Gwiazdka LJa #3, dla Nelly

Dec 25, 2010 23:18

KOCHANA NELLY! Przede wszystkim, bardzo przepraszam za opóźnienie. To i tak cud, że w sumie udało mi się to teraz wrzucić, bo przez zaspy śniegowe dojechałam do NETA. NECIK ♥ Oprócz tego, nie jestem zadowolona z tego fika, więc jeśli i Tobie się nie spodoba, również przepraszam. Mimo wszystko, mam nadzieję, że nie będzie tak źle. No i jeszcze raz: wesołych Świąt! Tego, co z nich zostało.

Tytuł: Noc duchów
Autor: akzseinga
Dla kogo: novin-ha
Fandom: Avatar
Życzenie: Azula/June. (Nie pamiętam reszty życzenia, a mam zbyt wolny net, żeby się teraz na pocztę pchać.)
Ilość słów: troszkę ponad 1900 słów.
Ostrzeżenia: Troszkę seksu, wspomnienia incestu. Bety brak, bo nie zdążyłam, smuteczek. Może potem ktoś zgodzi się to poprawić. Trochę odniesień do mitologii koreańskiej. Post-series. Spoilery do całości serialu.


NOC DUCHÓW

“Where is your heart?” you ask.
“How do you live without your heart?”
I don’t know how to answer, so I say,
“It’s amazing the things you can learn to live without."

Uciekanie przychodzi jej bez wysiłku.

(Jak wszystko, powiedziałby Zuko.)

Nie sama ucieczka, ale to, co następuje potem: obcina włosy i przypala twarz - prawą stronę, bo lewa należy do jej brata. Nikt jej nie rozpoznaje, bo nikt na nią nie patrzy. Azula nie czuje bólu, nigdy nie czuła. Jej ojciec mówił, że tak się urodziła, a ona wierzyła. Zawsze wierzyła ojcu, ale on umarł.

Ogromne, ropiejące pęcherze z czasem zamieniają się w bliznę. W lustrach i w wodzie widzi teraz twarz Zuko, nie swoją.

Ale wciąż jest lepsza od niego. Ukrywa się i zaciera za sobą ślady, nikt nigdy jej nie znajdzie.

W dzień jest sama.
Nocą podróżuje razem z innymi duchami.

~*~

- To chyba nie jest miejsce dla ciebie, złotko.

Kobieta ma długie ciemne włosy, zupełnie takie, jakie dawniej miała Azula. Bije też od niej niezachwiana pewność siebie, która fascynuje i hipnotyzuje, czasem przeraża. Azula wie, bo Azula zwykła chodzić z głową podniesioną równie wysoko. Fascynowała i hipnotyzowała, zawsze przerażała. Teraz przemyka się pod osłoną cieni, z kapturem zarzuconym na głowę. Spojrzenia ludzi prześlizgują się po niej, jakby jej tam nie było. Od czasu do czasu ktoś w świetle świecy dojrzy jej świeżą bliznę i krzywi lekko twarz. Obrzydzenie. Jest już przyzwyczajona.

Nie jest przyzwyczajona do ludzi odzywających się do niej, kiedy siedzi w kącie i zajada zaledwie ciepławy zlepiony ryż.

Podnosi lekko głowę i kątem oka patrzy na kobietę o ciemnych włosach i niezachwianej pewności siebie. Azula nie odzywa się. Podnosi pałeczki do ust. Przełyka. Może brak reakcji zniechęci kobietę i ta odejdzie. Azula nie ma ochoty na konfrontację. Nie chce jej się mówić, za długo tego nie robiła.

Ale nie.

Kobieta przysiada się do jej stołu i przygląda Azuli z bardzo dobrze skrywanym zaciekawieniem. Ktoś inny mógłby tego nie zauważyć.

- Spodziewałam się zobaczyć kogoś innego - mówi po chwili.

Azula przez chwilę rozważa odpowiedź. Dyskretnie rozgląda się po knajpie. Wygląda na to, że nieznajoma jest sama.

- Kogo się spodziewałaś?

