Sir Leon jest szczęśliwy.
Ma piękną żonę, śliczną córeczkę, może nie do końca spokojne
życie i mały domek na obrzeżach miasta.
I chociaż żona codziennie drży o jego życie, to zawsze szykuje
mu śniadanie jak gdyby nigdy nic. Może czasami uroni kilka kropel (łez), kiedy
podaje mu kubek z herbatą, ale przecież kochanie, nic mi nie będzie,
przesadzasz.
Kiedy on już wychodzi, Anethe siada na krześle i wpatruje
się w pusty kubek, myśląc tak jakoś zupełnie bez sensu, że gdyby coś mu się
stało, przynajmniej przez tydzień robiłaby dwie herbaty, a potem ta druga
stałaby samotnie na stole aż nie zrobiłaby się całkiem zimna.
Potem otrząsa się z ponurych myśli, zrzuca kota z kolan, podpala
ogień w kominku jednym machnięciem ręki i zabiera się za przygotowywanie
obiadu.