Tytuł: Świat na niby
Autor:
katty_blakeFandom: Glee
Spoilery: do 2x04
Ostrzeżenia: femmeslash. :D
Słowa: 1145
Świat na niby
- Jak to robisz?
Kurt oderwał wzrok od czytanej książki i spojrzał na siedzącą naprzeciw Brittany.
- Robię co, Brit?
- Jesteś taki… naturalny. Są na to jakieś kremy?
- Nie, ale w aptece kupuję odwagę w aerozolu - ironizował.
Brittany pokiwała głową. Kurt westchnął. Odłożył książkę, złożył ręce i oparł na nich podbródek.
- Co się dzieje?
- Skąd wiesz, że jesteś zakochany?
- Wszystkie piosenki zaczynają mieć sens - odparł znudzonym głosem. - Brittany?
- A skąd wiesz, że jesteś - rzuciła mu szybkie spojrzenie i ponownie wbiła wzrok w stół - gejem?
- Zawsze podobały mi się te same osoby, co moim koleżankom, to dość oczywiste. No i twoje pocałunki - dodał. - Nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia.
- Na mnie też.
Brittany przekręciła głowę i wyjrzała za okno biblioteki. Kurt kątem oka zauważył, że dwa stoliki daje kilka cheerleaderek gorączkowo szeptało między sobą i wskazywało na nich palcami.
- Brittany, czy to kolejny głupi dowcip? Ha-ha, Santana cię namówiła?
- Chyba ją kocham - oświadczył nagle w stronę okna.
Nie zrobiła tego na tyle głośno, by klub plotkarski ją usłyszał, ale udało jej się zaskoczyć Kurta.
- Spałaś z całą drużyną footballową!
- Nie z całą, tylko z całą linią obrony - powiedziała, opierając policzek na dłoni. - Chciałam, żeby mnie lubili.
- Santana cię nie lubi? - spytał powątpiewająco.
- Uważa, że jestem głupia. - Kurt przewrócił oczyma. Zaskakujące. - I robi maślane oczy do Pucka. A to on jest głupi.
Kurt odchrząknął. Odwrócił się i pomachał klubowi plotkarskiemu, który natychmiast przestał rozmawiać i zajął się udawaniem, że coś czytają. Nachylił się w stronę Brittany i spytał cicho:
- Dlaczego rozmawiasz o tym ze mną?
- Bo też jesteś gejem.
Brittany również się przysunęła. Siedzieli, wpatrując się w siebie intensywnie i niemal stykając się nosami.
- Jesteś lesbijką. Bi w najlepszym przypadku - wytknął.
- Pomóż mi?
Nie był pewien, o co Brittany chodzi i w czym miałby jej pomóc. W zaakceptowaniu swojej mało popularnej strony? Zdobycie Santany? To jednak był kiepski dowcip?
- Proszę, proszę, proszę?
- W porządku.
***
Brittany wgramoliła się na jego łóżko i usiadła po turecku. Kurt zmierzył ja krytycznym spojrzeniem.
- Co to za koszulka?
Brit spojrzała na swój czerwony T-shirt z ogromnym napisem.
- Mój ojciec lubi przygody i niebezpieczne wyprawy - wyjaśniła. - Przywiózł mi to z Anglii, choć wolałam tygrysa.
Zacisnął usta w wąską kreskę i zaczął liczyć w myślach do dziesięciu. Dwa głębokie oddechy.
- Wiem, że zmieniasz swoje podejście do świata, ale nie musisz od razu wszystkim deklarować, że jesteś homoseksualistą. - Brittany przygryzła wargę. - Twoja koszulka. Mówi o gejach.
- Gejach? - Spojrzała ponownie na napis. - Myślałam, że chodziło o bycie wesołym.
Przymknął oczy. Kolejne uspokajające oddechy, pamiętaj o metodach relaksacji.
- Ta koszulka jest kiepskim pomysłem - oświadczył. - Lepiej trzymaj się swojego kostiumu.
Pokiwała głową. Kurt przysunął krzesło do łóżka i usiadł na nim okrakiem, dokładnie naprzeciwko niej.
- Musisz być naturalna, Brit - powiedział. - Żyć w zgodzie z samą sobą. Nie możesz niczego udawać. Nie możesz udawać, że lubisz tych facetów.
- Czyli nie mogę spotkać się w sobotę z Karofsky’m?
- Tak.
Brit zmarkotniała. Kurt zanotował w myślach, że to będzie ciężki projekt. Jeśli kiedyś, w końcu, uda mu się zamienić zahukaną Brittany w otwartą, dumną z siebie dziewczynę, przyzna sobie jakąś nagrodę.
- I nie mogę już udawać, że nie jestem dobra z hiszpańskiego?
- Też.