Kobieta rozsiada się wygodniej, zarzuca nogi na stół. Całą swoją postawą emanuje arogancją, o którą Azula jest niemalże zazdrosna.

- Kogoś, kto chociaż trochę wyglądałby jak księżniczka Narodu Ognia.

Nie ma sensu zaprzeczać. Nic, co powie teraz Azula, nie zmieni jej zdania.

- Kim jesteś?

- Możesz mówić mi June.

- Czego chcesz?

- Złota, które obiecał mi twój brat za złapanie ciebie.

Jednym płynnym ruchem Azula przewraca stół i uderza ognistymi pierścieniami. Jej tkanie ognia nie jest tak perfekcyjne jak dawniej, kiedy nie rozpraszało ją jej własne szaleństwo. Ale wciąż jest potężne i jest jedyną rzeczą, która jej została. June pada na podłogę, by uniknąć poparzenia, a potem rzuca w jej stronę nożem, co przypomina Azuli pewną postać z przeszłości, o której wolałaby nie pamiętać. Na chwilę trwającą nie dłużej niż mrugnięcie okiem Azula waha się, ale potem uderza z mocą nowo wyzwolonej nieposkromionej nienawiści. Traci kontrolę, słyszy krzyki ludzi i widzi drewniane meble zjadane przez płomienie. Jest podekscytowana. Ale walczą zbyt krótko. Kobieta wybiega z knajpy w zimną noc. Azula goni ją przez dłuższą chwilę, ale June biega szybciej i lepiej zna miasto. Poza tym, myśli, oddychając ciężko, na pewno wróci. Azula wie, że niektóre rzeczy po prostu wracają.

~*~

Powraca dwie noce później z rękoma uniesionymi do góry. Azula słyszy jej kroki, jeszcze zanim ta otwiera drzwi do pokoju. Azula nie śpi. Atakuje, ale June daje radę uskoczyć przed płomieniem.

- Hej! - Oburza się teatralnie. - Nie znasz tego uniwersalnego gestu? Oznacza, że przychodzę w pokoju.

Azula nie zmienia pozycji, w wyciągniętych przed siebie dłoniach czuje przyjemne mrowienie.

- Mam uwierzyć, że nie chcesz mnie złapać?

- Chcę, chcę! - June wybucha krótkim, głośnym śmiechem. - Wypróbowuję tylko inne podejście.

- Nie jestem zainteresowana.

Znowu walczą. June nie panuje nad żadnym żywiołem, ale jest szybka, silna i ma dobre odruchy. Walka z nią jest największym wyzwaniem, przed jakim staje Azula od czasu ucieczki ze szpitala. Uśmiecha się. June odpowiada tym samym.

Zanim wybiega tym razem, przypiera Azulę do ściany i ociera się o nią sugestywnie. Azula instynktownie wygina biodra do przodu, przechodząc do ofensywy. June kolanem rozstawia szerzej jej nogi. Azuli podoba się ta gra. Chce zwyciężyć.

~*~

- To nie był twój pierwszy raz.

To stwierdzenie, nie pytanie, a mimo to Azula odpowiada:

- Nie. - Leży na brzuchu, z twarzą opartą o ręce, tak że odwrócona jest do June tyłem głowy i nie musi na nią patrzeć. Nie ma ochoty na nią patrzeć. Nie kiedy mówi: - Cała ludzkość jest owocem kazirodztwa. Kamień przykrył kamień. Bogowie dali pozwolenie. Mój brat nigdy nie był przekonany co do tej historyjki. Zawsze trochę protestował.

June milczy, ale Azula nie znajduje w jej milczeniu dezaprobaty. Wyczuwa w nim może jakąś dziwną obojętność, tak charakterystyczną dla June. Kiedy w końcu przerywa ciszę, też robi to jakby od niechcenia:

- Twój brat nie chce cię zabić.

Azula wybucha głośnym, histerycznym śmiechem. Trochę ją to przeraża, to szaleństwo wydobyte na powierzchnię.

- Oczywiście, że nie. On nigdy nie chce tego, czego chcę ja.

