka cień, kiedy spokojnie się odsuwa. Nie wie, co chciała przez to uzyskać. Nie jest też pewna, czy w ogóle o coś jej chodziło. Siada z powrotem na krześle i obserwuje, jak Zuko wychodzi z pokoju.
Wie, że wróci. Zawsze wraca.
Pamięta moment, w którym traci rozum. Teraz wie, że tak właśnie było, chociaż w tamtym momencie, w tamtym świecie wszystkie jej decyzje wydawały się racjonalne. Jej ojciec wyrusza na bitwę z Awatarem, a ona zostaje sama w pałacu i szykuje się do koronacji. Śmieje się w głos. Tak właśnie miało być, prawda?
- Kochanie - słyszy zatroskany głos matki, której sylwetkę w lustrze zauważa obok swojej, ale kiedy odwraca się, widzi, że jest w pomieszczeniu sama. Westchnienie Ursy roznosi się echem po sali i wgryza nieprzyjemnie w świadomość.
- Kochanie, spójrz, jak pięknie wyrosłaś - uśmiecha się matka i w opiekuńczym geście składa dłonie na ramionach córki, a Azula niemalże czuje ich ciepło i ciężar, więc mimowolnie je strąca.
Następną rzeczą, którą jest w stanie sobie przypomnieć, jest walka.
Dużo światła, błysk piorunów, które przywołuje Azula. Jak prawdziwa bogini, a nie tylko królowa. Rozciąga usta w triumfalnym uśmiechu, który zastyga na jej twarzy i blednie szybko, gdy Azula widzi jej brata.
Zuko uderza o ziemię, w obronie dziewczyny z Plemienia Wody, a Azula uśmiecha się
paskudnie, posyłając w ich stronę kolejną błyskawicę. Nikt nie stanie jej na przeszkodzie.
Nikt.
Budzi się ze wspomnieniem bitwy w całym ciele. Z trudem łapie oddech. Rejestruje emocje, jakie powoli w niej wygasają. Stach, furia i coś, co wcześniej jedynie majaczyło w jej głowie, na granicy świadomości. Uczucie, a raczej cały ich zespół, którego nie sposób opisać słowami.
(Czy tak smakuje szaleństwo?)
Azula nie wie, jak kończy się jej historia w świecie walki i ognia. Pali swój dziennik. Ten świat, w którym nie jest księżniczką, staje się jej jedynym.