OWuTeMy 1x01

Jan 09, 2011 21:30

Autor: sa_da_ko 
Tytuł: Drobne przyjemności
Postaci: Lily Evans, Marlena McKinnon
Ilość słów: 724
A/N: Bardzo przepraszam za to, co jest poniżej, ale nie jestem w stanie napisać niczego lepszego w przerwie między robieniem bibliografii a poprawianiem przypisów. Obiecuję poprawę.



1.

Mówi się, że Gryfoni są najgłupszymi mieszkańcami Hogwartu. A przynajmniej mówią tak Ślizgoni i co bardziej wkurzeni Krukoni, na ogół wtedy, kiedy żadnego Gryfona nie ma w zasięgu słuchu.

- Ty jednak czasami jesteś zaskakująco głupia, wiesz? Nie odpowiadasz za to, że inni ludzie są takimi idiotami. - Marlena rzuciła konwersacyjnym tonem, i ugryzła kęs jabłka i profilaktycznie nie odrywała wzroku od jeziora, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie właśnie została obdarzona spojrzeniem, które powinno zabijać. Siedziały nad jeziorem w najbardziej odludnym miejscu, korzystając z wyjątkowo pięknej pogody oraz z wagarów.
- No dziękuję ci bardzo.
- Ale wiesz, że to tak z miłości, prawda? - Szturchnęła ramieniem Lily, która, po raz pierwszy tego dnia, w końcu się uśmiechnęła. Marlena wyrzuciła za siebie ogryzek i splotła ręce wokół kolan.
- Wiem. - Lily westchnęła z głębi serca, co robiła ostatnio z nieprzeciętną częstotliwością. Nie, żeby Marlena się dziwiła, za wiele powodów do radości nie było. A Lily miała ich jeszcze mniej.
- Idziemy popływać? - Rzuciła, jakby właśnie w tej sekundzie wpadło jej to do głowy.
- A to podobno ja jestem głupia. - Marlena wzruszyła ramionami i zajęła się rozwiązywaniem sznurówek u trampków.
- To jak? Idziesz? - Lily rozebrała się do bielizny i pierwsza wbiegła do wody.
- Kto ostatni przy skałach, ten przegrywa! - Krzyknęła, ale nie zaczęła płynąć, dopóki Marlena też nie weszła do wody. Lodowatej. Na chwilę pozbawiło ją oddechu, wciągnęła tyle powietrza, ile mieściło się w płucach i wypuściła je dopiero wtedy, kiedy jej ciało minimalnie przyzwyczaiło się do temperatury i przestało wysyłać komunikaty zimnozimnozimno. Lodowata woda to nie jest naturalne środowisko występowania Krukonek. Ale, sądząc po zachowaniu Lily, która pływała dookoła jak uszczęśliwiona foczka, była idealna dla Gryfonek. Marlena wzięła głęboki oddech, odbiła się lekko od dna, zanurkowała w lazurową wodę i popłynęła.

2.

Rozmowy na najpoważniejsze tematy najłatwiej było im przeprowadzać przy pomocy niemalże półsłówek, za to z większą niż zwykle ilością kontaktu fizycznego. Nie tak dawno temu Marlena nauczyła się, że są rzeczy, o których elokwentna Lily, której nigdy nie brakowało słów, zupełnie nie potrafi mówić. Wtedy obserwowała ją uważnie, Lily patrzyła w przestrzeń, czasami zamykała oczy, a Marlena głaskała ją po plecach, albo kładła rękę na ramieniu, albo przytulała.

To nie była jedna z tych rozmów. Lily siedziała po turecku na łóżku Marleny i zajadała się delicjami, które mama przysłała jej ostatnią sową.
- Chcesz trochę? - Wyciągnęła pudełko w stronę Marleny, stojącej w otwartym oknie i palącej bardzo nielegalnego papierosa.
- Za chwilę. - Zaciągnęła się dymem jeszcze dwa razy, zgasiła papierosa na parapecie i wyrzuciła go przez okno.
- Nie boisz się, że ktoś znajdzie niedopałki? - Lily zapytała, z kolejnym ciastkiem w połowie drogi do ust.
- Nie bardzo. Nie wywalą mnie miesiąc przed egzaminami ze względu na ten zgubny nałóg, prawda? - To była prawda, obecna polityka Dumbledore’a była taka, że krążyły plotki, że szkoła będzie otwarta dla uczniów przez całe wakacje. Nigdzie poza Hogwartem nie było bezpiecznie, więc robiono wszystko, żeby uczniów jak najdłużej w nim zatrzymać. - Wiesz co, chodźmy się przejść.
Lily kiwnęła głową i wstała, nie wypuszczając z rąk pudełka z ciastkami. Marlena złapała torbę, leżącą do tej pory na łóżku, i zarzuciła ją na ramię. Wyszły razem z wieży, mijając tylko Franka Longbottoma, i skierowały się w stronę Wielkiej Sali, Marlena automatycznie dopasowała swoje długie kroki do tempa Lily. Korytarze były zupełnie puste, jeśli nie liczyć ich i kurzu. Oraz, jak się okazało, ulotek „O niebezpieczeństwach kontaktów z Mugolami i mugolakami” na stojakach przy wejściu do Wielkiej Sali. Marlena prychnęła z irytacją i kiedy przechodziły obok nich, zamieniła kartki w popiół. Lily udawała, że nie widzi tego małego sabotażu. Marlena ledwo powstrzymywała się od zgrzytania zębami ze złości na odpowiedzialnych za to idiotów. Z ich powodu od jakiegoś czasu kiedy tylko nie była na zajęciach, ubierała się w mugolskie ciuchy, najchętniej przetarte dżinsy i za duże koszulki. Mała demonstracja światopoglądowa, która w sumie niewiele ją kosztowała, ale mogła sprawić, że Lily poczuła się trochę lepiej. Albo i nie, tylko po prostu była miła i dlatego jej nie krytykowała, to też było możliwe. Marlena nie mogła nie zauważyć, że Lily nagle straciła zainteresowanie delicjami, ostatnie dwie smętnie obijały się o ścianki pudełka, i zatonęła w myślach. Sięgnęła po jedno z ciastek i ugryzła, rzeczywiście było całkiem dobre, tylko trochę za słodkie. Wyszły z zamku na pełne majowe słońce, Marlena zmrużyła oczy, a Lily założyła wyłowione z kieszeni awiatorki.
- Jezioro? - Lily kiwnęła głową. Marlena zarzuciła jej rękę na ramię i ścisnęła lekko.
 

owutemy: tydzień pierwszy, autor: sa_da_ko, fandom: harry potter, owutemy

Previous post Next post
Up