Myślę, że chce twojego dobra, myśli June, a Azula to słyszy. Czasem słyszy rzeczy, których nie powinna słyszeć. Czasem myśli rzeczy, których nie wypowiada na głos: Zuzu chce ograbić mnie z mocy, jak ojca.

- Wiesz, że mogę cię zabić w każdej chwili, prawda?

June prycha szyderczo. Jej palce muskają nagie plecy Azuli.

- Może. Ale dlaczego miałabyś to zrobić? Czy nie jestem wspaniałą towarzyszką zabaw?

Azula wzrusza ramionami. Palce June suną do góry i zacieśniają się na jej karku. Azula wyobraża sobie ślady po długich paznokciach June i czuje przyjemne mrowienie między nogami. June podciąga się nieco do góry i pochyla nad nią, szepcząc do ucha:

- Nie możesz mi ufać.

Nie ufa.

~*~

Pojawia się na tle zachodzącego słońca, z ręką opartą o biodro, i rzuca jej pod nogi paczkę owiniętą w ręcznik. Azula nie rusza się ze swojego miejsca na patio, jedynie pytająco unosi brew.

- Przyniosłam ci jedzenie. Powinnaś też się umyć.

- Już próbujesz mnie zmieniać? - Azula prycha, a potem poważnieje: - Nic od ciebie nie chcę.

- Naprawdę będziesz się teraz unosić dumą?

June sięga po paczkę i wyjmuje z niej słodkie liczi. Sok spływa jej po brodzie, kiedy wgryza się w owoc. Azuli przypominają się złote lata spędzone w pałacu, gdzie importowano najlepsze, najbardziej okazalsze liczi zebrane z najdalszych zakątków Narodu Ognia i robiono z nich najsłodsze nektary. Owoc cesarski.

- To naprawdę nic nie znaczy - mówi June i wyciąga zachęcająco rękę w jej stronę.

Ale Azula wie lepiej. Wszystko coś znaczy.

Księżyc odbijający się w wodzie to tak naprawdę smocze jajo.

~*~

Przesuwa dłonią w górę uda June. Obserwuje z fascynacją swoje palce, które działają jakby niezależnie od niej. Nie jest zdziwiona, kiedy odkrywa, że June nie nosi bielizny i że jest już lekko wilgotna.

June uśmiecha się zuchwale, kiedy Azula wpycha w nią dwa palce. Nie przestaje się uśmiechać, kiedy drugą dłonią Azula przykłada sztylet do jej gardła.

- Nie boję się ciebie - mówi June i patrzy na nią wyzywająco.

Przez chwilę Azula rozważa, czy nie pociągnąć ostrzem po gładkiej i delikatnej szyi June, widzi nawet ciemną, świeżą krew rozlewającą się wielką plamą na podłodze, ale ostatecznie tylko lekko nacina skórę pomiędzy obojczykami. Przerzuca jedną nogę nad biodrami June i pochyla się nad nią, tak że znajdują się teraz twarz przy twarzy, zbyt blisko, by skupić wzrok. I szepcze:

- Nie musisz, nie potrzebuję cię.

Odkłada sztylet na bok, wplątuje dłoń we włosy June i szarpie mocno, odchylając jej głowę tak, że skóra na szyi jest jeszcze gładsza, naciągnięta prawie do granic możliwości. Azula zlizuje krople krwi powstałe po nacięciu, po czym zaczyna ssać to wgłębienie, jej druga dłoń wciąż między udami June. Kiedy z ust June ucieka pojedynczy jęk, Azula odczuwa dziwne poczucie satysfakcji. Podoba jej się ten dźwięk, podoba jej się sposób, w jaki wyginają się plecy June i unoszą jej biodra.

Wciąż nie daje nic od siebie, wciąż tyko bierze.

~*~

Czuje na swoich plecach penetrujące spojrzenie June, kiedy ćwiczy pozycje do walki ogniem. Kontroluje oddech. Cała sztuka polega na oddychaniu. Kiedy kończy jest zmęczona i spocona, prawie pozbawiona tchu. Dawniej wytrzymywała całe popołudnia ćwiczeń bez przerwy, teraz jest w znacznie gorszej formie. Ale wkrótce znowu będzie perfekcyjna. Będzie idealna.

