Fikaton 9, dzień 7

Oct 10, 2010 12:02

Autor: upupa-epops
Tytuł: Pierwszy Międzywymiarowy Zjazd Wampirów
Fandom: The Vampire Diaries / BtVS / AtS / True Blood
Spoilery: wszędzie do wszystkiego
Ilość słów: 1265
A/N: Zgłupiałam. Crack. Segregowanie śmieci należy do Akzs: Jeśli wpadniesz do Fangtasii...


Pierwszy Międzywymiarowy Zjazd Wampirów

Pierwszy Międzywymiarowy Zjazd Wampirów najprawdopodobniej był winą Marti Noxon.

***

Oczywistym było, że najlepsze warunki lokalowe miał Angel. Z drugiej strony jednak razem z Angelem i jego szpanerskim biurem dostawało się w zestawie całą armię pogromczyń, więc propozycja spotkała się z gorącym sprzeciwem (wyjąwszy Stefana, miłośnika prawa i porządku). Eric Northman nawet nie zgłosił kandydatury swojej Fangtasii, dochodząc do słusznego skądinąd wniosku, że robienie wiekiej wampirycznej imprezy w wymiarze, w którym wampiry nie przyswajają alkoholu, zasadniczo mija się w celem. Po długich tudzież namiętnych dyskusjach (jeden z Władów Palowników zakołkował nawet swoje alter ego z sąsiedniego wymiaru) rolę gospodarzy wylosowali bracia Salvatore.

Na samą wieść w Mystic Falls zawrzało jak w ulu. Alaric i Elena natychmiast zorganizowali dywersję mającą na celu włamanie się do wodociągów i dolanie do rur ekstraktu z werbeny. Potem upewnili się, żeby Damon na pewno ich wyśledził, a potem przyłapał. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś głupiego miało mu przyjść do głowy.

***

Oczywiście o świcie w dniu zjazdu okazało się, że w pokoju Stefana postanowiły się wyroić pszczoły.

Damon wiedział tyle, że kiedy przechadzał się korytarzem w celu dopięcia wszystkiego na ostatni guzik przed wieczornym przybyciem gości (co w jego wykonaniu sprowadzało się do sprawdzenia, czy w każdym pokoju w widocznym miejscu stoi butelka whisky na czarną godzinę, a w pokoju Erica nawet trzy), niemalże wbiegła na niego niezbyt ubrana Elena, zaraz za nią mignął zaaferowany Stefan trzymający koc jak torreador czerwoną płachtę, a niewielki rój pszczół zamykał korowód.

- Świetnie - wydyszał Stefan. - Po prostu świetnie. I co my teraz zrobimy?
- Wykurzymy? - zasugerował lakonicznie Damon, który zmagał się akurat z trudnościami ze skupieniem wzroku na jednym punkcie.

Przykrycie wszystkich punktów kocem niewiele pomogło jego koncentracji.

***

- Nie wierzę, że to sobie robimy - oznajmił z godnością Angel, wyciągając walizkę z bagażnika. - Czemu ja cię w ogóle zabrałem ze sobą?
- To ja zabrałem ciebie - przypomniał mu Spike.

***

Damon wywizgnął z domu jak strzała i serdecznie uściskał Erica Northmana (musiał w tym celu nieco podskoczyć, ale dało radę). Następnie z galanterią pomógł Pam wysiąść z samochodu i skonstatował ze zdumieniem, że z tylnego siedzenia samodzielnie wypuściło się na wolność coś rudego i bardzo podekscytowanego.

- Narybek Billa - wyjaśnił niepytany Eric. - Wyrobi się.
- A Bill? Jego też przywiozłeś?

Damon ostrożnie otworzył lewe tylne drzwi samochodu i zajrzał chyłkiem.

- Och, Sookie! - zawył Bill Compton w stronę swojego najwyraźniej międzywymiarowego telefonu komórkowego.

Niewiele myśląc, Damon zatrzasnął drzwiczki.

- Mam coś specjalnie dla niego - oznajmił.

***

Rój bzyczał.

***

Zakwaterowanie takiej gromady nieludzi wcale nie było prostą sprawą. Bardzo szybko okazało się, że Damon, jakkolwiek doskonale przygotowany w kwestiach alkoholowych, nie doliczył się pościeli. Po krótkiej interwencji Dzielnego Rycerza Alarica i jego trzech kołder kryzys udało się opanować, ale Bill Compton musiał (jaka szkoda!) zamieszkać ze Stefanem i jego pszczołami.

Po pierwszych trzech butelkach whisky wszystkim było zasadniczo wszystko jedno.

***

- A to jest mój brat, Stefan. Stefan jest dobrym wampirem.
- Też mam takiego jednego - mruknął Spike, patrząc na Damona ze współczuciem.
- Mogło być gorzej - westchnął Eric. - Też mam takiego jednego. Ale mój...
- Segreguje śmieci - dokończyli za niego chórem.

***

Około północy po wewnętrznej stronie drzwi wejściowych pojawiła się karteczka:



Równolegle zostały wszczęte dwa dochodzenia. Oszalały Stefan biegał po domu, szukając winnego, zaś zdumiony Eric podszedł dyskretnie do jednego z Draculi i zapytał uprzejmie, co to ma do kurwy nędzy znaczyć.