- Ani że jestem chora psychicznie? To mi się akurat podobało…
- Jezu, Brit. - Pokręcił z niedowierzaniem głową. - Czy jest w twoim życiu cokolwiek, czego nie udawałaś?
- Lubię Cheerios. I chór.
Kurt wziął prawą dłoń Brittany w obydwie swoje i ścisnął mocno.
- Popracujemy nad tobą - obiecał. - A musimy zacząć od tego, byś przyznała się, czego chcesz.
Brittany zastanowiła się, uśmiechnęła i kiwnęła głową. Położyła lewą dłoń na obydwu Kurta i zaczęła głaskać jego knykcie.
***
- Pamiętasz, co musisz zrobić najpierw?
Szli pod ramię korytarzem i popijali truskawkowe slushie, które - zaskakujące - Brit im kupiła. Był poniedziałek, przerwa przed zajęciami chóru i Kurt był wyczerpany. Cały weekend spędził w towarzystwie Brittany, pracując nad jej nastawieniem i stylem bycia. Żadnych większych efektów nie odnotował, a ponadto był zmuszony przez całe dwa dni słuchać jej oderwanej od rzeczywistości paplaniny. To było zabawne, owszem, ale w małych ilościach.
- Powiedzieć Santanie - odparła. - Dlaczego?
Szczerze, miał ochotę puścić rękę Brittany, podejść do jednej z szafek i zacząć uderzać w nią głową.
- Bo jeśli ona nie odwzajemnia twoich uczuć, powinnaś o tym wiedzieć. I potem powinnaś sobie dać z nią spokój. To zdrowe.
- Tak mówił doktor Phil?
- Hej, to król Gejolandu!
Zza zakrętu wyszli Karofsky z przyjacielem, obydwaj dzierżący kubki z napojami. Kurt zaklął pod nosem - co do cholery podkusiło go, by w poniedziałek, żeby akurat dzisiaj założyć ostatnią kurtkę McQueena, jaką kiedykolwiek sobie kupi? Fatum, cholerne fatum.
Karofsky z paskudnym uśmiechem gotował się do oblania go. Kurt widział, jak ugina i wycofuje rękę, obiera cel i robi zamach, gdy nagle jego wizję zablokowały plecy Brittany. Kiedy dziewczyna odsunęła się w końcu na bok, Karofsky miał całą twarz i znaczną część koszulki pokrytą jagodowym slushie.
- Niektórzy ludzie są gejami - powiedziała, a Kurt nie wiedział, czy lepiej się cieszyć, czy płakać. - Pogódź się z tym.
Złapała Kurta za rękaw czystej kurtki i pociągnęła w stronę sali chóru.
***
- Chciałabym zaśpiewać - oświadczyła Brittany, wychodząc na środek sali.
Pan Schue wymienił zdziwione spojrzenie z Rachel, a reszta chóru zaczęła na szybko wymieniać się opiniami. Kurt siedział z założonymi nogami i z zadowoleniem patrzył na Brit.
- Ostatnio trochę myślałam - chichot na sali - o udawaniu i okazało się, że to wcale nie jest takie fajne - powiedziała. - Dlatego chciałam zaśpiewać. Powinnam to właściwie powiedzieć, ale nie mogłam, bo w żadnej aptece nie chcieli mi sprzedać odwagi w sprayu. I patrzyli na mnie tak dziwnie.
Kilka osób otwarcie parsknęło śmiechem. Brit złożyła ręce przed sobą i wbiła wzrok w podłogę.
- To dla Santany. Bardzo ją lubię.
Brittany odwróciła głowę i kiwnęła Bradowi, który zaczął grać.
I want a little something more
Don't want the middle or the one before
I don't desire a complicated past
I want a love that will last
Kurt zaczął rozglądać się po sali. Rachel wtuliła się w Finna, a Quinn oparła głowę na ramieniu Mercedes. Puck miał wyjątkowo debilny wyraz twarzy i po raz pierwszy wyglądał, jakby nie miał pojęcia, co powiedzieć i jak zareagować. Kurt wychylił się nieco ze swojego miejsca. Siedząca na końcu rzędu Santana kiwała się w rytm muzyki z przymkniętymi oczyma.
Forever
I want a love the love that last
Always
I just want a love that will last
I want a love that will last
Brittany skończyła, dygnęła krzywo i wróciła na swoje zwyczajowe miejsce obok przyjaciółki. Starała się nie patrzeć na Santanę; zamiast tego skupiła się panu Schue, który z zaskoczeniem komplementował jej wybór piosenki i wykonanie.
Kurt zauważył jednak, że Santana łapie dłoń Brittany i splata ich palce. Uśmiechnął się w duchu. Zadecydował, że - w razie powodzenia - kupi sobie nowe buty.
---
piosenka to
Renee Olstead - A Love That Will Lastpojawia się cytat z poniedziałkowego Castle