June leży na łóżku, bawi się nożem i czeka. Nie odrywa wzroku od Azuli.

- Jesteś tylko dzieckiem.

- Nigdy nie byłam dzieckiem.

June nie pyta: Co się stało, że taka jesteś? Nie zadaje pytań, na które nie ma odpowiedzi. Azula lubi to w niej. Niewiele jest ludzi, w których Azula coś lubi.

- Nie jesteś moją matką.

June prycha.

- Nigdy nie będę matką.

To też w niej lubi. Azula nie przepada za matkami.

~*~

Azula trąca stopą twarz June, domagając się jej uwagi. June gryzie jej duży palec.

- Nie wydaje mi się, żebyś chciała mnie złapać - mówi Azula. - Nie będziesz mogła znieść myśli o mnie w więzieniu. To przecież nie jest miejsce dla mnie. Nie zrobiłam nic złego.

June uśmiecha się pod nosem.

- Nie?

- Nie. Tylko pragnęłam zbyt wiele.

- A czego to aż tak bardzo pragnęłaś, księżniczko?

Ale Azula nie odpowiada na to pytanie. Nic nie jest nikomu winna.

- Co planujesz zrobić? - Po chwili June próbuje ponownie i zadaje następne pytania, w nadziei, że Azula w końcu na któreś odpowie: - Będziesz uciekać całe życie? Nie rozważałaś poddania się i wrócenia do szpitala? Nigdy nie myślałaś, że pobyt tam nieco ci pomógł?

Azula przygląda się jej uważnie i wydyma usta, udając zastanowienie. Jest trochę poirytowana, ale nie daje tego po sobie poznać.

- Zabiję go. - Obie wiedzą, o kim mówi. Nie musi precyzować. - Założę czerwoną szatę, bo na czerwonym nie widać plam krwi.

- Myślę, że go kochasz.

- Tego - Azula otwiera ściśniętą dłoń i rozprostowuje palce, z których buchają niewielkie płomyki - nie potrafię.

June przytakuje lekko głową, a potem odtrąca jej stopę, wstaje z łóżka i wychodzi z pokoju, zasuwając drzwi.

~*~

Powietrze przesycone jest deszczem. Tej nocy kochają się nad rzeką. Azuli podoba się mokra trawa łaskocząca jej pośladki i mokre pocałunki June na wnętrzu jej uda. Szum rzeki i deszczu uspokaja.

- To ostatni raz, księżniczko - June podnosi głowę spomiędzy jej nóg. - Odchodzę. Nie oddam cię bratu.

Azula przez chwilę rozważa, jak wpłynęła na nią ta informacja, ale nie, nie jest smutna.

- Dzisiaj jest noc duchów, wiesz? - pyta w stronę księżyca, chwytając w garść włosy June i ciągnąc je mocno. - W nocy z szesnastego na siedemnastego dnia pierwszego miesiąca księżycowego na świat wychodzą złe duchy i demony. By się przed nimi obronić ludzie wieszają na drzwiach sita, wierząc, że to ustrzeże mieszkańców domu przed złem, gdyż demon nie zdąży do świtu policzyć dziur w sicie. Uwierzysz? Jakiego demona zainteresowałoby liczenie dziur?

June podnosi się do góry i całuje ją w usta, przejeżdżając językiem po zębach. Azula gryzie jej dolną wargę. Nie potrafi ukryć swojego zaskoczenia, kiedy June w dziwnie delikatnym geście głaszcze ją po policzku. Wszystko coś znaczy.

- To nie twoja wina, że nie masz serca.

Azula nie pyta: Więc czyja? Jej ojciec powiedziałby, że tak się urodziła. Ale ojciec nie żyje.

Bez serca można żyć, myśli June, a Azula to słyszy.

gwiazdka lja 3, autor: akzseinga, fandom: avatar

Previous post Next post
Up