***

Angel nalał sobie solidną porcję whisky i skierował się w stronę uprzednio upatrzonego stolika zajętego tylko przez dwa wysokie wampiry w czarnych koszulkach z dziwacznym znakiem na piersiach. Bill i Stefan, wiedzeni jakimś niezawodnym instynktem, znaleźli się przy jego boku w ciągu dziesięciu minut. Natychmiast roztoczyli nad swoją częścią pokoju aurę praworządności.

***

Po tysiącletniej abstynencji Eric ochoczo przyssał się do miodów, by po niedługim czasie przerzucić się na whisky i wódki, których jeszcze nigdy nie próbował.

- Twój brat musi być już bardzo pijany - oznajmił odkrywczo, przytulając się do Damona.
- Mam nadzieję, bo on po pijaku jest bardzo pocieszny.
- Tak?

Damon fachowym okiem ocenił sytuację.

- Teraz to nuda, Stefan Romantyczny Kochanek. Zaczekaj parę kolejek, to zacznie się Stefan Król Parkietu.
- Chyba nie będę musiał czekać - mruknął Eric, mrużąc oczy. - Ej, kim są ci goście, których on próbuje prosić do tańca?
- To są wampiry ze świata bez krewetek - podpowiedział z westchnieniem Spike.
- Ke?
- Nie pytajcie...

***

Skacowany Stefan obudził się rano z dziwnym przeświadczeniem, że coś jest nie tak. Zignorował swoją intuicję, rozsunął zasłony i prawie się przysmażył. Pszczoły zabrzęcząły dramatycznie dla podkreślenia powagi chwili. Bill był zbyt obolały, by zauważyć, że lekko podtopiły mu się stopy.

Brak pierścienia był niezaprzeczalny.

Po krótkim śledztwie okazało się, że wprawdzie drogocennego artefaktu nigdzie nie ma, za to w czasie, który Stefan poświęcił na rozpaczliwe poszukiwania, ktoś zdążył przykleić do jego drzwi kolejną karteczkę:



***

Eric nie pamiętał, żeby za życia zwidywały mu się po pijaku przechadzające się po domu roje pszczół, więc postanowił twardo zignorować ten fakt.

***

- Wyglądam jak trup - oznajmił Spike. - Jak bardzo, bardzo martwy kosmita. Czemu nigdy mi nie powiedziałeś, że w tej fryzurze wyglądam jak kosmita?
- Mówiłem ci - jęknął Angel, przykrywając głowę poduszką. - Ale mnie nie słuchałeś.
- Trzeba było się bardziej postarać. Idę po jedzenie.

Angel wymamrotał coś nieskładnego, a Spike oderwał się wreszcie od lustra i skierował w stronę kuchni. Na lodówce z krwią ktoś przykleił nabazgraną w pośpiechu kartkę:



- Całkiem niezła myśl...
- Wybij to sobie z tego pustego łba - wybełkotała wyłaniająca się z sąsiedniego pokoju naznaczona cierpieniem głowa Angela w parodii stanowczości. - Żadnych obrazków szczurów w moim biurze.
- No wiesz? W porównaniu do tego tutaj to ty masz ze mną rajskie życie!

***

Ktoś najwyraźniej uznał komunikowanie się ze światem za pomocą notek za świetny dowcip, bo w miarę, jak skacowane towarzystwo wstawało z łóżek, na ścianach i meblach pojawiało się coraz więcej nabazgranych różnymi charakterami pisma karteczek z serii „Dobry Wampir Stefan Radzi”. (Swoją ulubioną, o treści:



Damon zerwał z szafy w holu i schował na pamiątkę.)

Pierścienia nadal nigdzie nie było. Około piątej po południu do zachodu słońca nadal było stanowczo zbyt daleko, śledztwo trwało, a część gości najwyraźniej gdzieś się ulotniła. Damon uznał, że dość już tego bycia przykładnym gospodarzem, narzucił kurtkę na grzbiet i wyszedł. Pszczoły, bzycząc rozpaczliwie, poleciały za nim.

***

W Grillu przy barze Spike i Eric wlewali w siebie klin za klinem, a na stołku obok nich leżały złożone elegancko w kostkę dwa wielkie koce. Zrezygnowany Damon dostawił sobie krzesełko, opadł na nie ciężko i pomachał barmanowi.

- Dla mnie bourbona, dla pań forsycje.
- Przyprowadziłeś pszczoły do knajpy? - zapytał z niedowierzaniem Spike. Eric nadal twardo udawał, że nic nie widzi.
- Nie miałem serca zostawiać ich tak samych ze Stefanem.

Pierwsza kolejka poszła w miarę gładko. Przy drugiej Damon prawie się zakrztusił.

- Chwileczkę - wycharczał. - Dlaczego przy stoliku w rogu Caroline pije z narybkiem Billa?

Jessica pomachała mu przyjaźnie ręką, na której wyraźnie widać było wielki, kiczowaty pierścień. Damon raptownie zmienił zdanie i zamiast dziwić się światu, postanowił posłać paniom szampana. Pszczoły zaaprobowały.

- Ej, czy to nie jest ten koleś od kołder? - zapytał Eric, drapiąc się po głowie. - Może go zawołaj, niech się z nami napije?

Alaric nawet ich nie zauważył. Siedział przy swoim stoliku obłożony papierami i kaligrafował coś zawzięcie na lekko pożółkłej kartce. Zaintrygowany Damon podszedł bliżej i zajrzał mu przez ramię.


fikaton 9: dzień siódmy, fandom: ats, autor: upupa_epops, fikaton 9, fandom: btvs, fandom: true blood, fandom: the vampire diaries

Previous post Next post
Up